Prolog
- Łukasz co się stało? - zapytał jeden z pracowników elektrowni mnie przez
krótkofalówkę.
- Nie wiem, ale podejrzewam że wybuchł reaktor nr 4. - odpowiedziałem.
Jedyne co później słyszałem to rozkaz ewakuacji elektrowni i 2 silniejszy wybuch.
- Co to ku*** było? - pomyślałem.
Nagle zobaczyłem jak zbliża się do mnie jakiś dym. Poczułem metaliczny posmak w ustach. Wybiegłem z budynku jak najszybciej lecz usłyszałem wołanie o pomoc w
mojej krótkofalówce. Najpierw nie zwracałem uwagi na te wołania, lecz im bliżej byłem wyjścia z elektrowni wym one się nasilały. Wtem usłyszałem znajomy głos który mówił „ Łukasz pomóż nam, jesteśmy uwięzieni za metalowymi drzwiami w pracowni reaktora nr 4”. Pobiegłem tam ile sił jeszcze miałem w nogach. Jakoś po 15 min. udało nam się wyjść z elektrowni. Poszedłem zobaczyć zniszczenia jakie wyrządził wybuch. Gdy zobaczyłem ogrom zniszczeń to powiedziałem
-Ja pier***, ładnie wyjeb***.
Spojrzałem na mój licznik Geigera i jak zobaczyłem na skali ponad 1000 MR/s to powiedziałem
- Spierdala**.
Wątek główny
Jest rok 2012. Ja i moi kumple siedzimy w barze „100 radów”. Nagle podchodzi do nas jakiś gościu i mówi
- Nie zechcieli byście wybrać się do centrum zony? - powiedział do naszej 4.
- A jeśli tak to powiedz nam co jest tam ciekawego. - powiedział nerwowo Misza.
Misza był osobą dość spokojna ale też dosyć nerwową, miał czarne krótkie włosy i piwne głębokie oczy którymi jak spojrzał to aż każdy uciekał ze strachu.
- Misza daj spokój. - powiedział Grzegorz.
Grzegorz był Polakiem który zna język rosyjski, procował z nami w CNPP. To on wołał mnie na pomoc przez krótkofalówkę. I gdybym go nie uratował to bym miał wyrzuty sumienia bo był moim najlepszym kumplem. Grzegorz miał długie jasne włosy, niebiesko-błękitne oczy.
- Spokój panowie!! - wykrzyknął Wasiliew
Wasiliew był szatynem o zielonych oczach. Dołączył do naszej paczki razem z Miszą. Razem tworzymy zgraną grupę
-W centrum zony jest elektrownia, masa artefaktów i podobno monolit o nazwie „Spełniacz Życzeń” - powiedział nieznajomy.
Już chciałem wycelować do tego gościa i podać mu serię z mojego AK-47, lecz Grzegorz mnie powstrzymał. Ten AK był moim prywatnym karabinem i dostałem go za zasługi w wojsku. Po czym nieznajomy odszedł od naszego stoliku przy którym siedzimy.
- Idziemy do Kordonu! - wykrzyknąłem.
- Ale po co do Kordonu, przecież tam są same koty. - powiedział Wasiliew.
- Zobaczysz. - Odpowiedziałem
Wyruszyliśmy z samego ranka bo droga była dosyć długa i uciążliwa. Byliśmy na Wysypisku gdy nagle Misza padł. Wiedzieliśmy że to snajper. Jako że ja służyłem w wojsku jedyny z nich miałem w plecaku Wintara BC . Oddałem strzał w miejsce z którego padł strzał i po chwili usłyszałem głuchy odgłos ciała uderzającego o ziemię. Nagle mi się przypomniało że mamy rannego ale za późno, bo zobaczyłem że Wasiliew i Grzegorz się nim zajęli. Po chwili wyruszyliśmy w dalsza drogę.
Koniec części I
Część II niebawem o ile powstanie :P
Jest to mój pierwszy napisany tekst w całym moim życiu więc proszę surowo nie komentować.
Dziękuję za przeczytanie i zapraszam do czytania kolejnych części.