Gość Opublikowano 9 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 9 Maja 2017 Prypeć - porzucone miasto w sąsiedztwie elektrowni atomowej. Wszyscy znamy je jako arenę walk pomiędzy stalkerami każdej frakcji a Monolitem, broniącym dostępu do ich "świętego kamienia". Abstrahując od gry, miasto jest smutnym pomnikiem katastrofy, która z dnia na dzień pozbawiła ludzi ich dotychczasowego życia, a wiele żyć, zupełnie dosłownie, pochłonęła. Prypeć jest opuszczona od 30 lat i taka ma pozostać. Chyba, że wpuścimy do niej Polaków. Bo nasz naród, jak zapewne wiecie, znany jest na świecie z kilku, nie zawsze chlubnych cech: w pewnych okolicznościach zamiłowania do cudzej własności, pracowitości (ale także lenistwa), mocnej głowy oraz umiejętności radzenia sobie w każdej sytuacji. Słowem: jeśli kiedyś będziecie mieli problem z rozwścieczonym wielbłądem na szczycie lampy ulicznej, to w pierwszej kolejności wezwijcie naszego rodaka - jest największe prawdopodobieństwo, że sobie z tym poradzi. Analogicznie, jeśli wyślemy kilku Polaków do opuszczonego miasta, wyposażając ich w agregat prądotwórczy, istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że nie tyle zasiedlą miasto, co spróbują je "naprawić". Tak też się stało podczas blisko 100 dni, które ekipa Napromieniowani.pl spędziła w Zonie. Po raz pierwszy od 30 lat, jedna ze szkolnych sal w Prypeci rozświetliła się za sprawą oryginalnych lamp. Następnie wyczyn udało się powtórzyć w innych salach, na korytarzach, w szpitalu, a nawet na ulicach i dachach budynków. Światło w takim miejscu jak Prypeć ogląda się nienaturalnie. Chętnie pograłbym w moda, który tchnąłby elektryczność w tereny zabudowane - za sprawą anomalii, czy czegokolwiek innego; świat przestawiony jest na tyle elastyczny, że można wybrnąć z takiego pomysłu z tarczą. Tyle, że nie łączy się nijak z realnym - Świadomość Z nawet, jeśli istnieje, nie spowodowała drugiego incydentu w elektrowni, a Zona w obecnym kształcie niewiele ma wspólnego z tą "grową". Bo wiecie, nie zrozumcie mnie źle, ale Prypeć to nie tylko miasto. To ponury pomnik ku pamięci wszystkich żyć straconych metaforycznie (przesiedlenia) i dosłownie (likwidatorzy). To nowotwór - narośl porażki na zdrowym organizmie postępu technologicznego. Przypomina ludzkości o błędach, a także przestrzega przed ich popełnianiem w przyszłości. To Strefa Wykluczenia, oddana we władanie naturze, w której nawet ci nieliczni, żyjący tam ludzie, radzą sobie bez dostępu do bieżącej wody i elektryczności. Odpalanie tam lamp, nawet na chwilę, jest trochę jak taniec na nagrobkach, czy krzyż zanurzony w słoiku z moczem; niektórzy mogliby to nazwać dobrą zabawą lub, w drugim przypadku, sztuką, ale jest zakłócaniem pewnego porządku, który z zasady należy pozostawić w spokoju. Wrzucam kilka zdjęć do spojlera, poniżej link do źródła, gdzie możecie zobaczyć ich więcej. Wszelkie materiały należą do Napromieniowani.pl, ale tekst jest tylko i wyłącznie mój, więc gdyby kogoś korciło, to NIE ZGADZAM SIĘ NA KOPIOWANIE. Spoiler A teraz oddaję pałeczkę Wam, stalkerzy. Powiedzcie, co o tym sądzicie. link: https://www.facebook.com/Napromieniowani Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
tom3kb Opublikowano 9 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 9 Maja 2017 Cytuj Odpalanie tam lamp, nawet na chwilę, jest trochę jak taniec na nagrobkach, czy krzyż zanurzony w słoiku z moczem Albo trochę taka anomalia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Nieaktywny Opublikowano 9 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 9 Maja 2017 Szkoda tego miasta , takie było piękne... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.