He...ze trzydzieści lat temu pojechaliśmy na wczasy z zakładu pracu ojca i po powrocie stwierdzilismy że w mieszkaniu zalęgły się myszy. Na dziewiątym piętrze ! A że pulapki słabo działały, ktoś wymyślił ze sprowadzimy kota...no ale mama znowu za kotami nie przepada...no i przypomniałem sobie , że kolega z klasy ma jeża...który podobno to jeż jest drapieżnikiem i myszami się żywi. Ło matko , co żeśmy z tym jeżem mieli. Nie dosć , że w kuchni tłukł sie butelkami i szeleścił w papierach przez całą noc , to na koniec wlazł za kaloryfer ( taki płaski , nie żeberkowy ) i nie mógł wyjść, więc tata musiał go zdemontować...kaloryfer oczywiscie , nie jeża. A myszy same się wyniosły w koncu.