saku Opublikowano 11 Września 2009 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 11 Września 2009 Spojrzał na zegarek- "30 minut spóźnienia. Standard. Dziwne żeby w tym przeklętym miejscu ktoś miał przyjść na czas". Kolejny raz, jak zawsze kiedy czekał na klienta, zastanawiał się skąd u diabła wziął się wagon w którym siedzi, 20km od najbliższej lini kolejowej. Może to nie była wymarzona praca, ale tam- daleko, miał żonę i dwójkę dzieci, a rodzinę z czegoś trzeba wyżywiać. Nikłe światło świeczki odbijało się na jego twarzy. Twarzy tak łagodnej, jedyne zmarszczki miał przy prawym oku, tak jakby tylko jego lewa strona twarzy się śmiała. Ale on wiedział że to ślad po ciągłym mrużeniu oka do celownika karabinu snajperskiego. Ścisnął go mocniej- SVD Dragunov, ile ta broń dla niego znaczy! Z niej pierwszy raz zabił. Czuł się taki twardy, myślał że zrobi to bez problemu, a jednak. Ręka się zatrzęsła, musiał poprawić po pierwszym strzale, bo biedak się wykrwawiał, krzycząc jakieś przekleństwa na oprawcę, którego nie widział. Nie mógł dostrzec, bo on- Syrjan, leżał daleko w krzakach, prawie 700m od swojej ofiary. Uważał się za tak twardego, a jednak przez całą noc się budził, widząc na siatce celownika twarz ofiary. Ale to dawne czasy, teraz jest inny, teraz naprawdę jest stalkerem! Kolba karabinu- pochyłymi literami napisane KOCHAM MARIKA, a pod napisem namalowana róża. Czy on może mieć jeszcze takie uczucie jak miłość? Ale przecież robi to wszystko właśnie dla niej, i dla dzieci, więc może jednak... Jakieś poruszenie w krzakach. Dobrze wiedział że to zapewne oni, ale zawsze był ostrożny. Odłożył swój karabin, i chwycił za AK47- skrócona lufa i składana kolba, tak aby można było go przenosić w plecaku. Nigdy nie oddał z tej broni strzału do człowieka, ale nie wiadomo czy nie zajdzie taka potrzeba. Wycelował w zamknięty właz wejścia do wagonu, gdyby połapał się że to nie oni, zacznie strzelać. -Kto tam?-, zapytał głośnym, wyzywającym tonem.-Spokojnie, to my Syrjan!-, chwycił belkę blokującą właz, i wyjął ją z zawiasów. Odsunął wrota, za nimi ukazała się znajoma twarz Saszy, podał mu rękę i poklepał po ramieniu.-Wchodźcie. Kiedy jego przyjaciel wszedł do wagonu, a za nim dwójka umówionych klientów, nie wiedział czy parsknąć śmiechem, czy się załamać. "Jebani biznesmeni", pomyślał na widok dwóch dość dobrze zbudowanych mężczyzn, w wieku około 40 lat, wchodzących do wagonu w garniturach. -Chodźcie ubrani jak chcecie, ale buty ubieracie takie jakie ja wam dam. Zdrowe nogi to podstawa, jeśli chcecie tutaj przetrwać-. -Przetrwać-, zapytał podejrzanym głosem jeden z nich. "Ja pierdole" jedyna myśl jaka przyszła Syrjanowi do głowy. "Kolejni turyści, myślący że Zona to idealne miejsce na wypoczynek". -Sasza powiedział cennik?-, klienci pokiwali głowami. Wyjął ze skrzyni dwie pary starych, wojskowych butów, kałacha schował do plecaka, zarzucił na plecy i wziął do ręki SVD. Spojrzał na dwóch mężczyzn w garniturach, którzy dopiero co ubrali śmierdzące glany. Uśmiechnął się pod nosem, pokiwał głową. -W drogę. Trasa ta co zawsze, wszystko bardzo dobrze zna, ale nigdy nie zaniża ostrożności. Od paru dni martwi się, że zaczął już sam oznaczać jego przechadzki, trawa powoli się ubija, niedługo będzie musiał znowu znaleźć nowe miejsca do oprowadzania "turystów". Coś błysnęło. -O, te będzie dobre Andriej.- Tego już nie mógł wytrzymać, odwrócił się, i wycelował w jednego z klientów, trzymającego aparat. -Ochujałeś? Jest noc! Każdy może nas dostrzec bo tym błysku, a już o mutantach nie wspominam. Lepiej ich nie budzić! Powiedziałem, idziemy 4km do opuszczonego domu, tam czekamy do rana. W świetle słońca będziecie mogli robić zdjęcia! Trzymać się mnie blisko, ja mam licznik, wy nie. Ruszyli dalej, cisza zdawała się przenikać przez nich, prześwietlać ich na wylot. PIK, PIK, PIK. "Co jest kurwa?". Nie możliwe, czyżby wykrywacz się zepsuł? "Przecież tu nigdy nie było żadnej anomalii". Ręką dał znać aby się zatrzymali. Włączył małą latarkę, wyszukał z jej pomocą kamieni na ścieżce. Wziął jeden do ręki, rzucił przed siebie. Szum, kamień uderzył go w tors. "Nowe anomalie? Nigdy nie pojawiały się same z siebie. Coś złego dzieje się w Zonie." Powoli obeszli miejsce, gdzie niewidzialna siła zdawała się przywoływać ich do siebie. Po chwili byli znów na ścieżce. Licznik zaczął stukać, to normalne w tym miejscu. Nigdy nie używał kombinezonów anyradiacyjnych, po co? Jak ma zginąć, i tak zginie. Kamizelka kevlarowa pod swetrem, i gruby skórzany płaszcz z kapturem, to mu wystarczy. Dom zaczął wyłaniać się z mroku. Piętrowy kamienny budynek, a zaraz przy nim stara, popękana i ledwo dostrzegalna droga. Wprowadził ich do środka, na pierwsze piętro. Rozpalił na kamiennej podłodze maleńkie ognisko. Wyjął z plecaka dwie puszki fasolki, widelce i butelkę wody. Podał klientom, i w tym momencie usłyszał głosy. Wyjrzał przez okno, w oddali zauważył światło latarek. Od razu wiedział że są one umieszczone na głowach obcych. "Hmm, 6. Nie! Jest siódmy." Przytknął oko do celownika broni, po godłach poznał że to Powinność. Wcale nie zrobiło mu się lepiej, wiedział że z nimi nigdy nic nie wiadomo.- Czekajcie tu- zwrócił się do mężczyzn. -Zostawisz nas samych?- Zaraz wracam, nie ruszać się stąd!. Szybkim krokiem ruszył w kierunku patrolu. Kiedy tylko zbliżył się do nich, usłyszał to co zawsze przy spotkaniu z nimi. Przytłumiony głos zza maski przeciwgazowej, sprytnie wkomponowanej w specjalny kombinezon, którego trudno przebić nawet z AK. -Stój wędrowcze, wiedzieliśmy że gdzie tu będziesz. Broń na ziemie, zdejmij plecak, ręce w górę! Tylko spokojnie. Zachciało ci się robić zdjęć?. Wykonał polecenia, po czym odpowiedział -Nie ja robiłem, oprowadzam dwóch kolesi. -Oprowadzasz mówisz? No to wiesz jak jest, na naszym terenie pobieramy "podatek". -Na WASZYM terenie? A od kiedy? WASZ teren zawsze był na zachód stąd. - Drugi strażnik zrobił krok do przodu -Płacisz, czy wolisz się kłócić?, po ostatnim słowie poklepał FAMASa po kolbie. Musiał być z niego dumny, taka broń to rzadkość w tych stronach. Może był jakimś kapitanem? Mało kto w Powinności może nosić własną broń. Zapłacił. Strażnik który odebrał opłatę, podszedł do niego, spojrzał zza maski, po czym powiedział. -Uważaj na siebie stalkerze, podnosi się radiacja. Coś dziwnego się dzieje, anomalie pojawiają się w innych miejscach niż dotąd. - Zauważyłem... Kiedy wracał do klientów od razu coś go zaniepokoiło. Z okna nie wydobywało się światło ogniska, zapalił latarkę. Wszedł ostrożnie do środka, zdjął plecak. SVD przewiesił przez ramię, a wyjął kałacha. Powoli ruszył na górne piętro, w pokoju, przy zgaszonym ognisku, leżały dwa ciała. Oba na plecach, oba z zakrwawionymi twarzami, całymi poharatanymi jakimiś diabelskimi sidłami. Ręce mieli blade, i jakoś nienaturalnie zmarszczone, tak jakby z ich ciał wyssano wszystkie soki. "Pijawka", pomyślał Syrjan i spojrzał za siebie... Moje pierwsze opowiadanie, proszę o wyrozumiałość Czekam na opinie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
cichociemny1 Opublikowano 12 Września 2009 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 12 Września 2009 Fajnie się rozpoczyna i nawet mnie wciągnęło szczególnie pod końcem jak te pijawki ich rozwaliły. Czekam na dalszą część. Będzie chociaż co czytać. :-D Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
LordDino Opublikowano 13 Września 2009 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 13 Września 2009 Dobre na prawdę niezłe nawet nie ma się do czego przyczepić może tylko nie klnij to czytają to tez młodsi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.