Skocz do zawartości

Paradoks Fermiego to nasz model biznesowy


trurl3

Rekomendowane odpowiedzi

Niedawno otrzymałem kolejna subskrypcję strony z literatura sci-fi i po przeczytaniu jednego z opowiadań nie mogłem się powstrzymać, żeby go nie przetłumaczyć. A skoro już, to zamieszczam je tutaj ku uciesze zainteresowanych. Przedstawia ciekawe spojrzenie na problem "Milczenia kosmosu".

Paradoks Fermiego To Nasz Model Biznesowy

Napisała Charlie Jane Anders

Ilustracja Chris Buzelli

Tłumaczenie trurl3

Poszukiwanie nowych cywilizacji ma to do siebie, że każde odkrycie przynosi ze sobą dzień wymiotów. Nie ma sposobu na obudzenie się z tysiącletniego Intersnu bez uczucia skręcania i gniecenia wszystkich żołądków, jak by chciały wywrócić się na lewą stronę. A najgorsze było to, że Jon zawsze budził się z jednoczesnym uczuciem głodu i nudnościami.

Tym razem Jon zaczął rzygać jeszcze zanim autosystemy zdołały wydobyć go z otuliny Intersnu. Opadł na zad i zwymiotował jeszcze trochę, pomimo iż czuł naglącą konieczność zassania smaków poprzez otwory alimentacyjne. Tęsknił za Toku, choć przecież widział ją kilka minut temu, czasu subiektywnego.

Inicjator nie miał dość przyzwoitości, by pozwolić Jonowi na dokończenie rzygania, i zaczął sprawozdanie na temat najnowszych odkryć. "Odebraliśmy—”

"Daj—" Jona znowu rzuciło. Wyglądał jak dziecięca szmaciana lalka na gładkiej zielonej podłodze, z ciałem zbyt owalnym od długiego leżenia, tak że jego twarz robiła grymasy z wysokości mostka. "Daj mi chociaż moment."

Inicjator odczekał dokładnie jeden moment, i zaczął znowu. "Jak już powiedziałem," brzęczał komputer, "odebraliśmy zarówno ślady promieniowania jak też Emisji Kulturowej z planety."

"Czyli jak zwykle. Cywilizacja technologiczna, a potem Zamknięcie." Wyjąkał Jon odwykłymi od mówienia mackami mownymi, które splatały się wokół otworów alimentacyjnych. Jego wymioty już prawie zniknęły z podłogi, dzięki automatycznym systemom czyszczącym statku.

"Jest tylko jedna rzecz." Inicjator zaćwierkał, imitując dźwięk macek mownych zasupłanych w zakłopotaniu. "Emisja Kulturalna wydaje sie być kontynuowana także po Zamknięciu."

"Oh." Jon zadrżał, pomimo doskonałej regulacji temperatury w podobnej do macicy Komorze Budzenia. "To nie powinno się wydarzyć." Całym sensem Zamknięcia było to, że nic już nie działo się później. Nigdy więcej. Przynajmniej nie dolegały mu już żołądki (jak na razie) a Inicjator odpowiedział wpompowaniem większej ilości zapachów do mieszanki metanowo-azotowej w komorze.

Jon spędził dwa milimomenty na studiowaniu emisji z tej planety, trzeciej w kolejności od pojedynczej gwiazdy. Inicjator ciągle przypominał mu, że powinien obudzić Toku, jego szefa/partnerkę, przedstawiając pełny raport. "Tak, tak," powiedział Jon. "Wiem. Ale najpierw dobrze byłoby wiedzieć, co powiedzieć Toku. To nie ma sensu." Poza tym chciał się oczyścić, może przyjąć trochę bąbelków w rzęski na plecach, zanim Toku go zobaczy.

Kiedy Jon pomyślał o Toku wracającej do życia i pozdrawiającej go, poczuł trzepotanie w najgłębszym żołądku. Kiedy tylko Jon był z dala od Toku, czuł sie szaleńczo w niej zakochany - a kiedy był z nią, doprowadzała go do obłędu i wtedy chciał tylko znaleźć się jak najdalej od niej. A ponieważ dzielili razem trzypokojowy statek kosmiczny przez milion lat, ta dynamika rozgrywała się raczej w czasie rzeczywistym.

Jon spróbował zebrać fakty: On i Toku spali około dwóch tysięcy lat, dłużej niż zwykle. Inicjator ustalił, że mała planeta doznała masywnego atomowego błysku, charakterystycznego dla okładania się nawzajem przez ludzi atomówkami. A potem oni nadal wysyłali elektromagnetyczne reprezentacje godów czy też wybierania lidera.

"Co za gówno!" Jon chlasnął sferę wizyjną jednym ze szpiczaków. "Cały sens Zamknięcia polega na tym, że wszystko jest skończone zanim się dowiemy, że w ogóle istnieli."

"Co masz zamiar powiedzieć Toku?" zapytał Inicjator.

Toku nienawidziła, kiedy Jon przedstawiał jej niekompletne dane. Zgodnie ze zwyczajem, przez ostatnie pół miliona lat dowodzili statkiem na zmianę, dopóki oboje nie zgodzili się, że Toku była lepsza w podejmowaniu decyzji.

Jon już zaczął mocowanie setek pasków materiału, które stanowiły jego uniform, wokół stawów rąk i nóg. Nienawidził tego szykowania się, ale Toku zawsze budziła się w jeszcze gorszym nastroju, niż on sam. Jego fotel stopił się z podłogą, a ze ściany ziewnęło łóżko więc mógł wreszcie rozciągnąć się na całą długość.

"Myślę, że powiem jej co wiemy, niech sama zrobi wywołanie. Najprawdopodobniej mieli małe Zamknięcie, jakiś czas utrzymali Kulturę, aż przyszło ostateczne Zamknięcie. To drugie mogło nie być radioaktywne. Mogło być biologiczne, lub klimatyczne. Nieważne. Wszyscy kończą w ten sam sposób."

Jon przynajmniej miał dość przyzwoitości, by pozwolić Toku skończyć opróżnianie żołądków i powarczeć na próby aromatoterapii podejmowane przez Inicjatora, zanim zaczął bombardować ją danymi. "Hej, kochanie," powiedział Jon. "Ależ te dwa tysiące lat przeleciały, co? Czas pomiędzy nowymi cywilizacjami staje się coraz dłuższy i dłuższy. Można by prawie pomyśleć, że Wielki Dochód został osiągnięty."

"Podaj mi tylko wynik," mruknęła Toku.

"No cóż," powiedział Jon. "Wiemy, że są dwunożni, tak jak my. Maja osobne otwory do oddychania i przyjmowania pożywienia, w wielkim wyrostku powyżej ciała. I maja całą masę języków, które ciągle próbujemy odcyfrować. Zidentyfikowaliśmy złom techniczny orbitujący wokół ich świata, co zawsze jest dobrym znakiem. I, eh . . . wydaje nam się, że mogli przeżyć."

"Co?" Toku skoczyła na równe nogi i zatoczyła się, ciągle jeszcze słaba, żeby spojrzeć ponad ramieniem Jona na ich glob. "To niemożliwe."

"To samo i ja powiedziałem. I co zrobimy? Gniazdo zaleca, żeby się nie zbliżać jeśli myślimy, że jest tam żywa kultura, prawda? Z drugiej strony, to może potrwać nawet dłużej niż dwa millenia, zanim znajdziemy następną cywilizację."

"Zostaw to mnie," powiedziała Toku, wchłaniając energetyzujące smaki i powoli odzyskując swój piękny, okrągły kształt. Jej macko mowne splotły się wokół otworów alimentacyjnych. "Chyba zrobimy założenie, że nie przeżyli. Tak jak powiedziałeś: Prawdopodobnie trzymali się jakiś czas, póki nie nadszedł koniec."

Podróże kosmiczne sa, jakie są, Jon i Toku mieli miesiące na rozważania, zanim dotarli do planety, która oczywiście nazywała się Ziemia. (Te cywilizacje prawie zawsze nazywaja swoje światy "Ziemia".) Przez dwa z tych miesięcy, Inicjator pomyłkowo uważał, że głównym językiem planety było cos zwane Hispanda, zanim zorientował się, że były dwa główne języki: Hiszpański i Mandaryński.

"Wszystko się zgadza," upierała się Toku . "Są wyjątkowo agresywni, zwariowani na punkcie seksu i skoncentrowani na władzy. Innymi słowy, są jak wszyscy inni. Absolutnie nie ma innej możliwości."

Jon nie chciał zwracać uwagi na fakt, że Toku i on właśnie spędzili dwa ostatnie dni na uprawianiu seksu w jego komorze. Może to nie znaczy, że są zwariowani na punkcie seksu, a tylko po prostu zakochani.

"Mówię ci, szefie," Jon powiedział. "Obserwujemy kulturę, która dla której Zamknięcie stanowi wydarzenie historyczne."

"Takie rzeczy się nie zdarzają." Toku stuliła swoje wszystkie szpiczaki.

Była tylko jedna droga, aby to ustalić. Kilka tygodni później zanurkowali w przestrzeń realną i zajęli pozycję na orbicie wokół Ziemi.

"No i?" Toku pochyliła się nad Jonem i jej oddech owiał jego plecy, czego szczerze nienawidził. "Co my tu mamy?"

"Patrzę." Jon zgarbił się nad sferą. "Tony wspaniałego metalu, część nawet na orbicie. Zdecydowanie duża radioaktywność. Można by podgrzać gumowa lalę w ciągu sekundy." nagle przypomniał sobie, że Toku nie lubi takich tekstów, nawet podczas seksu, i szybko pociągnął dalej . "Widzę tam w dole zrujnowane miasta, i . . . oh."

Sprawdził podwójnie, a nawet potrójnie aby upewnić się, że nie patrzy na historyczne ślady.

"Tak, rzeczywiście są impulsy elektromagnetyczne," powiedział Jon. "I ludzie. Jest jedno duże skupisko na tej wielkiej wyspie. Lub małym kontynencie." Wskazał gestem masę lądową, która niefortunnie miała kształt gumowej lali i mogła przypomnieć Toku jego teksty chwilę wcześniej.

Toku patrzyła jak Jon powiększał obraz. Była tam jedna wieża, niczym gigantyczna totem, ze świecącymi na niej milionami świateł. Pojedyncza struktura zawierająca miasto pełne ludzi, z czubkiem błyszczącym mocniej niż reszta. Ci ludzie stosowali hierarchię jak i wszyscy inni, więc szczyt był prawdopodobnie miejscem, gdzie mieszkał lider (lub liderzy).

"Opcje," powiedziała Toku.

Jon prawie zaoferował kilka opcji, ale w porę zorientował się, że pytanie nie było skierowane do niego.

"Możemy odlecieć," powiedziała Toku, "i poszukać innej cywilizacji. Co może zając kilka tysięcy lat przy szczęściu, które mamy ostatnio. Możemy zostać tu i poczekać aż wymrą, co może zając tylko kilkaset lat. Możemy wejść spowrotem w Intersen i polecić Inicjatorowi, żeby nas obudził kiedy wszyscy będą martwi."

"Ale to wygląda tak . . . smacznie," Jon westchnął. "To znaczy, tylko popatrz. Wszystko jest doskonałe. Gazy, materiały radioaktywne, przetworzone metale, to wszystko już tu jest. Jak oni maja czelność ciągle żyć?"

"Oni to robią po prostu tobie na złość." Toku roześmiała się i Jon poczuł dreszcz nerwowej afektacji w rzęskach na plecach.

Wymknęła się spowrotem do swojej komory aby przemyśleć opcje, podczas kiedy Jon oglądał transmisję z planety. Rozzłościło go odkrycie, że niedobitki nie mówiły ani po Hiszpańsku ani po Mandaryńsku, a w jakimś zupełnie innym języku. Inicjator pracował nad schematem, ale to potrwa dni.

"Okay," powiedziała Toku kilka MM później. "Wracamy do Intersnu, ale tylko drugiego poziomu, żeby lata stały się momentami. W ten sposób przebudzenie nie będzie aż tak wymiotne. Inicjator delikatnie nas wyprowadzi, kiedy już wszyscy będą martwi."

"Jasne, szefie," powiedział Jon, lecz nagle uderzyła go nieprzyjemna myśl. "A co będzie, jeśli oni nie wymrą? Inicjator może nas nigdy nie obudzić."

"To się nie może zda—" Toku podniosła jeden szpiczak powyżej otworu alimentacyjnego zanim odczyniła urok. "Jasne. Taak. Upewnijmy się, że Inicjator obudzi nas po tysiącu lat, jeśli te dranie do tej pory nie zrobią ze sobą porządku."

"Jasne." Jon zaczął korygować parametry Inicjatora, po prostu aby być pewnym, że nie zasną na zawsze. Coś ryknęło na panelu w pobliżu jego sfery i zapalił się wskaźnik, którego nigdy do tej pory nie widział w stanie aktywnym. "Uh, co za dziwne światełko. Co to za lampka? Czy to szczęśliwa lampka? Powiedz mi, że tak."

"To jest monitor kontaktów zewnętrznych," zamruczał Inicjator. "Ktoś na powierzchni planety próbuje do nas mówić. W tym języku, nad którego odszyfrowaniem właśnie pracuję."

Tylko kilka MM zabrało Inicjatorowi odszyfrowanie wiadomości. "Uwaga, pojazd z [poza światem rodzinnym]. Proszę się zidentyfikować. Jesteśmy [nie-agro] ale będziemy się bronić, jeśli zostaniemy zmuszeni. Mamy [radioaktywne pociski] wycelowane w wasz pojazd. Chętnie przyjmiemy waszą [pokojowa współpraca]. Proszę odpowiedzieć."

"Możemy odpowiedzieć w ich języku?" spytała Toku.

Inicjator zamilkł na chwilę, po czym powiedział, że tak. "Powiedz im, że przybyliśmy z innej gwiazdy i jesteśmy na misji badawczej. Jesteśmy pokojowo nastawieni, ale nie mamy życzenia kontaktów. Wyjaśnij im, że wkrótce odlatujemy."

"Odlatujemy?" zapytał Jon, kiedy Inicjator wyemitował w dół wiadomość, przetłumaczona na "Angielski".

"Mam już tego dosyć." prychnęła Toku. "Nie dość, że przeżyli własne Zamknięcie, to jeszcze nam grożą Zamknięciem. Ktoś inny sprawdzi ich za kilka tysięcy lat. W najgorszym przypadku będziemy musieli trochę przekroczyć nasz kredyt w Stacji Handlowej."

"Wystrzelili coś," zgłosił Inicjator. "To nie pocisk. To pojazd. Dotrze do naszej pozycji w ciągu kilku MM."

Obserwując błysk podnoszący się z powierzchni planety, Jon poczuł dziwną sensację, niezbyt odległą od mieszaniny głodu i nudności które czuł po obudzeniu z Intersnu: ciekawość.

"Musisz przyznać, szefie, że to może być interesujące. Pierwsza żyjąca cywilizacja, którą udało się spotkać w ciągu milionów lat odwiedzania innych światów. Nie chcesz wiedzieć jacy oni są?"

"Chciałabym tylko, żeby mieli dość przyzwoitości, by być martwymi," westchnęła Toku. "To zdecydowanie najlepsza rzecz w innych cywilizacjach: ich 100 procentowa śmiertelność."

Mała jasna kropka zbliżała się, a Toku nie zrobiła nic, aby usunąć ich z przestrzeni realnej. Chyba musi doświadczać tych samych męczarni ciekawości co Jon. Nie można było powiedzieć, że kontaktowali się z tymi ludźmi celowo, więc nikt nie może mieć pretensji do Jona lub Toku o przelotny kontakt.

Jon sięgnął swoim lewym dolnym szpiczakiem i pogłaskał Toku, a ona odpowiedziała delikatnym uściskiem.

"O ile chcesz się założyć, że lider ich cywilizacji jest na tym statku, w atawistyczny sposób okazując władzę?" Toku prawie zachichotała. "To będzie zabawny widok. Zwłaszcza, że tyle razy widzieliśmy końcowy rezultat, chociaż . . ."

"Taak," powiedział Jon. Oboje czekali, które z nich okaże się większym tchórzem, i usunie statek z realnej przestrzeni, zanim przybędzie ten pojazd.

"Ziemski" statek zbliżał się, próbując wykonywać coś w rodzaju manewrów dokujących. Inicjator wypróbował kilka rożnych podejść zanim w końcu otoczył "śluzę powietrzną" statku gości polimerowym kokonem. Inicjator nie był w stanie wytworzyć powietrza, którym "Ziemianie" mogliby oddychać, ale mógł przynajmniej przygotować dla nich pomieszczenie z kontrolą temperatury w ładowni.

Trójka "Ziemian" przeszła do pomieszczenia i zorientowała się, jak usiąść w krzesłach, które przygotował dla nich Inicjator. Ich postacie wyglądały śmiesznie: Mieli wydłużone ciała, z "głowami" wystającymi powyżej wszystkiego, jak gdyby każda osoba była miniaturową hierarchią. "Jestem Renolz. jesteśmy tu [stan nieagresji]," powiedział lider "Ziemian".

Jon wystukał na swojej sieci komunikacyjnej coś w rodzaju ogólnego "miło was widzieć", co Inicjator przetłumaczył na "Ziemski."

Powoli, stopniowo, "Ziemianie" przekazali, że pochodzą z miasta-państwa zwanego Sidni. I że każdy kto pozostał żywy na "Ziemi" był sługą kogoś zwanego "Jondorf", który kontrolował przedsiębiorstwo dochodowe "Dorfco." Reszta "Ziemian" zginęła setki lat temu, ale kilka milionów ludzi przeżyło wewnątrz megastruktury "Dorfco".

"Zawsze mieliśmy [optymizm/wiara] że nie jesteśmy sami we wszechświecie," powiedział lider po kilku MM konwersacji. "Czekaliśmy tak długo."

"Nigdy nie byliście sami," Jon wystukał odpowiedź na swojej sieci komunikacyjnej. "Zrobiliśmy wielu innych takich jak wy, mniej lub więcej, ale jesteście pierwszymi, których spotkaliśmy żywymi." nacisnął "wyślij" zanim Toku zdążyła krzyknąć na niego, żeby się zatrzymał.

"Co do gnijącego trzeciego żołądka Pana Śmierci wydaje ci się, że robisz?" Toku odepchnęła Jona od kom-sieci. "Nie powinieneś im tego mówić."

"Oh! Przepraszam. Wymknęło mi się!" Jon wyciągnął krzesło z podłogi po drugiej stronie kom-sieci i usiadł na nim, by obserwować z bezpiecznego dystansu.

W rzeczywistości, Jon zdecydował się powiedzieć "Ziemianom" prawdę, ponieważ znowu miał ten spazm głodu/nudności. Chciał zobaczyć jak zareagują.

"Co powiedziałeś?" Renolz odpowiedział po chwili. "Powiedziałeś, że nas zrobiliście?"

"Nie," Toku wystukiwała pospiesznie na kom-sieci. "To był błąd w tłumaczeniu. Chcieliśmy powiedzieć, że znaleźliśmy was, a nie że zrobiliśmy. Proszę zignorować ostatnią wypowiedź. W każdym razie, teraz opuścimy wasz system gwiezdny na zawsze. Opuścicie nasz statek i znikniemy, zanim się obejrzycie."

"To nie był błąd w tłumaczeniu." Ze sposobu, w jaki się trząsł wynikało, że Renolz był podniecony. "proszę, powiedzcie nam o co chodziło."

"O nic. Nie chodziło o nic. Czy możecie teraz opuścić nasz statek? Odlatujemy stąd."

"Nie wyjdziemy, dopóki nie wyjaśnicie."

"Opcje," powiedziała Toku, i tym razem Jon dobrze wiedział, że lepiej nic nie mówić. Wystawiła na niego w złości swój separator smakowo/gazowy. "Moglibyśmy wyrzucić 'Ziemian' w przestrzeń, ale nie jesteśmy mordercami. Moglibyśmy ich przeczekać, ale mogą wystrzelić swoje pociski i zniszczyć nas. Moglibyśmy odlecieć i zabrać ich ze sobą, ale wtedy się uduszą. A my nie jesteśmy mordercami."

"Dlaczego po prostu im tego nie wyjaśnić?" Jon nie mógł się powstrzymać od zadania pytania.

"To zostanie zapisane na stałe w twoich aktach." oczy Toku zebrały się w oczywistej groźbie. Jon skulił się w kącie.

"No dobrze," Toku wystukała na kom-padzie. "To może być dla was trudne do zrozumienia, więc słuchajcie uważnie i przestańcie się tak trząść. Tak. My was zrobiliśmy, ale to nic osobistego."

"Co chcesz powiedzieć przez to, że to nic osobistego?" Renolz wydawał się przyjmować maksymalnie agresywną pozycję władzy, jaką "Ziemianin" może przyjąć.

"Chcę powiedzieć, że nie zamierzaliśmy stworzyć twojego gatunku w szczególności. Nasi pracownicy rozsiali w tej galaktyce biliony życiotwórczych urządzeń. To był typowy schemat tworzenia zysku." Najgorsze koszmary Intersnu nie mogły być gorsze niż to: tłumaczyć się przed jednym z twoich organizmów inwestycyjnych. Toku zesztywniała i wzdrygnęła się, a Inicjator w odpowiedzi wpompował do powietrza uspokajające smaki.

"To znaczy, że stworzyliście nas w celu [zwiększenie kapitału przedsiębiorstwa]?" Przezroczysta bańka na froncie hełmu Renolz’a zamgliła się, jak gdyby wydalił nadmiar trujących gazów. Pozostali członkowie grupy nadal podtrzymywali się nawzajem.

"Tak, to prawda," wystukała Toku. "My . . ." Pisał, kasowała, pisała, kasowała, pisała znowu. "Stworzyliśmy was, a także niezliczoną ilość innych rozumnych stworzeń. Chodziło o to, że będziecie ewoluować. Stworzycie technologię. Będziecie walczyć. Wydobędziecie z ziemi wszystkie metale i materiały radioaktywne. Kiedy się bardziej rozwiniecie, wasza populacja powiększy się, i będziecie bardziej walczyć. Im bardziej wasza cywilizacja będzie się rozwijać, tym ostrzej będziecie walczyć, aż wybijecie się nawzajem wszyscy. My nawet nie musimy wiedzieć, że istniejecie, dopóki wszyscy nie będziecie martwi. W każdym razie, tak to miało działać."

"Dlaczego?"

Jakkolwiek przeżyli swoje Zamknięcie, było wyraźnie widoczne, że nie sa super-inteligentni. Toku splotła swoje szpiczaki razem, próbując obmyślić inny sposób wyjaśnienia, tak aby Renolz mógł zrozumieć i zostawić ich w spokoju. "Wydobywacie metale, żeby robić różne rzeczy. Prawda? Znajdujecie rzadkie elementy. Rozwijacie technologię. Tak? Wtedy umieracie, i zostawiacie to wszystko. Dla nas. My przybywamy i zabieramy wszystko, kiedy was już nie ma. Dla zysku. Teraz rozumiesz?"

"A więc stworzyliście nas po to, żebyśmy zginęli."

"Tak."

"Dla [przemysłowa eksploatacja]?"

"Właśnie tak. To tańsze niż wysyłanie maszyn, żeby to robiły. Często ciężkie metale i rzadkie elementy są trudne do wydobycia. To mogłoby być bardzo kłopotliwe."

Toku nacisnęła "wyślij" i czekała. Czy jest jakakolwiek szansa, że poznawszy trudna prawdę "Ziemianie" zechcą pójść spowrotem na swój mały stateczek i wrócić do domu, żeby Toku i Jon mogli odlecieć zanim ich kariery będą jeszcze bardziej zrujnowane? Przy odrobinie szczęścia, "Ziemianie" mogą skończyć wymieranie zanim ktokolwiek się zorientuje, co się zdarzyło.

"Jakim gatunkiem [nocny drapieżnik] jesteście?" spytał Renolz.

Toku zdecydowała potraktować pytanie jako informacyjne. "My jesteśmy Falshi. Jesteśmy ze świata 120,000 lat świetlnych stąd. jesteśmy dwunożni, tak jak wy. Jesteście pierwszą żyjącą cywilizacją którą spotkaliśmy w ciągu miliona lat wykonywania tej pracy. Nigdy nie zabiliśmy ani nie skrzywdziliśmy nikogo. Czy teraz możecie opuścić nasz statek? Proszę?"

"To jest bardzo dużo do przyswojenia," powiedział Renolz z drugiej komory. "My . . . Czy wasz gatunek ma [bóg/stwórca wierzenia]? Jak myślicie, kto stworzył wasz gatunek?"

"Kiedyś wierzyliśmy w bogów," odpowiedziała Toku. "Teraz już nie. Jesteśmy wystarczająco stara rasą aby umieć badać wielki wybuch który stworzył ten wszechświat. Nie znaleźliśmy stwórcy, żadnego śladu inteligencji na początku. Po prostu chaos. Ale nie jesteśmy w żadnym znaczeniu waszymi stwórcami."

Renolz odpowiedział po dłuższym czasie. "Czy będziecie z nami handlować?"

"Handlować?" Toku prawie roześmiała się, kiedy to przeczytała. Odwróciła sie do Jona. "Widzisz teraz, co narobiłeś?"

Gniew spowodował, że jej twarz sie wygładziła, oczy otworzyły na pełna szerokość, i przez moment wyglądała jak tego dnia, kiedy Jon spotkał ją pierwszy raz, w bagienku smakowym na Stacji Handlowej, kiedy spytała go, czy lubi długie podróże.

"My handlujemy ze sobą," odstukała Toku. "My nie handlujemy z wami."

"Myślę że wiem, dlaczego przetrwaliśmy," powiedział Renolz. "Wytworzyliśmy formę [ideologia przyrostu kapitału] tak silna, jak nacjonalizm lub religia. Dorfco było wystarczająco silne, aby się obronić. Jondorf jest [daleko-patrzący lider]. Rozumiemy handel. Możemy z wami handlować, jak równy z równym."

"Nie widzimy waszych uprawnień do handlu," wystukała Toku. W momencie naciskania obszaru "wyślij" na kom-padzie uświadomiła sobie, że to mógł być błąd. Chociaż sama komunikacja z tymi kreaturami była już wielkim błędem.

"A więc nie będziecie z nami handlować, ale sprzedacie nasze artefakty kiedy już nas nie będzie?" Renolz trząsł się znowu.

"Tak," powiedziała Toku. "Ale my was nie krzywdzimy. Wy sami wyrządzacie sobie krzywdę. To nie nasza wina. To już po prostu tak jest. Rozumne rasy niszczą się same, taka jest kolej rzeczy. Nasza rasa miała szczęście."

"Nasz też," powiedział Renolz. "I tak już zostanie."

O rany. Jon widział wyraźnie, że rozwój sytuacji zaczyna doprowadzać Toku do szaleństwa. "No dobrze," odstukała. "Może jednak w końcu przetrwacie. Będziemy wzruszenie jeśli tak się stanie. Naprawdę. Wrócimy za kilka tysięcy lat i zobaczymy, czy ciągle tu jesteście."

"Albo," powiedział Renolz, "my przyjdziemy i znajdziemy was."

Toku odsunęła się od com-sieci. "Mamy cholerne kłopoty," powiedziała do Jona. "Równie dobrze możemy w ogóle nie wracać do Stacji Handlowej 237 jeśli ktokolwiek dowie się, co tu narobiliśmy." Czy to było dziecinne ze strony Jona, że był zadowolony słysząc jak mówi "my", a nie "ty"?

Toku zdawała się rozumieć, że każda wymiana zdań czyni tę dyskusję bardziej katastrofalną. Wyłączyła com-sieć i utworzyła krzesło w pobliżu Jona, żeby obronic się przed pokusą przedłużania rozmowy z "Ziemianami" . Renolz ponawiał wysyłanie wiadomości, ale ona nie odpowiadała. Jon próbował uchwycić wzrok Toku, ale nie chciała spojrzeć na niego.

"Dość tej milczącej taktyki," powiedział Renolz godzinę później. "Wy nas zrobiliście. Jesteście odpowiedzialni." Toku rzuciła Jonowi mordercze spojrzenie, a Jon zakrył oczy.

"Ziemianom" zaczęło kończyć się powietrze, i zdecydowali się wrócić na swój statek. Ale zanim wyszli, Renolz zbliżył się do świecącego punktu, który był głównym portem komunikacyjnym Inicjatora w tym pomieszczeniu, tak że jego twarz zajęła prawie cały ich ekran. I powiedział, "Teraz odchodzimy. Ale możecie [mieć pewność/decyzja] że jeszcze o nas usłyszycie." Inicjator rozpuścił membranę aby Ziemski statek mógł odbić.

"Ty idioto!" Toku krzyczała obserwując statek szybujący w dół w atmosferę planety. (Znowu było "ty" zamiast "my.") "Widzisz co narobiłeś? Dałeś im powód do przeżycia!"

"Oh," powiedział Jon. "Ale nie. Myślę, że nawet wiedza o nas, czekających tutaj aż skończą umierać . . . prawdopodobnie nie zmieni ich autodestrukcyjnych tendencji. nadal są totalnie hierarchiczni; słyszałaś jak mówił o tym Jondorfie."

Toku odwróciła do Jona tyłem, jej rzęski były sztywne jak patyczki.

"No wiesz, przepraszam," powiedział Jon. "Po prostu, no wiesz, działałem impulsywnie." Jon zaczął bełkotać dalej, jednocześnie o eksploracji i o podnieceniu z obudzenia do niewiadomego, i że może w życiu jest coś więcej niż tylko grzebanie w ruinach.

Toku odwróciła się do Jona, a jej oczy były wilgotne. jej macko mowne splotły się ze sobą. "To moja wina," powiedziała. "Przewodziłam zbyt długo. Mieliśmy się zmieniać, a ja . . . ja uważałam, że nie nadajesz się na lidera. Może jeśli byś przewodził od czasu do czasu, byłbyś lepszy w decydowaniu. To jest tak, jak mówiłeś przedtem, sprawa hierarchii. To wpływa na wszystko." Odwróciła się i odeszła w kierunku komory sypialnej.

"Poczekaj," powiedział Jon. "Co teraz zrobimy? Gdzie się teraz udamy?"

"Spowrotem do Stacji handlowej." Toku nie odwróciła się do niego. "Rozwiążemy nasze partnerstwo. I miejmy cholerną nadzieję, że kiedy tam dotrzemy za te kilka tysięcy lat, Stacja Handlowa nie będzie nosić logo Dorfco. Przykro mi, Jon."

Potem Toku nie odezwała się już do Jona w ogóle aż do chwili, kiedy oboje zanurzyli się nadzy w swoje otuliny Intersnu. Jonowi wydawało się, że coś mówiła - że mogliby spróbować razem odzyskać jedną lub dwie martwe kultury zanim wrócą do Stacji Handlowej, po prostu żeby nie wracać do domu z pustymi rekami.

Otulina połknęła Jona jak drapieżny kwiat, i słodkawe opary zmroziły go aż do kości. Wiedział, że będzie śnił o koślawych stworzeniach, martwych ale stale idących, i przez moment wił się opierając rurom, pogrążającym się w jego ciele. Jon czuł się samotny, jak gdyby Toku była o lata świetlne a nie w sąsiednim pomieszczeniu. Był tak bliski wymyślenie perfekcyjnych słów, które sprawią, że mu wybaczy. Ale nagle uświadomił sobie, że nawet jeśli uda mu się coś wymyślić w ostatnim momencie świadomości, nie będzie tego pamiętał kiedy się obudzi. Amnezja ostatniej minuty była częścią umowy.

Copyright © 2010 Charlie Jane Anders

Art copyright © 2010 Chris Buzelli

Przypis tłumacza wg. Wikipedii:

Paradoks Fermiego – wyraźna sprzeczność pomiędzy wysokimi oszacowaniami prawdopodobieństwa istnienia pozaziemskich cywilizacji i brakiem jakichkolwiek obserwowalnych śladów ich istnienia.

Definicja paradoksu Fermiego:

Wielkość i wiek Wszechświata sugerują, że powinno istnieć wiele zaawansowanych technicznie pozaziemskich cywilizacji. Jednak takiemu rozumowaniu przeczy brak obserwacyjnych dowodów ich istnienia. Zatem albo początkowe założenia są nieprawidłowe i zaawansowane technicznie życie jest znacznie rzadsze niż się sądzi, albo metody obserwacji są niekompletne i ludzkość jeszcze ich nie wykryła, albo metody są błędne i cywilizacja ludzka poszukuje niewłaściwych śladów.

Wiek Wszechświata i liczba zawartych w nim gwiazd sugerują, że życie pozaziemskie powinno być czymś powszechnym. Pierwsze zwrócenie na to uwagi przypisuje się fizykowi nobliście Enrico Fermiemu przez zadanie w 1950 roku słynnego pytania: "Gdzie Oni są?"[1]. Fermi zapytał dlaczego, jeśli w Drodze Mlecznej istnieje wiele zaawansowanych pozaziemskich cywilizacji, nie znaleźliśmy dotąd żadnych ich śladów w postaci sond, statków kosmicznych albo transmisji radiowych. Sam cytat "Gdzie Oni są?" jest prawdopodobnie apokryficzny, ale Fermiemu przypisuje się pierwsze sformułowanie tego problemu w sposób prosty i klarowny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Meta zablokował(a) ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając z tej strony, zgadzasz się na nasze Warunki użytkowania.