Skocz do zawartości

Gra Forumowa


SmokeHead

Rekomendowane odpowiedzi

Budzisz się w zatęchłym pomieszczeniu. Nie daleko ciebie leżą zwłoki bandyty , żywy wolnościowiec i szalony stalker.

W pomieszczeniu jest pusta butelka na metalowej półce . Na drzwiach są dwa zamki.

z sufitu zwisa świecąca żarówka. Podłoga drewniana z dużą szparą.

Twoje zadanie wydostać się zanim umrzesz z pragnienia albo dopóki nie skończysz jak bandyta zabity przez szalonego stalkera. Znajdź klucze!

Osoby będące najbliżej rozwiązania dostaną się na podium chwały.

Edytowane przez SmokeHead
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próbuję wysączyć z butelki to, co zostało na jej dnie. Pełznę do niej na kolanach. Żarówka zaczyna mrugać i ... w szczelinie podłogi coś błyszczy. Wydłubuję to. To jest pierwszy klucz. Przymierzam go do zamków. Hurrra! Pasuje. Jeden zamek otwarty.

Podchodzę do półki, biorę butelkę, pusta. Ale za nią na półce leży zmyślnie wygięty kawałek drutu. Wygląda jak wytrych. Biorę go i do drzwi. Trzęsącymi się rękoma zaczynam gmerać w drugim zamku. Za którymś razem, wytrych łapie zapadki, przekręcam. Trzask zamka zwiastuje wolność. Ze zgrzytem zawiasów drzwi się otwierają i blady świt poranka krzyczy. Jesteś wolny!

Szalony stalker na ten widok się uspokaja. Z plecaka wyciąga chleb, kiełbasę, pełną butelkę i gestem zaprasza na ucztę. Jest dobrze.

Trzeba jeszcze tylko z trupa bandyty zabrać wszystko co przydatne. Jest nóż, jakże przydatna rzecz. Jest trochę różnej amunicji. No i jest jakiś karteluch, na którym koślawymi literami coś nagryzmolono. To chyba zlecenie na zbicie kogoś. Akurat tam gdzie była jego ksywa, jest dziura po kuli. Jest i wskazówka o nagrodzie za to. Ho ho ho. To ktoś ważny, bo za byle chłystka nikt by tyle nie dał. Trzeba się dowiedzieć kim jest ten kandydat na nieboszczyka.

DODANO:

Widząc moje poczynania Wolnościowiec, odsuwał się za każdym razem, gdy się do niego zbliżałem. W końcu się odezwał.
Czego wyście w trójkę się naćpali? Jeden do tej pory świruje, drugi od razu kopnął w kalendarz, a i tobie nie wiele brakowało.
Twoją broń zabrali jacyś dziwni stalkerzy. Takich jeszcze w zonie nie widziałem. Widocznie nie sądzili, że będziesz jej jeszcze potrzebował. Byli wściekli. Ktoś próbował sprzątnąć ich szefa. Ja przeżyłem, bo udawałem trupa, jak was tu wrzucali. Chyba już doszedłeś do siebie i mnie nie sprzątniesz?
Wolnościowiec nie wyglądał na osiłka i wsadzenie mu kosy pod żebra, nie byłoby problemem. Ale po co? Może się przecież przydać, do odnalezienia tych dziwnych stalkerów.
Ale tego mu na razie nie powiem.
Pytam go. Wiesz gdzie jesteśmy? Zwiedziłem w Zonie wiele różnych dziur, ale ta jest mi całkiem obca.
Popatrzył na mnie i przecząco pokręcił głową. Trudno, muszę sam się dowiedzieć.
Podchodzę do drzwi i próbuję otworzyć. Ciężko idzie, napieram ramieniem, powoli się uchylają.
Wsuwam głowę w szczelinę i widzę trupa w jakimś kombinezonie, którego nie nosiło żadne z dotychczasowych ugrupowań. To on blokuje drzwi.
Napieram raz, drugi, trzeci. Drzwi otwarte na tyle, że można się przecisnąć.
Odwracam się słysząc kroki za plecami i widzę wolnościowca z metalową półką w rękach. Ta ląduje na mojej głowie. Tracąc świadomość widzę, jak szalony stalker rzuca się na niego. Ostatnia myśl, ten jest po mojej stronie.
I mrok. Jakiś tunel. Na końcu coś błyszczy. Jest mi dobrze, nic nie ważę, lecę gdzieś.

Umieram?

Edytowane przez kondotier
  • Dodatnia 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kartka, tak to nie moja kartka ale pismo znajome..., no tak to ten paparuch z workiem kasy i kwitem na jednego ze świadomości zero.

Czy to ważne kto wziął kwita, teraz jestem tu i sobie przypomniałem, że za języka dostałem tego narkomana od panków z wolności.

Jest, mam, ... e ty! rowerowy bliźniaku! chcesz czar zony w pigułce?

Eeee ..brierasdkltuyeeee

Podlazł, wziął pigułkę do japy i łyknął, czyli, że zna ten specyfiki tylko skąd ja go mam??? może ktoś z gęsi mi podkopsał... tak, dał mi to Borowiej i nawinął, że mam temu debilowi dawać jedna na dobę aż mnie/nas? zaprowadzi do celu, potem niech zeżre resztę i zdechnie w słodkim śnie.

A ten tam już sztyniący starym bigosem ze społemu to ten co to chciał obrobić świra panka narkomana i... tak i kopsnął nam wódkę z usypiaczem ale nie przewidział, że świr jest na to odporny i zaje...

eeeee yh, aweer, ee  podlazł i dał mi coś, to nóż ale ...tak to ten falisty tych rowerzystów z sasu od dżemojadów, stary model, ciekawe skąd on go ma.... nieważne, narkoman, wygląda na starego capa ogrodowego pewnie był upierdliwy i rodzina go wyniosła do zony.... 

Mam! mam pociąć knajaka po samarze by wyciągnąć... aha! kartę do jakiegoś zamka na czip czy inną knagozę.

Migdały, wala migdały mi w tej piwnicy, tak blisko coraz bliżej... jest.

Flakon a zwłaszcza jego zawartość jest pomocny tylko, że po polaniu musiałem odciągnąć świra od drzwi bo mu się ten utleniający się kwas bardzo pasował, te narkusy to maja dopiero zryte berety!!!!

Wylazłem przez resztkę drzwi, piwnica pełna oparów a furtka ustąpiła dopiero po bucie z rozbiegu lekkiego, jest okno, kraty, blinda, czuć powiew, trza zejść z przeciąga, są, są drzwi, jest miejsce na kartę... .

Noż w ryj!!!! podaj kod i znak panków wolności na 5-io calowym monitorku sprytnie teraz wysuniętym ze ściany.

Albo, albo to jest jakiś test behawioralny albo jestem w złym czasie, miejscu, towarzystwie albo..... jak w dowcipie: jebnij bombę w kindżał babce, wydymaj smoka, ..... i nie pomylić kolejności.

Chce, chce mi się spać ale czy to wskazane??? co dalej!

 

 

Edytowane przez vidkunsen
  • Dodatnia 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łeb mi pęka z bólu... powoli otwieram oczy w nozdrzach czuję resztki zastygłej krwi, na twarzy głęboka rana, ręce obdarte i posiniaczone.

Ledwo się ruszam.

Skąd? Dlaczego? Co się stało?!

Ostatnie co pamiętam to to moment gdy wchodziłem do pokoju Dzika by załatwić kwestię mojego długu wobec bandytów, potem mocne uderzenie w głowę i pustka.

Kim jesteście?- pytam pozostałych dwóch bo trzeci nie wygląda na zbyt żywego.

Wolnościowiec pierwszy unosi posiniaczona głowę...

- Jestem Grisza, przyszedłem tu z Magazynów Wojskowych z zapłata dla Dzika za informacje dla naszego ugrupowania.

-Potem nie pamiętam już nic, ocknąłem się tutaj, k*** jak boli łeb!

A ten tam obok Ciebie to kto?

Brrr... to jakiś wariat!

Mówił mi że zbierał arty na Wysypisku gdy dorwali go bandyci, obrabowali i przywlekli tutaj.

Ponoć ma chatkę na Magazynach, przy bagnie.

Wariat i tyle!

A Ty, Ty kim Jesteś nieznajomy?

Ja? ...ja? Ja nie pamiętam!

Znowu ogarnęło mnie zmęczenie, zasnąłem. Nie wiem ile spałem ale gdy się obudziłem pozostali dwaj spali.

Żarówka ledwo się jarzyła, odór panujący stawał się nieznośny. 

W blasku światła żarówki coś wystawało ze szczeliny między deskami podłogi. Z trudem udało mi się to wygrzebać.

To kawałek szarej kartki z mało widocznym już tekstem... 

..." pragnienie jest Twoim grzechem i śmiercią, szaleństwo i wolność to klucz do Twojego uwolnienia..."

Wstałem, powoli i cicho by nie zbudzić pozostałych, na półce stała butelka z resztka płynu w środku... spojrzałem na trupa.

Biedak wypił to jako pierwszy, to trucizna... pozostali dwaj musieli widzieć o kartce w szczelinie podłogi.

Jeszcze raz sięgnąłem do szczeliny, coś jeszcze tam było, zagrzebane głęboko, ledwo wyczuwalne. 

Mam, to nóż... mocny bandycki nóż! 

..." szaleństwo i wolność to klucz ... " 

Nie! Nie! To jakiś obłęd! Nie...

Mocnym zamachem wbiłem ostrze w gardło Wolnościowca, krew zalała jego ubranie! Ten drugi nie zdołał nawet wypowiedzieć słowa a kolejny cios noża dosięgnął jego klatkę piersiową!!!

Zemdlałem... obudził mnie zimny powiew na twarzy. Powoli otworzyłem oczy, leżałem na zielonym wzniesieniu tuż za Barem ściskając w dłoni pusta butelkę po wódeczce. 

Brrr...co za koszmar, z czego ten Barman robi ten bimber?! 

:smile_anom:

 

  • Dodatnia 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obudził mnie ból. Straszliwy ból który rozrywał moją czaszkę od środka, kręciło mi się w głowie a do tego przed oczami miałem szarą mgłę. Nie wiedziałem co się dzieje.. Znajdowałem się już w różnych sytuacjach, nie mniej dramatycznych niż ta. Lecz teraz nie wiedziałem nawet gdzie i czemu jestem. Zacząłem głośno oddychać, z trudem próbowałem łapać ostrość.
Leżałem na ziemi, miałem czucie w kończynach - tyle dobrze. To było nie duże pomieszczenie, można rzec że przypominało starą, małą szopę w której zamykało się rzadko używane klamoty. W samym środku niedużego pomieszczenia leżały zwłoki.. chyba jakiegoś bandyty, długi czarny płaszcz, kominiarka na twarzy - takich pełno w zonie, i wszyscy wiemy że tacy jak on dobrych intencji nie mają wobec innych.

Po raz kolejny przetarłem oczy - w koncie siedział stalker, barwy na jego kombinezonie mówiły jasno za siebie - Wolnościowiec. Spojrzałem na niego kontem oka, spoglądał wprost na mnie. Chciałem wypowiedzieć jakieś słowo ale ten wskazał palcem na usta, chciał jasno przekazać mi do zrozumienia abym siedział cicho, powoli obrócił głowę w stronę wielkich masywnych drzwi przy których stał .. stalker ?
Mamrotał coś do siebie jakoby postradał zmysły, miał cały porwany kombinezon, gdzieniegdzie widoczne na nim plamy krwi.

- Co się tu do cholery dzieje ? Gdzie ja jestem... czemu tu jestem ?! Chwilę patrzyłem w migocącą żarówkę na suficie jakbym miał tam znaleźć odpowiedź.
Jedno było pewne - nie zamierzałem tutaj zdychać.

Z niemałym trudem wstałem na nogi, ból się nasilał ale chęć wydostania się z tej dziury była większa. Jeszcze raz zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu. Zauważyłem półkę przy bocznej ścianie na której leżała butelka. Od razu do niej podszedłem, w tym momencie odezwał się stalker
- Zostaw to ! Usiądź..ZOSTAW TO I SIADAJ ! - w jego oczach widać było obłęd - Patrzyłem się na niego przez krótsza chwilę. Wolnościowiec nie odezwał ani przez moment, wpatrywał się w nas obu z lekkim przerażeniem.

- Usiądź albo rozwalę ci łeb ! - Stalker po raz kolejny zaczął krzyczeć robiąc krok w moją stronę. Nie zastanawiałem się już dłużej - Spróbuj szczęścia frajerze ! - odpowiedziałem mu łapiąc jednocześnie za pustą butelkę którą cisnąłem prosto w niego. Zaczęliśmy się szamotać, cios za ciosem, chwyciłem go za kombinezon popychając na ścianę, odrzucił mnie, nogą wpadłem w szczelinę przewracając się z hukiem. Szaleniec od razu do mnie podbiegł i zaczął okładając pięściami, nie miałem sił się bronić. Czułem że za chwilę ten świr zatłucze mnie na śmierć. Po każdym jego ciosie widziałem co raz to mniej, obraz się zamazywał, jakby zwolnione tempo, szum w głowie i ból..

Nagle podbiegł wolnościowiec rzucając się na stalkera całym swoim ciałem, zaczął walić jego głową o podłogę niczym szmacianą lalką. Niespodziewanie stalker dobył noża który był schowany w jego bocznej kieszeni. Wszystko działo się tak szybko.. Próbowałem wstać ale ciało odmawiało mi posłuszeństwa. W pewnym momencie wolnościowiec został dźgnięty nożem.. raz..drugi.. i trzeci. Zapadła cisza. Stalker pochylił się nad nim mamrocąc coś pod nosem. Chwyciłem oburącz za nogę która była zakleszczona, udało mi się oswobodzić. Ledwo żywy po raz kolejny zaatakowałem, uderzyłem go z całych sił nogą, prosto w twarz, kopniak powalił go na plecy a ja zyskałem chwilę by dojść do siebie. Poddał się. Leżał na brudnej ziemi dysząc niczym ranne zwierze. Otarłem dłonią pot z czoła, krew ciekła mi z nosa. Wolnościowiec był martwy.. miał wbity nóż w serce.. Uratował mi życie.. gdyby nie on..
Nie zastanawiałem się zbyt długo. Wziąłem zakrwawiony nóż do dłoni, podszedłem do stalkera  który już nie miał sił się bronić - poderżnąłem mu gardło, patrzyłem mu prosto w oczy jak leży na ziemi i się wykrwawia. Nie było mi go żal. Po wszystkim usiadłem w koncie wpatrując się na rzeź jaka została po wszystkim.

Siedziałem tak w bezruchu jakieś 30 minut zastanawiając się co Dalej. Po raz kolejny wstałem podchodząc do drzwi. Miały one dwa zamki, wystarczyło zdobyć klucze. Przeszukałem martwego bandytę, nie miał przy sobie Nic. Dosłownie. Wolnościowiec tak samo. Stalker natomiast zapalniczkę benzynową oraz kilka śrub. Pokręciłem głową z zaniedowoleniem. Sięgnąłem po nóż, wytarłem go z krwi o kurtkę stalkera i schowałem do kieszeni od spodni.

Znów spojrzałem na półkę na której leżała już rozbita butelka. Pusto.

Przypomniała mi się mała szczelina przez którą wylądowałem na ziemi. Włożyłem do niej dłoń.. i ku mojemu zdziwieniu znalazłem jeden z dwóch kluczy, podbiegłem do drzwi.. Pasował !
Wystarczyło znaleźć drugi.. On Musiał gdzieś tu być. Przez mniej więcej godzinę przeszukiwałem niewielkie pomieszczenie - bez rezultatu. Nie znalazłem Nic.
Oparłem się o ścianę, byłem załamany... Wygląda na to że tak spędzę ostatnie dni mego życia. Zamknięty niczym zwierze w klatce. Padnę z pragnienia.

Ta myśl nie dawała mi spokoju. Wpadłem w szał.. szał spowodowany bezradnością. Zacząłem krzyczeć i uderzać pięściami o ściany po czym osunąłem się na ziemię.. patrzyłem na martwego bandytę, na jego oczy które były już zupełnie puste. Nie wiem co mną kierowało w tamtej chwili ale chwyciłem go za dłoń, chciałem przerzucić go brzuch. I tak oto znalazłem to czego szukałem. Klucz.. Klucz który cały czas był pod jego ciałem. Cieszyłem się niczym dziecko podchodząc do drzwi. Przekręciłem klucz popychając jednocześnie drzwi resztką sił. Przywitał mnie powiew świeżego powietrza oraz szarość zony. Szarość której tak nienawidziłem .. Teraz jednak cieszyłem się z niej jak nigdy dotąd. Tylko co dalej ?

Edytowane przez Agrael
  • Dodatnia 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kondotier, też tak myślałem ale.... .

A może to było tak; .... wstałem, widzę żarówkę, trupa i jakiegoś ślinącego się lacha cmentarnego z ryjem nie skażonym nawet cieniem inteligencji a z sufitu leciały opary jakiegoś gazu? nie wiem, nieważne bo...bo z głośnika którego nie dojrzałem doleciał mnie przez mgłę głos:

uśmiechnij się! jesteś w ukrytej komorze, o przepraszam w ukrytej kamerze i ten gromki śmiech, weneryczno - szyderczy śmiech .... .

Byt określa świadomość a świadomość określa byt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteś na wysypisku upał jak nie wiem masz PM i butelke mocnego bimbru 80% przed tobą bandyta strzela do ciebie. Ranisz go błaga o litość.

Zza krzaku wyskakują 2 snorki i nibypies co robisz ?

 

 

1.Oszczędzasz Bandytę ten bierze od ciebie bimber podpala i rzuca w snorki ty dobijasz nibypsa z PMa w zamian daje ci kompas zostajesz bogaty

2.Zabijasz go Snork cię powala uderzasz go butelka w pysk cały bimber się na ciebie rozlał , wystrzeliwujesz w drugiego snorka. Bimber się podpala i giniesz a mutanty mają stalkera na butelce.

3. Wyganiasz bandytę wcześniej , wyskakują mutki walczysz i robisz uniki za chwile bandyta wraca z kawalerią. Ocalili ci skórę i zaprosili na poczęstunek.

Edytowane przez SmokeHead
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biorąc pod uwagę jak pożądanym towarem w Zonie jest wódka "bimber" to żal byłoby go spalić "brrr" albo od tak rozwalić na pysku mutka. Lepiej użyć głowy i ołowiu. :)

Bandyci nie zawsze są wrodzy wobec nas Stalkerów a czasami bardzo pomocni. Lepiej wspólnie siąśc przy ognisku, napić się wódeczki i zjeść pieczonego mutka. :sick:... :)

Wybieram odpowiedź 3.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteś na wysypisku upał jak nie wiem masz PM i butelke mocnego bimbru 80% przed tobą bandyta strzela do ciebie. Ranisz go błaga o litość.

Zza krzaku wyskakują 2 i nibypies Snorki co robisz.

 

 

Ukryta zawartość

Chyba chodziło o "2 snorki i nibypies"... 

Zona tego lata była wyjątkowo gorąca, dni bez deszczu, chłodu, jednej chmurki na niebie zdawały się być piekłem na ziemi. W takim upale radioaktywność dokuczała podwójnie.

Poprzedniego dnia będąc w Barze barman zagadnął mnie i zaproponował małą robotę, chodziło o dopadnięcie jednego dupka, Bandyty który okradł przyjaciela Barmana Siemiona Rybkę który wędrował z Kordonu do Baru z opędzonym 80% bimberkiem na potrzeby własne Barmana.

Grupa Bandytów dopadła Siemiona na Wysypisku, zraniła ostrzałem, okradła i porzuciła rannego na jednej z radioaktywnych hałd na pożarcie nibypsom i snorkom.

Zgodziłem się bez wahania tym bardziej że Barman rzucił rubelkami i obiecał na drogę butelczynę bimbru z poprzedniej dostawy Siemiona Rybki. 

Kilku Bandytów nie stanowiło dla mnie zagrożenia a że cały ekwipunek był u mechanika Powinności w celu naprawy i konserwacji przy pasie pozostał tylko podrasowany PM-a który dostałem w prezencie od Sidora.

Ruszyłem następnego dnia z rana, słonce szybko wspinało się do góry, żar zalewał ziemię Zony, w powietrzu czuć było zapach padliny z gnijących ścierw mutków które zginęły w anomaliach wokół Baru. Dotarłem do przejścia na Wysypisko.

Ruszyłem w kierunku hałd radioaktywnych śmieci które tak wyróżniały Wysypisko spośród wszystkich miejsc Zony. Wyciągnąłem PM-a, przeładowałem i szedłem dalej nasłuchując.

Moja uwagę odwróciło stado wron które zerwały się z pobliskiego drzewa, padły strzały... świst kul tylko musnął powietrze wokół mnie!

Przykucnąłem za kawałkiem starej blachy z jakichś pancernych drzwi,wychyliłem się powoli...znowu ostrzał. Tym razem tez chybiony!

Zerwałem się i szybko obiegłem hałdę, za wielka stalowa rura czaił się całkowicie zaskoczony Bandyta! Oddałem dwa starzały z PM-a! Osunął się jęcząc z bólu. Krwawił z ramienia.

Jego broń wypadła mu z dłoni, to stary wysłużony Obrzyn... Jęczał z bólu i błagał o życie.

Podszedłem do niego, usiadłem, wyciągnąłem bimberek który dostałem na drogę od Barmana, pociągnąłem dużego łyka. 

- Dlaczego Ty i Twoja banda tak potraktowaliście kilka dni temu Siemiona który niósł Barmanowi bimber, taki sam jak ja teraz sączę?! 

-Nie... my nie, my nie wiedzieliśmy że to człowiek Barmana.

-My nie chcemy kłopotów! 

-My...

Strzeliłem go w pysk kolba jego Obrzyna roztrzaskując nos!

Jesteście łotrami i zasługujecie tylko na kulkę w łeb, odparłem na jego pieprzenie!

W tym samym momencie z pobliskich krzaków wyskoczył snork i dwa nibypsy! Wycelowałem Obrzyna i wystrzeliłem kładąc trupem jednego z psów! Kolejne strzały z PM-a trafiły drugiego psa... snork nie odpuścił! Skoczył w naszym kierunku, uchyliłem się a ten wylądował na bandycie rozszarpując mu nogę do kości!

Nie było czasu na zmianę magazynka w PM-ie, została jedna kula w magazynku... snork szarpał i gryzł miotającego się Bandytę!

Złapałem butelkę upitego bimbru.

Krzyknąłem do Bandyty:

-Łap butelkę! 

Rzuciłem nią w jego kierunku!

W jego oczach w blasku prażącego słońca zobaczyłem strach ale i pogodzenie się z tym co ma zaraz nastąpić! 

Butelka wylądowała w jego dłoni, snork szamotał jego ciałem, krew, kawałki ciała wirowały w powietrzu niczym mielone maszyną do mięsa!

Jedna kula w PM-ie! Jeden strzał! 

Obaj stanęli w płomieniach zapalonego alkoholu!

Trwało to chwilę a ich ciała skwierczały jak skwarki na patelni! Było po wszystkim!

Żal było mi bimbru i tego Bandyty... może w innych okolicznościach załatwilibyśmy mutki, zapalili ognisko, napili się bimbru, opatrzyli rany i dogadali się co do zwrotu zrabowanej wódeczki dla Barmana i okaleczałego Siemiona Rybki.

Kilka metrów dalej w starej rurze wbitej niemal w środek hałdy znalazłem 20 butelek bimberku dla Barmana. :)

Barman obdarował mnie kolejnymi dwoma butelkami tego nektaru, Siemon podziękował za zemstę na Bandycie.

Sączyłem bimberek patrząc na zachodzące słońce tuż za Barem. :) 

 

Edytowane przez pacjent1972
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając z tej strony, zgadzasz się na nasze Warunki użytkowania.