Skocz do zawartości

Yossarian

Weteran
  • Postów

    840
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    51

Treść opublikowana przez Yossarian

  1. Bez obrazy @DaarMoo ale teraz to mnie ubawiłeś . Jeżeli @kondotier zechce to wyjaśni Ci pojęcie komunizmu i komunistów. Przejrzałem życiorysy ludzi na których się powołałeś i muszę powiedzieć że ich poglądy były skrajnie jednostronne, można i tak. Tylko wytłumacz mi proszę jakie to ma przełożenie na współczesność? Polska ma być od morza do morza? Trzeba odzyskać Wilno i Lwów? Przecież dobrze wiesz że to mrzonki. Masz określone, zdecydowane poglądy i szanuję to, aczkolwiek przynajmniej z częścią z nich się nie zgadzam. Dobrze jest podyskutować na poziomie i bez inwektyw co dzisiaj jest rzadkością, bo język wszelkich debat osiągnął poziom rynsztoka. Gdy masz odmienne zdanie to przykleja się od razu etykietę "lewaka" bądź "pisiora", niestety przykład idzie z góry. Dostałem prezent od @apg2312 to będę mógł sam wyrobić sobie zdanie co do twórczości tytułowego autora. Sorry @vidkunsen, cenię Twą wiedzę i niebanalne podejście, ale dla mnie czytanie między wierszami to są właśnie spekulacje.
  2. Książek nie czytałem, tak więc nie będę zabierał głosu odnośnie treści w nich zawartych. Jeżeli chodzi o teorie spiskowe to z nimi bym uważał. O ile generalnie traktuję je jako ciekawostki i materiał na scenariusz filmowy (fabularny), o tyle obecnie w naszym kraju stały się elementem walki politycznej i źródłem wiary, kultu dla wielu ludzi. @DaarMoo nie wiem czy ironizujesz czy piszesz poważnie. Oczywiście każdy ma prawo do własnych przekonań i poglądów nawet takich "z kosmosu" (przykład "płaskoziemców"), co jednak nie zmienia faktów i ogólnie przyjętych z nich wniosków. Jeżeli te wnioski chce się zmieniać to trzeba mieć "twarde" dowody, a nie tylko niczym nie poparte spekulacje. Często w obliczu sprzecznych opinii ludzie mówią - "Prawda leży pośrodku" - ja przychylam się do wypowiedzi nieżyjącego W. Bartoszewskiego - "Prawda leży tam gdzie leży" - czyli jak to rozumiem "z faktami się nie dyskutuje". Oczywiście można je sobie interpretować tak czy owak w zależności od wielu czynników - ustroju politycznego, chęci zdobycia sławy (pieniędzy), znalezienia grona zwolenników by zyskać poklask i władzę itp. Faktów jednak nie da się zmienić, można je co najwyżej zignorować, ale o czym to wtedy świadczy? Starożytni Egipcjanie wykreślali ze swej historii wszelkie poniesione klęski. Poza tym interpretując, trzeba też mieć na względzie szeroko rozumiany kontekst minionych wydarzeń, a nie tylko jeden czy dwa czynniki z nimi związane. Sami historycy też czasami nie są obiektywni w wyniku chęci przypodobania się rządzącym, czy też bezpośrednich nacisków tych ostatnich. Jakiś czas temu czytałem wywiad z prof. Krawczukiem (peerelowski historyk), który stwierdził że praktycznie każda władza ma swoich dyspozycyjnych historyków. Dochodzę do wniosku że Polacy jeżeli chodzi o swoją historię są bardzo zakompleksionym narodem i nie potrafią do niej przykładać należytej miary. Albo gloryfikują i tworzą "świętości", albo wrzucają do "szamba". Historia powinna uczyć tego by nie popełniać błędów z przeszłości, ale tak nie jest. Dzisiaj to narzędzie polityczne które dzieli i skłóca ludzi. Znowu potrząsa się szabelką w imię doraźnych celów politycznych. Żeby nie było że jest to jakiś manifest polityczny, jestem politycznie neutralny. Tylko nie wiem po co wskrzesza się historyczne "truchła" które nijak się mają do dzisiejszych realiów. Historia jest ważna, ale trzeba żyć teraźniejszością i planować na przyszłość. Sorry jeżeli przynudzałem i odbiegłem od tematu.
  3. Dzięki @Junx zrobiłem reinstalkę, przy okazji przeinstalowałem stery od grafy, hula na dx11 bez problemów. Klimat ciężki, na pewno nie "do poduchy" . Pusty "Skadowsk" wywarł na mnie naprawdę przygnębiające wrażenie.
  4. Zacząłem grać, ale chyba przesadziłem z ustawieniami grafiki i miałem co chwila wyloty bez logów. Gdy to z grubsza ogarnąłem, to teraz podczas przechodzenia na inną lokację wywaliło mnie z czymś takim: FATAL ERROR [error]Expression : data [error]Function : CVirtualFileReader::CVirtualFileReader [error]File : FS.cpp [error]Line : 584 [error]Description : d:\games\coc\gamedata\sounds\coc_ao\military.ogg [error]Arguments : Not enough storage is available to process this command. Generalnie Hybrydek mi się podoba, ale nic mnie tak nie zniechęca jak zbyt częste niezapowiedziane powroty na pulpit. Możliwe że coś namieszałem, ale za bardzo nie wiem co to by miało być. Gram na czystym CoC-u z Hybridem.
  5. ZMARŁ AKTOR JANUSZ KŁOSIŃSKI MIAŁ 96 LAT. Janusz Kłosiński (1920-2017) Informację o śmierci artysty potwierdził nam Związek Artystów Scen Polskich. Janusz Kłosiński urodził się 19 listopada 1920 r. w Łodzi. Po wojnie zaczął pracować w składnicy złomu. W tramwaju przeczytał informację o egzaminach do szkoły aktorskiej. Przystąpił do testów i został przyjęty. W 1948 ukończył PWST w Warszawie z siedzibą w Łodzi. Od 1947 występował w teatrach Łodzi, a w latach 1964-1970 był dyrektorem Teatru Nowego. W 1970 roku przeniósł się do Warszawy, gdzie występował m.in. w Teatrze Narodowym. W swojej długiej karierze zagrał w wielu filmach i serialach. Widzowie zapamiętali go przede wszystkim z roli Stanisława Włodka w "Niespotykanie spokojnym człowieku". Na kinowym ekranie Kłosińskiego po raz pierwszy oglądaliśmy na początku lat 50. ubiegłego wieku, m.in. w "Celulozie" Jerzego Kawalerowicza, "Wrakach" małżeństwa Petelskich czy familijnym filmie "Król Maciuś I" Wandy Jakubowskiej. Jest znany z roli Czernousowa w serialu "Czterej pancerni i pies", zbójnika Kuśmidera w "Janosiku", i dyrektora Wardowskiego w "Czterdziestolatku". Grał też w filmach "Niespotykanie spokojny człowiek" czy "O dwóch takich co ukradli księżyc" oraz familijnym serialu "Niewiarygodne przygody Marka Piegusa (jako Wieńczysław Nieszczególny, złodziej tornistrów). Kinowa widownia może go również kojarzyć z takich dzieł, jak: "Rękopis znaleziony w Saragossie" (Don Diego Salero, mąż Frasquetty), "Ziemia obiecana" (Grosgluck) oraz "Lalka" (mecenas księcia). Od 50 lat kreował postać Józefa Jabłońskiego w powieści radiowej "W Jezioranach". Za rolę w "Czterech pancernych i psie" otrzymał w 1967 roku Nagrodę Ministra Obrony Narodowej. Ma również na koncie odznaczenie Zasłużony Działacz Kultury (1977) oraz Medal 40-lecia (1984). Kłosiński był jednym z niewielu aktorów, którzy poparli wprowadzenie stanu wojennego. Na prośbę wiceministra kultury zgodził się wtedy przemówić w telewizji. "Powiedziałem na antenie, że dosyć już strajków i rozkładu państwa uznanego przez wszystkie kraje świata. Wprowadzenie stanu wojennego uznałem za położeniu kresu tej nieuzasadnionej rozróbie" - aktor wspominał w rozmowie z "Angorą". Po tym wydarzeniu środowisko filmowe odwróciło się jednak od Kłosińskiego, skazując go na zawodowy ostracyzm. Pod koniec lat 80. aktor zdecydował się na przejście na emeryturę. "Odszedłem i była to moja decyzja. Nie obraziłem się na nikogo. Po prostu taka była moja wola" - tłumaczył "Angorze". W 2000 roku wystąpił jeszcze w jednym odcinku serialu "Dom". Po raz ostatni na kinowym ekranie oglądaliśmy go w 2007 roku w filmie Wojciecha Wiszniewskiego "Wszystko będzie dobrze", w którym wcielił się w postać księdza. "Czterej pancerni i pies" jako starszy sierżant Czernousow Źródło: http://film.interia.pl/wiadomosci/news-zmarl-aktor-janusz-klosinski,nId,2462697
  6. Mobilność to dziś nie tylko trend, ale wręcz styl życia. Nic więc dziwnego, że kolejne technologiczne rozwiązania powstają z myślą o tym, byśmy się czuli bardziej swobodnie. Jednym z nich jest złącze USB-C – szybsze, wygodniejsze i dużo bardziej uniwersalne. Znajdziemy je między innymi w nowoczesnych monitorach komputerowych. W monitorach nowej generacji, które zadebiutują na rynku na przełomie 2017 i 2018 roku złącza USB-C będą już raczej standardem Złącze USB-C (lub USB typu C) znane jest głównie jako następca popularnego standardu micro USB, dobrze znanego wszystkim posiadaczom smartfonów. Zadebiutowało w 2014 roku, ale o jego szerszej implementacji możemy mówić dopiero od ubiegłego roku, kiedy nowy standard zaczął pojawiać się urządzeniach mobilnych. USB-C jest w pewnym sensie rozwiązaniem przełomowym, ponieważ łączy w sobie świat kieszonkowej elektroniki z tą bardziej stacjonarną. Nowe złącze znajdziemy dziś nie tylko w smartfonach czy tabletach, ale także w laptopach, komputerach stacjonarnych i coraz częściej w dedykowanych dla nich urządzeniach peryferyjnych. USB-C w pigułce Nowe złącze uwzględnia trend dalszej miniaturyzacji elektroniki i jest na tyle przyszłościowe, by zapewnić standardowi USB dalszy rozwój i przetrwanie na rynku. USB-C jest w stanie zastąpić wszystkie obecnie stosowane typy złączy USB – pełnowymiarowe typu A (stosowane masowo w komputerach osobistych) oraz typu B (spotykane między innymi w drukarkach), a także wspomniane już wcześniej micro USB (urządzenia mobilne). Nowe złącze jest mniejsze i symetryczne, co oznacza, że wtyczka nie zajmuje wiele miejsca i dodatkowo jest w pełni odwracalna. Ma zaledwie 2,4 mm grubości – stąd świetnie nadaje się do stosowania w ultracienkich laptopach. Dzięki swojej konstrukcji cechuje się również dużo większą odporność na wyłamanie gniazda, co było bolączką złącza micro USB. Najnowszy MacBook (2017) – laptop, który wykorzystuje już tylko nowoczesne złącze USB-C Wreszcie USB-C jest zgodne ze specyfikacją USB 3.1 Gen 2 – najszybszym obecnie standardem transmisji danychpoprzez USB, umożliwiającemu osiągnięcie prędkości do 10 Gbit/s. USB-C może z powodzeniem zastąpić złącze HDMI, a nawet DisplayPort, ponieważ jego przepustowość jest wystarczająca do przesyłania obrazu o rozdzielczości 4K. Z perspektywy producentów monitorów oraz telewizorów ma jeszcze jedną użyteczną cechę – może zasilać urządzenia o poborze energii do 100 W. Co istotne, zgodnie z tzw. koncepcją future proof, złącze USB-C jest przygotowane do dalszej ewolucji standardu USB i powinno być zgodne z kolejnymi specyfikacjami, jeśli te zostaną ogłoszone w dającej się przewidzieć przyszłości. Jest również w pełni kompatybilne z rozwijanym przez Intela standardem Thunderbolt 3, który umożliwia przesyłanie danychz prędkością do 40 Gbit/s. USB-C zamiast HDMI i DisplayPort Producenci monitorów wiążą ogromne nadzieje ze złączem USB-C. Jego zastosowanie w tego typu urządzeniach daje wyłącznie korzyści. I dotyczy to zarówno użytkowników domowych jak i biznesowych. W monitorach nowej generacji, które zadebiutują na rynku na przełomie 2017 i 2018 roku złącza USB-C będą już raczej standardem. Złącze USB-C zadebiutowało jako następca micro USB, ale obecnie jest stosowane również poza segmentem urządzeń mobilnych. Na zdjęciu USB-C w smartfonie USB-C to złącze typu Hot Swap, a więc umożliwiające podłączanie lub odłączanie urządzeń przy włączonym zasilaniu. Z racji rozmiaru łatwo je zamaskować, więc nie szpeci ono obudowy. Kabel charakteryzuje się niewielkim przekrojem i jest mniej widoczny na biurku niż grube przewody HDMI czy DisplayPort. Największą zaletą USB-C jest funkcja błyskawicznego dokowania laptopa, którą docenią użytkownicy ceniący swój czas i przywiązujący dużą wagę do mobilności. Monitory dedykowane do zastosowań biurowych często wyposażone są w zintegrowane huby USB pozwalające zwiększyć ilość gniazd dostępnych dla użytkownika. Możemy na stałe podpiąć do nich mysz, klawiaturę i dodatkowe urządzenia peryferyjne (choćby drukarkę). Przychodząc do biura nie tracimy więc czasu na żmudne przygotowanie stanowiska pracy. Wystarczy, że monitor oraz laptop dysponują złączami USB-C, a cały proces dokowania ogranicza się do podpięcia jednego kabla. W jedną stronę przesyłany jest obraz i dźwięk, a w drugą energia – laptop zasilany jest tym samym przewodem. Dodatkowo w przypadku niektórych monitorów wyposażonych w gniazdo Ethernet i podłączonych do firmowej sieci, złącze USB-C umożliwia przesyłanie danych w obie strony szybciej niż przez Wi-Fi. Ciekawostką jest możliwość skorzystania dzięki USB-C z funkcjonalności daisy chain, a więc łączenia komputera z kilkoma monitorami i tworzenia rozszerzonego pulpitu (do maksymalnie 4 połączonych ekranów). Monitory wspierające ten tryb połączone są ze sobą na stałe za pomocą kabli DisplayPort. Aby uzyskać tu wieloekranowe środowisko pracy wystarczy do jednego z nich zadokować laptopa ze złączem USB-C. Źródło: http://nt.interia.pl/komputery/news-co-daje-zlacze-usb-c-w-monitorze,nId,2461656
  7. W trakcie zorganizowanego w miniony weekend konwentu BlizzCon studio Blizzard ujawniło, że zamierza udostępnić za darmo pierwszy rozdział strategii StarCraft II Jak poinformowali odpowiedzialni za projekt developerzy, produkcja przejdzie na model F2P od 14 listopada. Wszyscy zainteresowani otrzymają możliwość bezpłatnego rozegrania kampanii fabularnej Wings of Liberty. Posiadacze pierwszego rozdziału produkcji dostaną zaś drugą część, a więc koncentrujące się na frakcji zergów Heart of the Swarm. Warunkiem jest zalogowanie się do tytułu w okresie pomiędzy 8 listopada a 8 grudnia. Gracze za darmo uzyskają również dostęp do trybu współpracy ze wszystkimi obecnymi i przyszłymi dowódcami. Jest tylko jeden haczyk - liderów rozwiną tylko do 5. poziomu doświadczenia. Wyjątkiem będą Raynor, Kerrigan i Artanis, których twórcy pozbawią podobnych ograniczeń. Użytkownicy bezpłatnie skorzystają też z wariantu wieloosobowego, w którym pokierują jednostkami ze wszystkich trzech kampanii fabularnych - Wings of Liberty, Heart of the Swarm i Legacy of the Void. W celu odblokowania starć rankingowych staną jednak przed koniecznością wygrania co najmniej 10 potyczek w meczach pozarankingowych lub przeciwko sztucznej inteligencji. Poniżej można obejrzeć film prezentujący najważniejsze elementy StarCrafta na modelu F2P: Źródło: http://gry.interia.pl/newsy/news-pierwszy-rozdzial-kampanii-fabularnej-starcraft-ii-zostanie-,nId,2461546
  8. Yossarian

    Zdjęcia

    @cichy taka oaza spokoju to w dzisiejszych czasach prawdziwy skarb. Owszem to forum stalkeromaniaków, ale skoro jest temat to możesz sukcesywnie wrzucać takie widoczki. Fotki z Ukrainy też chętnie bym obejrzał.
  9. Yossarian

    Zdjęcia

    E tam. Moja żona rencistka dała radę to i dla Ciebie mój drogi @kondotierze nie będzie to jakiś hardcor. Wychodzi się całkiem przyjemnie, czas nie goni, a widoki naprawdę są tego warte.
  10. Yossarian

    Zdjęcia

    @kondotier na wieży są tabliczki z opisami co widzisz patrząc w danym kierunku. No i właśnie w tamtym kierunku napis oznajmia "Tatry" . Wcześniej już się spotkałem z taką informacją, ale miałem co do tego wątpliwości. A dzisiaj ujrzałem na własne oczy i raczej trudno to pomylić z Baranią Górą. Zresztą najlepiej jeżeli sam się przekonasz. Kolejka tam i z powrotem 25zł, wejście na wieżę 4zł.
  11. Yossarian

    Zdjęcia

    Panowie oderwijcie się na chwilę od stalkerskich problemów i nacieszcie oczy pięknymi, jesiennymi widokami. Pierwsze cztery zdjęcia robione z wieży widokowej na górze Szyndzielnia - panorama Bielska-Białej i okolic. Mieszkam tu już 30 lat ale dzisiaj po raz pierwszy zobaczyłem z Szyndzielni Tatry i byłem zauroczony. Gdyby nie przenikliwy wiatr i marudzący wnuczek mógłbym tam stać do zachodu słońca . Niestety, zdjęcia robione komórką stąd jakość powiedzmy - taka sobie. Jeżeli się dobrze przyjrzycie to na trzecim zdjęciu można dostrzec lekko rozmyte tatrzańskie pasmo. Ponownie zachęcam do wrzucania fotek z Waszych ulubionych urokliwych miejsc, w Polsce jest przecież tyle pięknych zakątków.
  12. Od momentu premiery pierwszego komputera marzeniem producentów było zmieszczenie podzespołów w niewielkiej obudowie o wielkości książki. Takie urządzenia są dziś elementem naszej codzienności, ale miniaturyzacja cały czas postępuje - z roku na rok laptopy są coraz lżejsze i smuklejsze. A wszystko zaczęło się od 12-kilogramowego komputera o wielkości walizki. Osborne 1 - pierwszy przenośny komputer Pierwszy pomysł na stworzenie komputera przenośnego przedstawił Alan Kay z firmy Xerox PARC. W zaprezentowanym przez niego projekcie o nazwie Dynabook opisano komputer wielkości zeszytuA4 z ekranem, klawiaturą, akumulatorem i łącznością bezprzewodową. Dziś taki opis brzmi całkowicie zwyczajnie, jednak w czasach, kiedy komputery przypominały ogromne szafy, Dynabook wydawał się być projektem niemożliwym w realizacji. Tak też pozostało - projekt nie doczekał się realizacji, ale w kolejnych latach stał się wyzwaniem dla twórców chcących zamienić go w istniejące urządzenie. Za pierwszy dostępny w sprzedaży komputer przenośny uznaje się Osborne 1, który został zaprezentowany w 1981 roku. Sprzęt został wyposażony w procesor o częstotliwości taktowania wynoszącej 4 MHz, 64 KB pamięci RAM, 2 napędy dyskietek w rozmiarze 5,25" (łącznie mogły pomieścić 180 KB danych!), 5-calowy monitor CRT i wbudowany akumulator. Całość ważyła 12 kg, ale cel został osiągnięty - ten komputer faktycznie można było zabrać ze sobą w dowolne miejsce. W tym samym roku zadebiutował Epson HX-10, w którym wyeliminowano dwie największe wady modelu Osborne 1 - rozmiar i wagę. HX-10 ważył zaledwie 1,6 kg i miał wielkość zeszytu A4. Komputer został wyposażony w procesor o częstotliwości taktowania wynoszącej 614 Hz, 32 KB pamięci RAM oraz miniaturową kasetę, na której zapisywano dane. Urządzenie miało wbudowaną drukarkę i umożliwiało podłączenie zewnętrznego ekranu, a także stacji dyskietek. Epson HX-10 szybko stał się hitem - producent sprzedał ćwierć miliona egzemplarzy. Epson HX-10 Laptop (prawie) taki jak dziś Obecnie laptop to urządzenie z wyróżnionymi dwoma częściami obudowy, które są połączone zawiasami. W jednej z nich znajduje się ekran, a w drugiej płyta główna z pozostałymi podzespołami, klawiaturą i urządzeniami wskazującymi. Komputer o takiej budowie po raz pierwszy zadebiutował w 1982 roku pod nazwą GRiD Compass. Jego wysoka cena sprawiła, że był wykorzystywany tylko do zastosowań profesjonalnych - m.in. w załogowych misjach NASA. Sprzęt wyposażono w ekran 320 x 240 pikseli, procesor Intel 8086 oraz 340 kB pamięci bąbelkowej. Astronauta John Creighton z komputerem GRiD Compass na pokładzie promu Discovery w 1984 roku W 1989 roku swoje pierwsze podejście do przenośnych komputerów zrobiła firma Apple prezentując komputer Macintosh Portable pracujący pod kontrolą systemu operacyjnego Mac OS 6.04. W 1991 roku firma zaprezentowała znacznie bardziej kompaktowy model PowerBook 100, który stał się hitem sprzedażowym. W 1994 roku Apple wprowadziło do sprzedaży komputer PowerBook 520, w którym po raz pierwszy Trackball zastąpiono nowym wynalazkiem - dobrze dziś znanym gładzikiem. Macintosh Portable - pierwszy laptop stworzony przez Apple Bezprzewodowy internet W 1999 roku firma Apple, przy okazji premiery laptopów iBook, zaprezentowała opcjonalne kartyrozszerzeń AirPort, które umożliwiały bezprzewodowy dostęp do internetu w standardzie Wi-Fi 802.11b. Kilka lat później moduł łączności bezprzewodowej stał się obowiązkowym wyposażeniem każdego laptopa. Komputer jeszcze bardziej mobilny Wibrain B1 - komputer UMPC z pracującym systemem operacyjnym Windows Vista W 2006 roku producenci zaczęli eksperymentować z zupełnie nową kategorią sprzętu, która docelowo miała być czymś pomiędzy palmtopami a laptopami. Komputery UMPC (Ultra-Mobile PC) najczęściej były wyposażone w 7-calowy ekran i klawiaturę znajdującą się pod nim lub po obu jego stronach. Takie konstrukcje okazały się drogie, mało praktyczne i szybko zostały wyparte przez netbooki, czyli zminiaturyzowane wersje laptopów. W przeciwieństwie do UMPC były tanie i nie wymuszały na użytkowniku nauki nowych nawyków obsługi. Netbook HP 2133 Mini-Note PC Komputery 2w1 W 2012 roku firma Microsoft prezentując komputer Surface zdefiniowała nową klasę sprzętów - urządzenia 2w1, które łączą w sobie cechy tabletu (konstrukcja, dotykowy ekran) i laptopa (wydajne podzespoły, doczepiana klawiatura). Alternatywą dla komputerów 2w1 są laptopy hybrydowe, które posiadają tradycyjną konstrukcję, ale ich dotykowy ekran można odchylać o 360 stopni. Microsoft Surface Pro i5 Kasety, dyskietki, pamięć bąbelkowa i dyski HDD Nośniki pamięci były dużym wyzwaniem dla producentów, bo z jednej strony zapotrzebowanie na przestrzeń dyskową ciągle rosło, a z drugiej strony z roku na rok postępowała miniaturyzacja i komputery musiały być coraz mniejsze. Pierwsze laptopy wyposażone były tylko w stacje dyskietek, później eksperymentowano ze specjalnymi kasetami, a nawet z pamięcią bąbelkową. Największą popularność zdobyły jednak dyski twarde HDD, które stały się standardem i do dziś cieszą się dużą popularnością. Początkowo stosowano nośniki o wymiarze 3,5 cala, które z czasem (w przypadku laptopów) zostały zastąpione modelami 2,5-calowymi. Szybkie dyski SSD Na początku XXI wieku coraz większą popularnością zaczęły cieszyć się dyski półprzewodnikowe SSD zbudowane na bazie pamięci flash. W przeciwieństwie do napędów HDD nie posiadają ruchomego talerza i głowicy, a więc czas zapisu i odczytu plików jest błyskawiczny. Wpływa to również na większą odporność na przeciążenia związane z poruszaniem komputera. Dyski SSD charakteryzują się też mniejszą wagą oraz większą energooszczędnością. Przez wiele lat była to technologia zarezerwowana dla komputerów z wyższej półki, ale obecnie tego typu nośniki instalowane są też w tańszych konstrukcjach. Tradycyjne nośniki SSD zamknięte są w 2,5-calowej obudowie ze złączem SATA, która gwarantuje im kompatybilność również ze starszymi komputerami, które wyposażone są w dysk HDD. Najnowszym rozwiązaniem są nośniki SSD M.2. Slot M.2. to złącze kart rozszerzeń instalowane bezpośrednio na płycie głównej komputera. Zostało zaprojektowane z myślą o dyskach SSD, kartach Wi-Fi, Bluetooth, NFC i GPS. Standard M.2. do komunikacji z płytą główną najczęściej wykorzystuje interfejs PCIe (aktualnie rozwijana wersja to PCIe 3.0), który pozwala ominąć ograniczenia standardu SATA. W zależności od liczby obsługiwanych linii PCIe, przepustowość dysków M.2 PCIe 3.0 może wynosić od 1 GB/s (PCIe 3.0 x1) do 15 GB/s (PCIe 3.0 x16). Dyski SSD M.2 obecnie najczęściej stosowane są przez graczy, grafików i osoby zajmujące się montażem wideo. Ze względu na swój mały rozmiar i szybkość zapisu/odczytu danych, w przyszłości prawdopodobnie całkowicie zastąpią 2,5-calowe nośniki. Co dalej? 36 lat temu z dumą prezentowano pierwszy przenośny, 12-kilogramowy komputer. 10 lat później laptop nie ważył więcej niż 3 kilogramy i był synonimem prestiżu. Przez kolejne kilkanaście lat laptopy stały się standardem a producenci dążyli do uczynienia z nich urządzeń jeszcze bardziej mobilnych - komputery UMPC, netbooki, aż wreszcie ultrabooki i konstrukcje 2w1, które obecnie cieszą się coraz większą popularnością. Patrząc na tak szybkie tempo rozwoju ciężko jednoznacznie stwierdzić jak będą wyglądać komputery przenośne za kolejne 10 lat. Z pewnością podzespoły będą jeszcze bardziej energooszczędne, a akumulatory pojemniejsze. Dużą rolę odegra także sztuczna inteligencja jako kolejna forma interakcji z urządzeniem. Źródło: http://nt.interia.pl/komputery/news-historia-laptopow-od-12-kilogramowej-walizki-po-ultrabooki,nId,2457727 Od siebie: http://www.muzeumkomputerow.edu.pl/ Z ręką na sercu przyznaję że tam jeszcze nie byłem, ale przy najbliższej okazji na pewno zajrzę.
  13. Nie żyje aktor Władysław Kowalski. Miał 81 lat W niedzielę, 29 października, po południu zmarł aktor filmowy i teatralny Władysław Kowalski - poinformował PAP prezes ZASP Olgierd Łukaszewicz. Kowalski związany był m.in. z warszawskimi teatrami - Ateneum, Powszechnym i Dramatycznym. Miał 81 lat. Jak powiedział PAP Łukaszewicz, do upublicznienia informacji o śmierci artysty upoważnili go żona i syn zmarłego. Władysław Kowalski urodził się 24 lutego 1936 w Żurawcach k. Tomaszowa Lubelskiego. W 1959 r. ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie i w tym samym roku zadebiutował w roli Chucha w spektaklu "Kapelusz pełen deszczu" w reżyserii Andrzeja Wajdy w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Na wielkim ekranie Kowalski zagrał m.in. w filmach Andrzeja Wajdy - "Pokolenie" oraz "Kanał". O Władysławie Kowalskim mówiło się, że jest legendą. Wychwalano jego niesamowity głos, wyjątkowy talent, aktorski warsztat. Wielbicielem jego talentu był m.in. Aleksander Bardini. Wybitny profesor zachwycił się głosem młodego mężczyzny podczas egzaminów wstępnych do warszawskiej szkoły teatralnej. A gdy Władysław Kowalski, już jako student, chciał rzucić studia, to właśnie profesor Bardini mu to wyperswadował. "Chciałem wrócić w rodzinne strony, do wsi Żurawce na Mazurach. Pracować w gospodarstwie mojego ojca" - tłumaczył swoje dawne rozterki aktor. Kowalski nigdy nie miał problemu z przyznawaniem się do swoich korzeni i chłopskiego pochodzenia. "Najlepiej znałem się na krowach, podorywkach i siewach. Umiałem kosić kosą, wiązać snopki. Aktor? Ja nawet dobrze mówić nie umiałem. W mojej wiosce na końcu świata wszyscy rodzili się i zostawali rolnikami. Ja też miałem objąć kiedyś gospodarkę. Ale wszystko się wywróciło" - opowiadał o swej wczesnej młodości. Po studiach teatr pochłonął go bez reszty. "To aktorskie zwierzę" - zachwycali się nim krytycy. Mógł przebierać w rolach. Sięgali po niego najwięksi. Na dużym ekranie debiutował w "Kanale" Andrzeja Wajdy. Zagrał potem m.in. w "Kolumbach" Janusza Morgensterna, w "Dekalogu VII" Krzysztofa Kieślowskiego, w filmie "Katyń" Wajdy. Do historii przeszły też jego kreacje teatralne, m.in. w duecie z Januszem Gajosem w "Ożenku" Mikołaja Gogola. Tę komedię wystawiono aż 240 razy! W ostatnich latach widzowie mogli zobaczyć aktora m.in. w produkcji Łukasza Palkowskiego "Bogowie", "Paniach Dulskich" Filipa Bajona czy "Excentrykach" Janusza Majewskiego. Ostatnia kinowa rola Władysława Kowalskiego pochodzi z filmu Małgorzaty Szumowskiej "Body/Ciało" (2015). W 2016 roku aktor otrzymał honorowego "Jańcio Wodnika" na Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Filmowej "Prowincjonalia" we Wrześni. Uzasadnienie przyznania nagrody było następujące: "Za kreacje pełne mądrości i refleksji, za odwagę w sięganiu po role skomplikowane, skłaniające do przemyśleń nad godnością w sytuacjach granicznych, za budowanie postaci z lekkością na jaką mogą pozwolić sobie najwięksi, za inspirującą młodzieńczą energię połączoną z doświadczeniem życiowym". Władysław Kowalski na Festiwalu Gwiazd w Miedzyzdrojach (2013) Źródło: http://film.interia.pl/wiadomosci/news-nie-zyje-aktor-wladyslaw-kowalski-mial-81-lat,nId,2458855 Ode mnie: No cóż moi "peerelowscy" koledzy, odszedł kolejny wielki aktor z czasów naszej świetności. O ile nie tęsknię za tamtym ustrojem, o tyle brakuje mi dzisiaj poziomu jaki wówczas prezentowała polska kinematografia. O Władysławie Kowalskim mówiło się, że jest legendą. Wychwalano jego niesamowity głos, wyjątkowy talent, aktorski warsztat. Wielbicielem jego talentu był m.in. Aleksander Bardini. Wybitny profesor zachwycił się głosem młodego mężczyzny podczas egzaminów wstępnych do warszawskiej szkoły teatralnej. A gdy Władysław Kowalski, już jako student, chciał rzucić studia, to właśnie profesor Bardini mu to wyperswadował. "Chciałem wrócić w rodzinne strony, do wsi Żurawce na Mazurach. Pracować w gospodarstwie mojego ojca" - tłumaczył swoje dawne rozterki aktor. Czytaj więcej na http://film.interia.pl/wiadomosci/news-nie-zyje-aktor-wladyslaw-kowalski-mial-81-lat,nId,2458855#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
  14. Sorry @kazik za plagiat. Oczywiście zapomniałem skorzystać z wyszukiwarki. Jeżeli to możliwe, to proszę władnych o przerzucenie punktów reputacji, na rzecz @kazika. Dzięki @mkk7 za zwrócenie uwagi, raczej nie jestem z tych co lubią się wozić na cudzym grzbiecie i grzać przy ognisku cudzych zasług.
  15. Jakby nie patrzeć PRL był formą państwa "opiekuńczego" bezpłatne szkolnictwo, darmowa służba zdrowia, pełne świadczenia socjalne można by wiele wymieniać. Ale ta "opieka" miała swoją cenę - nie wolno było wyrażać głośno swoich poglądów. Mile widziany natomiast był punkt widzenia zbieżny z linią partyjną, a były to na ogół puste slogany powtarzane w różnej formie jak mantra. Naiwnością też byłoby sądzić że wszyscy mieli takie same szanse, tak jak i dzisiaj byli "równi i równiejsi". Przy okazji budowy państwowej szkoły czy ośrodka zdrowia powstawało kilka domów lokalnych kacyków z materiałów "zaoszczędzonych", kwitło kombinatorstwo, cwaniactwo i zwykłe złodziejstwo zwane "zaradnością życiową". Każdy będzie miał swój subiektywny punkt widzenia na temat tamtych czasów w zalezności od ówczesnego punktu siedzenia. Ja urodziłem się dorastałem i podjąłem pierwszą pracę w PRL-u i wcale nie czuję sentymentu do tego okresu. Opisuję to wszystko ponieważ ogólniki "totalitarny", "złe cechy" nic nie powiedzą osobom które tych czasów nie pamiętają lub z racji wieku nie znają. Polecam komedie Barei, które w przerysowany ale trafny sposób pokazują wiele nonsensów i paradoksów tamtej rzeczywistości. Niniejsze wypociny nie są obroną tego co dzieje się obecnie. To co złe często blaknie we wspomnieniach i przeszłość wydaje się być lepsza. Moim zdaniem problemem nie jest forma ustrojowa a ogólny upadek pewnych wartości moralnych.
  16. Akcja Wolfenstein II: The New Colossus rozpoczyna się po wydarzeniach przedstawionych w poprzedniej części serii, a dokładnie – w 1961 roku. Wybudzony ze śpiączki B.J. Blazkowicz i jego przyjaciele trafiają na teren okupowanych przez nazistów Stanów Zjednoczonych. Z uwagi na terror, jaki Niemcy (z Frau Engel na czele) sieją w Ameryce, protagoniście nie pozostaje nic innego, jak ponownie chwycić za broń i stanąć do walki z agresorem. Na szczęście Blazkowicz i jego świta nie są sami – pomagają im Horton oraz Grace, czyli liderzy miejscowego ruchu oporu. Należy odnotować, że podobnie jak wcześniejsza gra z cyklu, opisywana pozycja prezentuje alternatywną wersję historii, w której Niemcom udało się opracować i wykorzystać na polu bitwy Wunderwaffe – cudowną broń, jaka zapewniła im zwycięstwo w II wojnie światowej. Jeżeli kogoś zainteresuje, podaję link do recki która absolutnie nie przypadła mi do gustu: http://www.benchmark.pl/testy_i_recenzje/wolfenstein-ii-the-new-colossus-recenzja.html Wykorzystałem materiał: z powyższej recenzji oraz http://www.gry-online.pl/S016.asp?ID=34585 PRZEPRASZAM, ale przez moją sklerozę temat ten jest dublem tego co zapoczątkował @kazik i to jemu należą się wyrazy uznania.
  17. Yossarian

    Łagodna

    Ode mnie: Na ogół parę słów od siebie zamieszczam na końcu tematu, tutaj jednak zrobiłem wyjątek. Chciałbym zachęcić Was do przeczytania nie tylko krótkiego opisu filmu ale również wywiadu z reżyserem w którym dzieli się ciekawymi przemyśleniami na temat współczesnej Rosji. Życzę interesującej lektury. "Dla mnie film jest metaforą kraju, w którym ludzie nieustannie zadają sobie nawzajem gwałt. Kraju, w którym aż kipi od przemocy we wszystkich postaciach" - mówi o swym filmie "Łagodna" reżyser i autor scenariusza Siergiej Łoźnica. Produkcja pojawi się na ekranach polskich kin w najbliższy piątek, 27 października. Siergiej Łoźnica na festiwalu w Cannes 2017 "Łagodna", pokazywana w Konkursie Głównym tegorocznego festiwalu w Cannes, to trzeci fabularny film Siergieja Łoźnicy ("Szczęście ty moje", "We mgle"). Inspirowana nowelą Dostojewskiego opowieść prowadzi widzów w krainę zbrodni bez kary. Akcja rozgrywa się na prowincji we współczesnej Rosji. Kobieta o przykuwającej uwagę, spokojnej twarzy (w tej roli Wasilina Makowcewa), otrzymuje zwrot paczki, którą wysłała do męża przebywającego w więzieniu. Wszelkie informacje, które stara się zdobyć, okazują się jednak "tajemnicą państwową". W końcu postanawia sama pojechać do uwięzionego. Reżyser prowadzi swoją bohaterkę przez kolejne kręgi piekła skorumpowanej na wszystkich poziomach instytucjonalnych i moralnych Rosji, w duchu arcydzieł rosyjskiej kinematografii. O filmie "Łagodna" opowiada reżyser i autor scenariusza Siergiej Łoźnica. Jak powstał film "Łagodna"? Siergiej Łoźnica: - Pierwotnie chciałem opowiedzieć historię konkretnej kobiety. Wraca do niej paczka wysłana do więzienia, w którym przebywa jej mąż. Chcąc zrozumieć dlaczego, rozpoczyna dochodzenie i tak zaczyna się film... Początkowo nie miałem wymyślonego zakończenia, zaczynałem od tego zarysu fabuły. Zakończenie z pierwszej wersji scenariusza różniło się bardzo od tego, które ostatecznie trafiło do filmu. Tworzyłem tę fabułę ładnych parę lat, a z pierwszego pomysłu został stoicyzm głównej bohaterki i beznamiętny wyraz jej twarzy: przez cały czas trwania filmu ani razu się nie uśmiecha. Co łączy film z opowiadaniem Dostojewskiego "Łagodna"? - Poza tytułem - niewiele. Chciałem opowiedzieć o kobiecie "łagodnej", ale nie w rozumieniu Dostojewskiego ani nie w znaczeniu, jakie się temu słowu tradycyjnie w Rosji przypisuje. Natomiast w scenariuszu zapożyczyłem z Dostojewskiego fragment z "Biesów". Chodzi o "Żuka", wiersz wyrecytowany pod koniec sceny bankietu. W moim filmie można się również dopatrzeć rozlicznych odwołań do Gogola i Sałtykowa-Szczedrina. Dostojewskiego interesowała zraniona ambicja, upokarzająca utrata pewności siebie oraz wynikłe z tego związki międzyludzkie, katastrofalne w skutkach. Moje zainteresowania znajdują się gdzie indziej. Nie chciałem dokonywać studium psychologicznego osoby uciśnionej i wykorzystywanej. Interesowała mnie przestrzeń i środowisko, w których takie istoty zmuszone są egzystować. O mojej bohaterce właściwie nic nie wiadomo. Nie jest specjalnie "łagodna", jest kobietą bierną, która daje się innym traktować jak popychadło. Co w tym kontekście znaczy zatem "łagodna"? - Dla mnie film jest metaforą kraju, w którym ludzie nieustannie zadają sobie nawzajem gwałt. Kraju, w którym aż kipi od przemocy we wszystkich postaciach. Z jednej strony mamy wszechogarniającą hipokryzję, gigantyczne kłamstwa i podwójne standardy. Z drugiej, codziennie dochodzi tam do rzeczy strasznych. Dla mnie to zagadka boleśnie nierozstrzygalna. Zamiast żyć i działać w sposób spokojny i przyjazny, na każdym etapie życia zmuszani jesteśmy podążać drogą trudu i nieszczerości. Jest to straszliwy paradoks, najgorszy z możliwych. Filmowa przestrzeń jest jednocześnie konkretna i niejasna: jesteśmy w Rosji, ale czy również chodzi o przestrzeń mentalną? - Zainteresował mnie ten projekt właśnie za sprawą owej przestrzeni, plenerów, ludzi, ich sposobu myślenia, życia i postępowania. Chodzi o Rosję, ale zarówno w rozumieniu geograficznym, jak i mentalnym. Zdjęcia powstawały w łotewskim Dyneburgu, gdzie 90% mieszkańców to Rosjanie. O lokalizacji zadecydowała logistyka: przebywaliśmy na terenie Europy, gdzie nie są wymagane specjalne wizy, ale gdzie ślady władzy sowieckiej pozostają widoczne. W okolicy znajdują się dwa wielkie więzienia, z których jedno występuje w filmie. Tego rodzaju więzienia można zobaczyć w całej Rosji; przypominają fortece. Wyglądają dziwacznie, jak ponure romantyczne zamczyska; wypadają korzystnie na tle krajobrazu, choć to odrażające miejsca, bo nikt do końca nie wie, co się dzieje w ich środku. Na rozkaz Stalina te ceglane więzienia malowano na biało, zapewne żeby przypominały z wyglądu monastyry (śmiech). Gmach, który pojawia się w filmie, nazywany jest "Białym łabędziem". Istnieje również "Czarny łabędź". Często mówi się o "fatalizmie" słowiańskiej duszy, który pozwala jej wszystko zdzierżyć. W twoim filmie fatalizm zdaje się przechodzić w całkowity nihilizm. - To nie nihilizm, tylko unicestwienie. Całkowite spustoszenie. Kompletna dehumanizacja, która postępuje od czasu rewolucji październikowej. Z zachodniej perspektywy Rosję określa sztuka, malarstwo, literatura czy film. Ten pogląd należy odesłać do lamusa. Wielcy pisarze rosyjscy należą do przeszłości. Rozkwit kultury tego kraju przypada na XIX wiek. Zważywszy na pionierską sztukę rosyjską z początku XX wieku, kraj mógł z tego okresu wyjść obronną ręką, ale wszystko zostało zaprzepaszczone i czas najwyższy, abyśmy zapomnieli o owej straconej cywilizacji. Gospodarka, medycyna, służba zdrowia i oświata: wszystko zostało całkowicie zniszczone. Wystarczy sprawdzić średnią długość życia dla mężczyzn w Rosji: ta wartość ciągle maleje i obecnie wynosi około 56 lat. W niektórych dziedzinach rząd dalej stosuje metody bolszewickie. Nie zapominajmy, że idea terroryzmu zrodziła się w Rosji. Publiczne działanie angażujące niewinne osoby, tak aby rozproszyć winę za popełniony czyn, to myśl, która mogła zrodzić się tylko w miejscu, gdzie życie nie ma rzeczywistej wartości. Nie każdy umysł wymyśliłby coś takiego. - Aby zrozumieć współczesną Rosję, polecam "Biesy" Dostojewskiego i "Martwe Dusze" Gogola; wszystkie opisane tam reguły obowiązują i dzisiaj. Te książki i dziś mówią o rzeczywistości. Gdy przekroczy się granicę między człowieczeństwem a tym, co nieludzkie, nie ma odwrotu. Mając to na uwadze, trzeba powiedzieć, że Niemcy mieli szczęście, że siły okupacyjne wymusiły denazyfikację niemieckiego społeczeństwa; narody post-sowieckiego świata dalej żyją w tym samym piekle. Mieliśmy nadzieję, że wraz z pierestrojką przyszłość pokaże swą jasną twarz, ale wszystko zostało po staremu. To było tylko kolejne złudzenie. Czy twoje filmy docierają do twojej publiczności? Jak wygląda ich dystrybucja i jak jesteś postrzegany w Rosji? - Ostatnio w Rosji byłem trzy lata temu. Nie wróciłem odkąd w 2014 roku wybuchła tam wojna i nie uważam, że to dobry czas, by tam jechać. Mam nadzieję móc wkrótce zaprezentować "Łagodną" rosyjskiej publiczności. Wiem, że są rosyjscy reżyserzy zainteresowani moją twórczością. Wyjechałem z kraju w 2001 roku, niestety mając świadomość, w jaką stronę on zmierza. Wszystko złożyło mi się w całość w 1993 roku, gdy zbombardowano parlament i pojawiły się czołgi. Po tym bombardowaniu straciłem wszelkie złudzenia. Pojawiła się pewna idea, rodził się wspaniały ruch i wyjątkowa okazja, ale nie było komu z niej skorzystać i jej realizować. - Już dawno temu zrezygnowałem z prób zmiany stanu rzeczy za pomocą filmu, ale wciąż wierzę, że kropla drąży skałę. Naturalnie, w pierwszej kolejności zwracam się do publiczności rosyjskiej, więc jestem zasmucony i boleśnie rozczarowany tragicznym położeniem, w jakim obecnie znajduje się mój kraj. Ta wojna z Ukrainą jest bezsensowna i straszliwa; doprowadzi do zniszczenia obu państw. Moja sympatia w tym przypadku jest po stronie Ukrainy, bo to tam ludzie walczą o swoją wolność. - Często mam również dziwaczne poczucie, że robię filmy dla publiczności, która już nie żyje... Jakbym za późno się pojawił i wiecznie był ze wszystkim za późno, jakby to wszystko trzeba było zrobić już dawno temu. Weźmy temat Gułagu, zapewne jednego z największych tabu. Nie powstają już filmy o gułagach - zrobiono może trzy czy cztery i koniec. A to właśnie tam dokonały się losy setek, tysięcy, milionów ludzi. Ale to temat tabu. Może największe tabu. W całej Rosji roi się od tabu, o których się nigdy nie wspomina ani nie opisuje, a my dalej idziemy do przodu na oślep. Dlatego tak ważne jest, abyśmy kręcili filmy poruszające ważkie tematy. Kadr z filmu "Łagodna" Źródło: http://film.interia.pl/wywiady/news-siergiej-loznica-o-filmie-lagodna-w-calej-rosji-roi-sie-od-t,nId,2456426
  18. Fabryka Broni w Radomiu planuje uruchomić produkcję przedwojennego pistoletu wz. 35, znanego jako Vis. Vis był produkowany także w podziemiu. Nie wiadomo jednak ile sztuk wyprodukowano - Vis to kultowa broń, to nasza historia. A zainteresowanie jest ogromne zarówno w Polsce, jak i za granicą. Cały czas dostajemy zapytania o możliwość kupienia egzemplarzy, więc zdecydowaliśmy się na to zainteresowanie rynku odpowiedzieć. Wznawiamy produkcję najbardziej popularnego wzoru nr 35 - mówił "Gazecie Wyborczej" Adam Suliga, prezes Fabryki Broni w Radomiu. Prezes Suliga podkreśla, że nie będą to duże serie, ale mimo to produkcja będzie stała. Nie ujawnia też jak wielkie będą to serie, ani kiedy produkcja się rozpocznie. Twierdzi, że stanie się to jak najszybciej. Dotychczas, w powojennej historii broni, Vis był produkowany w Radomiu w małych seriach kolekcjonerskich. W 2010 roku Fabryka Broni wyprodukowała krótką serię informacyjną, a sześć lat później kolejną, liczącą 50 sztuk, limitowaną serię na 90 rocznicę powstania fabryki. Nowy Vis ma trafić do wolnej sprzedaży. Oznaczenia wybijane na zamku pistoletu Vis Od WiS do Vis W latach 20. broń osobista oficerów była bardzo zróżnicowana. Żołnierze wnieśli we wianie rewolwery i pistolety wszystkich armii zaborczych, ponadto trafiały się amerykańskie Colty, brytyjskie Enfieldy, czy francuskie MAS Mle1892. Prawdziwy koszmar logistyka. Pod koniec lat 20. Departament Uzbrojenia Ministerstwa Spraw Wojskowych postanowił ujednolicić broń krótką Wojska Polskiego. Początkowo zastanawiano się nad zakupem licencji nad czechosłowackim pistoletem CZ wz. 28. Zrezygnowano z tego zakupu z powodu wysokich kosztów i negatywnych opinii testujących żołnierzy. Wówczas pojawił się Piotr Wilniewczyc z Państwowych Wytwórni Uzbrojenia z ofertą zawierającą rysunek techniczny i zobowiązanie się do budowy prototypu. Dwa lata później, na przełomie 1930 i 1931 roku Piotr Wilniewczyc i Jan Skrzypiński zaprezentowali projekt pistoletu, na podstawie którego powstał WiS wz. 31. Na przełomie 1932 i 1933 roku w Fabryce Broni w Radomiu powstała seria próbna, która trafiła do dziewięciu pułków Wojska Polskiego. Wówczas też na żądanie Departamentu Uzbrojenia zmieniono nazwę na Vis. Produkcję seryjną rozpoczęto w 1936 roku i do wybuchu wojny wyprodukowano 49400 sztuk broni. Po przejęciu fabryki przez Niemców, utrzymano produkcję, z biegiem wojny jednak jakość pistoletów trafiających do Wehrmachtu spadała. Od 1940 do 1944 roku Niemcy wyprodukowali na swoje potrzeby od 312 tys. do 385 tys. sztuk pod oznaczeniem Pistole 35(p). Źródło: http://on.interia.pl/historia/news-vis-wz-35-slynny-pistolet-wraca-do-produkcji,nId,2456744
  19. W trakcie remontu dachu zamku Czocha koło Leśnej (Dolny Śląsk) w podłodze strychu odnaleziono skrytkę, zbudowaną w czasie drugiej wojny światowej przez Niemców. Zamek Czocha wzniesiono w XIII wieku. W późniejszych stuleciach był przebudowywany Co odkryto w schowku? O zawartości skrytki Radiu Wrocław opowiedział dyrektor zamku Jarosław Kuczyński. "Były to książki, mundury, pompy, a także aparat tlenowy jedyny taki w Polsce. Prawdopodobnie odnaleźliśmy także element silnika rakietowego samolotu myśliwskiego Messerschmitt Me 163 Komet" - zdradził. Ostatnie znalezisko wywołało najwięcej emocji i potwierdziło, że w czasie drugiej wojny światowej w sąsiedztwie zamku Czocha, a być może i w podziemiach budowli, produkowano zaawansowane technologicznie mechanizmy. Tajne podziemne obiekty niemieckie w pobliżu Leśnej nosiły kryptonimy "Eisenglanz" i "Türkis". Ich przeznaczenie nie jest jednak do końca jasne dla historyków i do dziś budzi podniecenie poszukiwaczy. Zwłaszcza, że podziemia zamku Czocha wciąż nie zostały odkryte. Jak twierdzi w rozmowie z Radiem Wrocław Piotr Kucznir, autor książki "Tajny Zamek Czocha", odkryte w skrytce na strychu urządzenie to turbina od silnika rakietowego produkcji Waltera. W trakcie wojny Niemcy wykorzystali około 320 samolotów rakietowych Me 163. Nie miały jednak one wpływu na przebieg działań militarnych. Źródło: http://fakty.interia.pl/dolnoslaskie/news-sensacyjne-odkrycie-na-zamku-czocha,nId,2456349
  20. @tom3kb nie byłbyś sobą gdybyś nie zahaczył o nieumarłych . A wracając do wypowiedzi @Burbona, STALKER na pewno nie mieści się w definicji science-fiction, co najwyżej moim zdaniem leciutko o nią trąca. https://pl.wikipedia.org/wiki/Fantastyka_naukowa Tak więc jeżeli nie postapo i science-fiction to co pozostaje?
  21. @Burbon nie wiem jakimi kryteriami się kierujesz, uważając że STALKER nie należy do gier z gatunku postapokaliptycznych. Czyżby ludzie którzy tą grę tak kwalifikują byli w błędzie? http://www.gry-online.pl/encyklopedia-gier.asp?PLA=1&TEM=78 https://naekranie.pl/artykuly/top-10-najlepsze-gry-postapokaliptyczne
  22. Yossarian

    Zadupie

    Nie ma co, ambitne kino. Jakieś nominacje?
  23. Założony przez dawnych członków Westwood - studia stojącego za serią Comand & Conquer - zespół Petroglyph ujawnił, że pracuje nad strategią Forged Battalion. Tytuł rozegra się pod koniec XXI wieku. Gra przedstawi jednak niezbyt optymistyczną przyszłość, w której świat został zniszczony w wyniku zmian klimatycznych. Jakby tego było mało, kontrolę nad całym globem przejęli wojskowi z organizacji The Collective. Wielu ludziom najwyraźniej nie spodobały się - delikatnie rzecz ujmując - sprawowane rządy. Powstał bowiem ruch oporu, który postanowił walczyć z władzami. Gracze wcielą się właśnie w jednego z rebeliantów. Produkcja wyróżni się szerokimi możliwościami modyfikowania armii. Bazowe modele jednostek każdego typu - piechoty, lekkich i ciężkich pojazdów oraz lotnictwa - będzie można rozbudować o różnego rodzaju arsenał i sprzęt. Pozostałe elementy rozgrywki nie odbiegną od innych strategii czasu rzeczywistego. Gracze więc wzniosą budynki, z pomocą których wyprodukują żołnierzy i maszyny do wysłania w bój z wojskami kontrolowanymi przez przeciwników. W planach jest oczywiście multiplayer przeznaczony dla maksymalnie ośmiu osób. W trybie pojawią się zróżnicowane opcje, w których zainteresowani nie tylko zmierzą się z innymi, ale i podejmą się współpracy z pozostałymi uczestnikami zabawy. Forged Battalion na początku przyszłego roku ukaże się na Steamie w ramach programu Early Access. W skład wczesnej wersji wejdzie przynajmniej pięć misji z kampanii fabularnej (pierwszy akt opowieści). Ponadto pojawi się sieciowy skirmish z co najmniej pięcioma planszami oraz wariantami HQ Destruction i Annihilation. Nie zabraknie również wsparcia dla serwerów dedykowanych w multiplayerze oraz obsługi modów. Daty premiery finalnego wydania produkcji na razie nie podano. Twórcy twierdzą jednak, że gra powinna opuścić Early Access po upływie około sześciu miesięcy. Poniżej można obejrzeć zwiastun powstającego tytułu: Źródło: http://gry.interia.pl/newsy/news-studio-zlozone-z-tworcow-serii-command-and-conquer-pracuje-n,nId,2455267 Ode mnie: Ech, łza się w oku kręci i wapno w kościach lasuje na wspomnienie zarwanych nocek przy grze Command&Conquer Red Alert . Powyższy tytuł z opisu zapowiada się nieźle, graficznie jak dla mnie trochę zbyt komiksowo.
  24. Yossarian

    ELEX

    Elex trafił dziś do sklepów w wersjach na PC, PS4 i Xbox One. Produkcja Piranha Bytes oferuje połączenie klimatów fantasy i science-fiction, jednocześnie zawierając elementy charakterystyczne dla produkcji niemieckiego studia. Polskim dystrybutorem gry jest CDP. Elex to gra z gatunku action RPG, stworzona przez wielokrotnie nagradzanych autorów serii Gothic - studio Piranha Bytes. Akcja gry toczy się w nowym postapokaliptycznym uniwersum science fantasy. Gracz trafia do świata, w którym czekają na niego intrygujące postacie, zmutowane stworzenia, trudne decyzje i mnóstwo wartkiej akcji. Elex został zlokalizowany na każdej platformie - PC, PS4 i Xbox One. Wśród aktorów, którzy użyczą swych głosów na potrzeby gry, nie zabraknie tych doskonale znanych z serii Gothic (i nie tylko). Będzie można usłyszeć między innymi takich aktorów, jak: Artur Dziurman, Zbigniew Konopka, Jarosław Boberek, Mirosław Zbrojewicz, Adam Bauman, Piotr Zelt, Piotr Bąk. Od mieczy i toporów po łuki, kusze i harpuny, Elex oferuje szeroki zestaw broni. Złap za shotguna, strzelbę plazmową lub miotacz ognia - istnieje broń i styl walki dla każdego wojownika. Później znajdź kompana, wybierz frakcję i wpłyń na losy świata - w ELEX-ie każdy wybór wpływa na przyszłość Twojej gry. Źródło: http://gry.interia.pl/newsy/news-dzis-premiera-elexa-nowej-gry-tworcow-gothica,nId,2453688
  25. Yossarian

    Zdjęcia

    Wygląda na to że post pod postem (sorry). A gdzie Wasze fotki z wakacji? Ja już zaczynam sezon jesienny. Kiepska jakość, fotki robione telefonem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając z tej strony, zgadzasz się na nasze Warunki użytkowania.