widziałem kopał w Wiedźminie, to ja pokopię w Falloucie
Po jak do tej pory 84 przegranych na jednej postaci godzinach stwierdzam: wilk nie jest taki zły, jak go malują. Nie jest to Fallout w pełnym tego słowa znaczeniu (jako początkowy sukcesor Wasteland), a taka bethesdowa wariacja na jego temat. Niemniej - to ciągle zaskakująco dobra gra. Nawet Sanktuarium rozbudowałem o kilka chałup, żeby zobaczyć czy zabawa w budowniczego prowadzi do czegoś ciekawego. Nie prowadzi Sztuka dla sztuki.
System dialogów został wyprany z resztek charakteru z części 3 i New Vegas, a odgrywanie postaci sprowadza się do składania w nowy sposób perków tak, by wygodniej zabijać tony wrażych stworów, czające się w każdej dziurze. Nie ma tu wiele do roboty prócz strzelania i oglądania widoczków.
Doturlałem się w czasie rozgrywki do 36 poziomu, ignorując ułatwiacze w rodzaju pancerza wspomaganego. Spotkanie ze Szponem Śmierci tuż przy Graygarden skończyło się śmiertelnym zatruciem ołowiem po kilkunastu sekundach duszenia spustu. Nawet mnie nie drasnął. Zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie zbliżam się do granicy “boskości”, znanej ze wszystkich gier tego studia, więc włączyłem na próbę tryb Przetrwania. Jak na moje oko, to jest dokładnie to samo, prócz sztywnej konieczności dobrania atrybutów tak, by każdego dnia nie chorować. No i trudniej jest, bo dużo bardziej trzeba zwracać uwagę na pasek życia, a stimpaki nie “wchodzą” tak łatwo, jak w zwyczajnej grze. Jeśli ktoś szuka surwiwalu, to zdecydowanie nie ten adres.
Tak czy siak - jeśli uchował się jeszcze ktoś, kto w Fallouta 4 nie grał, bo np. odrzuca go kierunek, w jakim seria podąża - polecam się mimo wszystko przełamać
PS: jedyne zadanie stricte fabularne jakie zrobiłem do tej pory, to rozpytać o dzieciaka. Skierowali mnie do Diamond City, w którym jeszcze nogi nie postawiłem i - z uwagi na problemy z kartą graficzną - pewnie w tej rozgrywce nie postawię. Przypomina mi się Skyrim, w którym przez 3/4 czasu gry zwyczajnie nie chciało mi się wdrapywać do Siwobrodych, a potem byłem już tak zblazowany, że gra powędrowała na zakurzoną półkę.