Skocz do zawartości

Zabawy z dzieciństwa.


Rekomendowane odpowiedzi

Ale to spojrzenie...i te kolory ORWO. No normalnie przestraszyć się można Ciebie było A giwerkę miałem taką samą, albo podobną. Kurczę, jak mało nam do szczęścia wtedy brakowało...nie byliśmy wybredni, bawiliśmy się tym, co nam wpadło w ręce, jakimś karabinkiem z drewna, butelką z piwem, dziewczęcymi piersiami... A teraz, panie, ipody, ipady, komórki, konsole, tata kup minecrafta. I do 10-tego roku przez ulicę trzeba przeprowadzać, żeby nam taki Zweinstein pod auto nie wpadł. A mnie wyrzucili pierwszy raz na podwórko, jak miałem 4 lata i żyję :smile:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja latałem z patykiem. Zresztą jak wiekszość wiary z mojego bloku. To były karabiny maszynowe i każdy był Jankiem albo Gustlikiem :smile: Były czasy. Łezka się kręci w oku. Cromm, nie powinieneś takich postów puszczać bo się wszytskie dziadki popłaczą za starymi dobrymi czasami. I ja też.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja to miałem w domu prawdziwy arsenał (kupiony przez rodziców przeważnie w odpustowych budach) i jak się podwórkowa wiara bawiła w 'szczelanego' to wszystkim pożyczałem giwery. :D Sam sobie zostawiałem takie zarąbiste terkoczące M16. Jak mi się lufa mi się w nim złamała to mi tata poskręcał ją śrubkami bo się skleić nie dało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A bomby robiliście ? Ale sie temat zrobił wspominkowy. Może by warto nowy założyć bo śmiecimy w fotkach. Do dziś pamiętam jak z żarówki, bateryjki, kawałka drutu i zapałek zrobic solidna bombę. Pewnie teraz by mnie zamkli za terroryzm. Może i lepiej że dzieci teraz wolą siedzieć w kompie zamiast kombinować. :tongue:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raz wziąłem se pół kilo saletry, pomieszałem to z cukrem i zalutowałem w metalowej puszce do której przez dziurę doprowadziłem kabelki przylutowane do rozbitej żarówki co to miała wywołać wybuch. Dobrze że się schowałem za kupą kamieni bo jak piedolneło to nie jeden terrorysta by się zdziwił. Cud że jeszcze żyję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, to kontynuując wątek 'bombowy' z innego tematu to eksperymentowaliśmy z różnymi rodzajami substancji łatwopalno-wybuchowych Zaczęło się od oczywiście kapsli z saletrą. Potem zrobiliśmy 'mieszaninę błyskową'. Coś jak magnezja fotograficzna. Była to mieszanina nadmanganianu potasu z pyłem aluminiowym. Dawała potężny błysk i sporo dymu ale nie było hałasu. Wpadliśmy więc na pomysł napełniania tym zużytych naboi do syfonów. Po odpaleniu takiego ustrojstwa huk był taki jak przy wystrzale z karabinu a nabój wbijał się w ziemię na kilkanaście/dziesiąt centymetrów. Ale naszym najbardziej zwariowanym wymysłem było napychanie takich metalowych tubek po filmach fotograficznych prochem czarnym. Rany jak raz odpaliliśmy taką pod plastikowym modelem czołgu to nie mogliśmy go znaleźć. Tylko parę kółek zostało :) Aż się wierzyć nie chce, że nikt przy naszych zabawach nie zginął albo mu łap nie urwało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może ja jako 1 opowiem parę historyjek a były one zabawne. 1 Jest taka że mając lat 10 mój ojciec postanowił ze będziemy się budowali byłem uradowany bo mogłem mieszkać w nowym miejscu. Wszystko było ok aż do pewnej soboty. Ja i moje rodzeństwo postanowiliśmy pójść na budowę i tu buła gratka, siedzę na schodach i obserwuję jak to 4 chłopów zakłada bęben do betoniarki, dziadostwo musiało być ciężkie bo męczyli się pół dnia. Brat w niedzielę mówi choć my na budowę zobaczymy co i jak. Powiecie co takie łepki tam robią ja powiem rozrabiają. Ja bawiłem się wyciągarką tak ze lina która podnosiła pękła. Brat mój to lepszy aparat poszedł do tej betoniarki co to ją chłopy robili zachciało mu się kręcić bębnem .Diabeł jeden tak go kręcił ze bęben spadł z tej betoniarki i narobił tyle rabanu. Poniedziałek idę z ojcem na budowę miałem szlakę rozplantowywać. Wpada ten nasz przyszły sąsiad pianę miał na gębie to chyba z tej złości o tą betoniarkę. Do dziś nie zapomnę jak to przeklinał ja to połowy z tego to nawet nigdy nie słyszałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miedziany ja kiedyś tak jak ty bawiłem się saletrą i cukrem. Tyle ze ja to zamykałem w kapslu po wódce robiłem dziurę gwozdziem,skrobałem zapałkę i podpalałem siarkę.rzucałem a kapsel wirował gwizdał. wszystko by było ok gdyby nie to że był to środek lata i ponad 25 stopni ciepła. Przy tej temperaturze trawa jest jak benzyna jedna iskra i pożar gotowy. I tak było w tym przypadku, kapsel poszybował wysoko i znikł mi z oczu kiedy dobiegłem na miejsce tam już jarało się ino czeszczało. Brat się śmieje a ja gaszę spaliła ni się bluza i jedna para dzwi starych. Pożar został ugaszony ale po bluzie został tylko 1 rękaw który się jeszcze tlił. Dostałem lanie od ojca i nauczkę ze nie należy się bawić takimi rzeczami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A prochem z bomb czołgowych się bawiłeś? To dziadostwo tak się pali że aż strach. W szkole kiedyś poszliśmy za ostatnie piętro i podpalali i rzucali na dół. Powiem tobie co za widok taka mała kulka ognia przecina powietrze jak strzała i tu bęc wpada gościowi do kieszeni a gość stoi przy kiosku i kupuje gazety. Dym mu wali z kieszeni jak z lokomotywy. Ja jak sobie przypomnę swoje wyczyny to mało kto był taki grzeczny

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem tobie jeszcze jedną zabawną akcję. Lato sezon grzybowy a nasz zakątek tz. Bory Dolnośląskie w nie obfituje jak na grzyby to tylko do nas. Ale wracam do opowiadania idziemy drogą czołgową ja po jednej stronie brat mój po drugiej stronie i nic ani jednego grzyba. Złość jak cholera bo zamiast iść rano ja poszłem po obiedzie. Idę i szukam po wrzosowisku myślę sobie może choć kozaczków nazbieram. Nic nic nie było aż tu nagle słyszę kwik mały dziczek pasiak gania. Kopara ucieszona choć dzika złapię to do domu z pustymi rękami nie pójdę. Ganiałem za nim z 10 min. aż do złapałem. Znowu kopara ucieszona sunę do głównej drogi z tym dzikiem pod pachą i tu bum. Diabeł mały kwiczy,trzask w krzakach jak by jakiś czołg jechał patrze a w dali kaban napiera w moją stronę.Krzyczę wiej ale warchlaka dalej mam pod pachą, widzę ze nie daje już rady odwracam się i rzucam jej tego wieprza myślicie że stanęła? nie zagnała mnie na drzewo i siedziałem tam 3 godz. aż się jej znudziło od tej pory boję się dzików

  • Dodatnia 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając z tej strony, zgadzasz się na nasze Warunki użytkowania.