Skocz do zawartości

[Henryk Tur] „Droga Honoru”


Darrien

Rekomendowane odpowiedzi

image.jpeg.ef6fa08034335c06a5562cd7c9dceeba.jpeg

Jest rok 1125 po Bitwie Świata i znów źle się dzieje w Marah. Złoty Wiek, który zrodziło tamto, coraz częściej już zapominane zwycięstwo przemija. Zdawałoby się nierozerwalny sojusz zrodzony przez zagrożenie, skruszał i dzisiaj jest już tylko niepewnym pokojem, targanym przez regularne spory handlowe, czy religijne. Pobity wróg zabliźnił zadane mu rany i podnosi głowę...

Ale też stara prawda głosi, że trudne czasy tworzą herosów, a tam gdzie jedni widzą przeszkody inni dostrzegają perspektywy. To wymarzony czas dla spragnionych sławy oraz bogactwa wszelkiej maści obieżyświatów i awanturników!

„– Złoto... – wycharczał i pędem wbiegł do środka, nim ktokolwiek zdążył się choćby odezwać. A gdy już się to stało, Segerson ruszył za nim z szybkością błyskawicy, a Ruggi zderzył się w przejściu z Dwinbarem”.

Oto cztery potoczyste, buzujące akcją opowieści z cudownie bogatego świata zrodzonego w nieposkromionej wyobraźni Henryka Tura. Klasyczne fantasy oparte o żelazne reguły gatunku. Awanturniczy szlak, który wiedzie przez opustoszałe, upiorne podziemne miasta, złowrogie leśne ostępy, stada przerażających bestii i hordy podstępnych wrogów. Ku nagrodzie, albo ku zagładzie. Nie ma gwarancji szczęśliwego zakończenia, a każdy oddech może być tym ostatnim.

„– Skąd ta pewność, że wśród najeźdźców nie było magów?

– A wiesz, nie jest głupie to, co mówisz – Brek zgodził się po chwili namysłu. – Magowie to dziwne kreatury i sukinsyny najczęściej”.

OPIS Z TYŁU KSIĄŻKI.

Słowem wstępu…

Od dawna brakowało mi porządnej powieści zaliczającej się do „fantasy”, mimo że próbowałem wypełnić pustkę znakomitymi książkami od świetnych autorów takich jak Andrzej Pilipiuk, Marcin Mortka czy Luiza Dobrzyńska.

Brakowało mi porządnej literatury drogi z domieszką przygody i brutalności, przy której będę mógł w pełni delektować się opisami krain tak jak czuł napięcie w niebezpiecznych sytuacjach w jakich znaleźliby się główni bohaterowie albo czuć ulgę, kiedy zlikwidowali przeciwnika, tym samym ratując swoją skórę czy nawet okolicę.

Jasne, można czytać Tolkiena, Sapkowskiego, Canavan, tylko po co, skoro współczesne dzieła to w większości przypadków wtórne historię bazujące na klasykach jak wspomniany wcześniej Tolkien czy Sapkowski, ale także zawierające sporo elementów z gier (papierowe RPG też!) czy filmów.

Aż cisną się na usta przynajmniej dwa nazwiska, lecz wówczas miałbym felieton na temat kondycji polskiej fantasy, a nie opinię o książce Henryka Tura. Wobec czego z kronikarskiego obowiązku należałoby wspomnieć, że od Maja tego roku wydawnictwo Drageus Publishing House zdecydowało się otworzyć na fantasy!

Rozpoczęli z grubej rury od wznowienia takich dzieł jak „Gwiazdozbiór kata” Rafała Dębskiego (zacząłem czytać) czy zbioru opowiadań „I niechaj cisza wznieci wojnę” Dariusza Domagalskiego (opinia hula na blogu). Wiadomo, że potrzeba mocnych tytułów, aczkolwiek wypadałoby mieć też zastrzyk „świeżej krwi” i takim zastrzykiem jest niewątpliwie zbiór opowiadań Henryka Tura „Droga Honoru”.

 

To naprawdę świetna powieść”

Rafał Dębski

 

Te słowa wystarczyły jako rekomendacja dla mnie i znajomych. Jeżeli Rafał twierdzi, że książka jest dobra, to ma rację. Nie potrzebowałem niczego więcej niż to zdanie. W końcu ma większe doświadczenie ode mnie w literaturze, więc szansa, że się myli jest bardzo niska, jeśli nie równa zeru.

I powiem tak: miał chłop rację, oj miał i gdyby nie fakt, że Henryk Tur nie jest debiutantem, mógłbym piać z zachwytu. Aczkolwiek patrząc na to z innej strony, to Droga Honoru jest debiutem autora w wydawnictwie, tak samo jak Drageus debiutuje na rynku fantastyki spod znaku miecza i magii (fantasy), więc mogę piać z zachwytu, co niniejszym czynię!

 

Uwaga!

Zanim zacznę opiniować opowiadania, pragnę zaznaczyć, że autor nie zrzynał z gier, filmów oraz innych dzieł popkultury. Jedynie dwie albo trzy nazwy wydały mi się znajome z uniwersum „Władcy Pierścieni” J.R,R Tolkiena. Sam autor wyznał, że jedna z lokacji była zainspirowana Morią.

 

A teraz czas na opinię odnośnie tekstów!

 

Droga Honoru”

Tytułowe, a zarazem otwierające zbiór opowiadanie zabiera nas w wyprawę w góry. Ano, pewni panowie, będący przedstawicielami różnych ras, pomimo stereotypów nawiązują nić porozumienia i decydują się na połączenie sił (zbieżność interesów), aby pomóc odzyskać pewien skarb. Brzmi sztampowo? Może. Aczkolwiek mało który autor potrafi wykorzystać sprawnie i ciekawie utarte schematy, żeby jeszcze się dało czytać z wielkim zainteresowaniem.

W trakcie lektury zwracajcie uważnie na tekst, bowiem możecie nie zauważyć jak ci panowie różnią się pomiędzy sobą, nie tyle co wyglądem, a charakterem, czy sposobem myślenia. Wśród nich nawet nie występuje oficjalny lider, czy stereotypowy wybraniec. Nie raz o mały włos doszłoby do rozlewu krwi, ale w porę któryś potrafił zażegnać konflikt.. Jak widać to nie Netflix, gdzie owszem są bohaterowie z różnych stron świata, ale myślą jednomyślnie, więc tutaj autor postąpił zgodnie z logiką i nie będziecie zawiedzeni brakiem logiki.

W zasadzie gdyby nie płaszcz fantastyki, można byłoby rzec, że czytamy historię grupki świeżo poznanych ludzi, którzy szukają wspólnie skarbu. Oczywiście fani klasycznej fantasy wiedzą, że podziemia muszą być, także ich tutaj nie mogło zabraknąć. Są rzecz jasna wrogowie (balarowie i nie tylko), jest trochę eksploracji okolicy i o dziwo nie miałem myśli, że bohaterowie idą jak po sznurku jak w pewnej książce z łysolem z toporem na okładce…

Nawet w podziemiach znajdzie się potężniejszy przeciwnik, czyli klasycznie mamy bossa do pokonania, więc jak tu się nie cieszyć?

Samo zakończenie historii trzyma za serce, wiecie przywykliśmy do tego, że wszystko kończy się dobrze i bohaterowie lecą dalej zbawiać świat, zaś tutaj... Powiem tyle...Droga Honoru jest najważniejsza.

Bardzo dobry tekst wprowadzający do świata, gdzie nie ma bajkowej przygody, tylko szara rzeczywistość, gdzie honor, lojalność, czy uczciwość są na wagę złota.

 

Ilhalani”

Drugi tekst poświęcony jest Sylii Gesund. Poznajemy tę młodą kobietę, gdy przebywa w lesie. Jest wyczerpana. Próbuje się ogrzać i już praktycznie ląduje w objęciach Morfeusza, kiedy wychodzi na jaw, że niejaka Viridia ją obserwowała.

Nieznajoma należy do tiriańskiego ludu i jak twierdzi nie zamierza jej skrzywdzić. Nie dziwcie się więc, że wyczerpana główna bohaterka nie zachowuje czujności i ufa nieznajomej, po czym zasypia.

Aczkolwiek miałem wrażenie, że Viridia uśpiła Sylię magią. Rano próbuje wycisnąć od młodej jak najwięcej informacji o jej przeszłości i proponuje pracę.

Przy okazji Gesund ma okazję wysłuchać legendy o bogach i powiem tak: zabrakło mi wyjaśnienia skąd wziął się Eter. Autor choćby informuje wprost, że Uliri to bóg słońca, a o Eterze nic. Być może jest to zabieg celowy, aby sprawdzić domyślność czytelnika, bo być może chodzi o nasz eter, którego definicje możemy przeczytać w słowniku lub Internecie.

Nie wspominałem tego przy po poprzednim opowiadaniu, ale wspomnę teraz. Zwracajcie uwagę na detale. W „Ilhalani” autor podrzuca nam informacje pokroju zebrania drewna, rozpalenia ogniska, być może nawet znalazła źródełko wody czy jadalne grzyby lub jagody.

To świadczyć może, że daje sobie radę w dziczy i jakby zaszła konieczność walczyłaby twardo o swoje życie, więc nie ma zachowań w stylu Deus ex machina, gdzie wszystko krąży wokół jej osoby, przez co czytelnik ma świadomość, że jest nie do zabicia.

Tymczasem dowiadujemy się, że młoda miała lekcje fechtunku czy łucznictwa, dzięki bogatemu ojcu, więc nie jest to Galadriela czy inna Ciri z wiadomo jakich seriali...

Aha, ten tekst posiada otwarte zakończenie i jest ono podyktowane tym, że historia obu pań jeszcze się nie kończy. Jak dla mnie „Ilhalani” jest dobrym, wyważonym tekstem, gdzie mamy zarówno okazję do złapania oddechu jak i wkroczenia w wir przygody.

 

Virid-a-mud

Wspominałem, że zakończenie Ilhalani jest otwarte, a oto i dalsze przygody bohaterek z poprzedniej historii. Jak wiecie należy ostrzec mieszkańców Arda-a-mud przed nadchodzącym zagrożeniem.Kobiety docierają do miasta, gdzie spotykają się z kupcem Telivianem. Przy okazji dowiadujemy się dlaczego Sylia jest niechętna wobec Ardy.

Zbytnio nie będę zdradzać więcej informacji, aczkolwiek powiem tak: czuć, że bohaterki przejmują się całą sytuacją i nawet jeśli przez moment próbują skupić uwagę na czymś innym, to jednak żyją świadomością, że coś wisi w powietrzu, co bardzo, ale to bardzo mnie cieszy, gdyż świadczy o tym, że bohaterki nie są pustymi kukiełkami, które mają rolę do odegrania na scenie.

Na pewno tutaj należy pochwalić autora za odmalowanie topografii miasta, gdzie w przeciwieństwie do większości autorów nie wahał się wspominać o panującym brudzie, gwarze, ba opisywał zapachy, hałasie i ważne obiekty. Wspominałem na początku tekstu o podobieństwach do Władcy Pierścieni. W tym tekście pojawia się nazwa Arda, gdzie u Tolkiena nazwa określała królestwo w którym miały żyć dzieci Eru Iluvathara, zaś Henryk Tur nadał tę nazwę rzece.

Natomiast drugim podobieństwem są niejakie hory, jak dla mnie przypominają one nazgule, którym poruszał się choćby Czarnoksiężnik. Być może nie mam racji i tylko czepiam się dla zasady, ale coś czuje, że racja jest po mojej stronie, a przynajmniej pewna jej część.

A tak, to co mogę powiedzieć? Na pewno mamy solidny tekst, który uważam za najlepszy. Sceny potyczek jakie tam się działy na moje oko przebijają choćby słynną „Bitwę na Polach Pelennoru”. Jest krwawo i brutalnie, acz nie wulgarnie.

Czuć napięcie, ba nawet do końca historii nie wiemy jakie straty będą po stronach obrońców i kto tak na dobrą sprawę ma szansę przeżyć. Aczkolwiek epilog budzi parę pytań odnośnie magii, ale jedno wiem na pewno; magia parzy i nie zawsze działa tak, jakby chciano.

 

Litiv Davo

Głównym bohaterem czwartej historii jest kapitan Zundar Ergendar. Przebywa wraz z żołnierzami w górskiej twierdzy Nagdugad. Mężczyzna zbliża się powoli do czterdziestki i z krótkiego opisu można wywnioskować, że przegrał życie.

Co z tego, że nieźle zarabia, skoro nie widzi dla siebie przyszłości i większość pensji przepuszcza na alkohol i tanie wesołe dziewczynki. Aż dziwne, iż autor nie uśmiercił postaci jakąś chorobą weneryczną.

W każdym razie Zundar zostaje wezwany do lochów, gdzie niejaki kapitan Metergen (niezbyt lubiany przez Ergendara, relacja na wzór Torpedy z Bombą, ale w delikatnej wersji) przesłuchuje pojmanego ugundczyka. Ergendar decyduje się na klasyczne przesłuchanie jeńca przy użyciu tortur, w tym celu korzystają z usług Hentiego (lokalnego kata). Szybko okazuje się, że ugundczyk chce odzyskać przedmiot z pewnych podziemi, gdzie są bajeczne skarby.

Perspektywa nagłego wzbogacenia się jest wielce kusząca, wobec czego Zundar postanawia pomóc więźniowi oraz bierze kata jako pomocnika, wobec czego w tajemnicy przed wszystkimi opuszczają twierdzę i wyruszają ku przygodzie.

Dalej nie będę opowiadać fabuły. Jedynie tradycyjnie zaznaczę, żebyście zwrócili uwagę na postać kapitana, czy kata, choć przy Hentim należałoby się zatrzymać. Bo to pechowy na swój sposób mężczyzna.

Sierota, niezbyt urodziwy, niemowa no i kat. To wystarczy, aby ludzie go nienawidzili i stronili jak najbardziej jest to możliwe, w dodatku kpili z niego Nie mniej z perspektywy czasu mam wrażenie, że to on tak naprawdę był głównym bohaterem.

Gdyż pod koniec opowiadania dokonuje pewnego „bohaterskiego czynu” o czym wolałbym nie mówić, bo i tak większość z was mogłaby uznać, że za mocno opowiadam treść każdej historii. Oczywiście zakończenia nie zdradzę, ale wpisuje się ono w dojrzały klimat świata. Bohaterowie nie są krystaliczni, mają swoje na sumieniu, nie mniej każdy na swój sposób pragnie szczęścia, tak jak my w naszym prawdziwym, szarym świecie…

 

Ludzie ze wsi muszą umrzeć

Ostatnie, a zarazem najkrótsze opowiadanie. Bohaterem jest mężczyzna w podeszłym wieku imieniem Argrim Fraheim. Towarzyszy mu Fral – dwunastoletni wnuk. Wędrują po lesie tuż niedaleko góry Madagar. Mają zanocować, kiedy natrafiają na nieznajomego tiriana. Obcy nie ma złych zamiarów, ba postanawia opowiedzieć chłopcu pewną historię, jedyne co to jego dziadek wydaje się spięty podczas całego spotkania, ale nie będę wyjaśniać czemu.

Cóż mogę powiedzieć? Ciekawe opowiadanie, które może posłużyć do celów dydaktycznych jak i na maturze ustnej, jeśli egzaminator poprosi o motywy przebaczenia w literaturze. Także jeśli planujecie zdawać maturę, koniecznie przeczytajcie to opowiadanie!

 

PODSUMOWANIE:

Powtórzę słowa Rafała Dębskiego: „To naprawdę świetna powieść” i tyle powinno wam wystarczyć. Bo faktycznie „Droga Honoru” Henryka Tura jest dopracowaną książką od A do Z. Może poza tym Eterem, ale i tak wypada znakomicie na tle tych wszystkich powieści produkowanych jako swoista fuzja książek Sapkowskiego, Martina i Tolkiena podlane sosami z gier.

Tymczasem Henryk tur swoim dziełem wyraził hołd klasycznej fantastyce spod znaku miecza i magii. Wykreował dojrzały świat w którym nie było wybrańców, gdzie każdy mógł w zasadzie skoczyć sobie do gardła, aczkolwiek potrafiono pomimo różnic rasowych, poglądowych czy kulturowych zawrzeć względny sojusz lub nawiązać nici porozumienia czy przyjaźni.

I mógłbym tak jeszcze opowiadać wam jak tu jest pięknie, super i, że autor jest geniuszem, ale zamiast tego powiem tyle: Przeczytajcie i sami oceńcie, bo dla mnie ta książka jest odkryciem roku 2024!

Wobec czego postanowiłem nagrodzić ją naprawdę wysoką oceną, w końcu autor solidnie na nią zasłużył. Z każdego pomysłu wycisnął ostatnie soki. Gdyby wyciąć elementy magiczne, świat dalej rządzi się rzeczywistymi prawami, więc dlaczego by go wysoką notą nie nagrodzić?

I jeżeli w przyszłym roku będzie możliwość nominowania „Drogi Honoru” do nagrody imienia Janusza Zajdla, autor zostanie osobiście przeze mnie nominowany lub oddam na niego głos, jeśli wydawca, czy ktoś inny mnie w tym ubiegnie!

 

W tym miejscu dziękuje wydawnictwu Drageus Publishing House za otwarcie się na nurt fantastyki spod znaku miecza i magii i życzę wam jak najwięcej wydanych dobrych książek jak ta lub jeszcze lepszych i cóż mogę jeszcze dodać? Ano, podziękowanie za nadesłanie egzemplarza do opinii.

A Ty Henryku Turze pod egidą Drageusa nie pójdziesz na marne! Tak rzecze ja, Karol Król!

 

Pozdrawiam!

OCENA: 10/10

 

LINK DO ZAKUPU KSIĄŻKI:

https://www.taniaksiazka.pl/droga-honoru-henryk-tur-p-1982349.html?q=droga+honoru&sgtype=prodonecol

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając z tej strony, zgadzasz się na nasze Warunki użytkowania.