Skocz do zawartości

Yossarian

Weteran
  • Postów

    840
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    51

Treść opublikowana przez Yossarian

  1. DYWIZJON 303 Fabuła ma się koncentrować na losach dwóch pilotów, Jana Zumbacha (Maciej Zakościelny) i Witolda Urbanowicza (Piotr Adamczyk). Trailerów jeszcze (chyba) nie ma, ale znalazłem coś takiego. HURRICANE Brytyjczycy (o dziwo) również postanowili upamiętnić sylwetkę Jana Zumbacha (Iwan Rheon) i działania dywizjonu 303 w filmie "Hurricane".
  2. Rosja rozpoczyna ambitną serię podboju Marsa. Prezydent Władimir Putin ogłosił, że pierwsza bezzałogowa misja zostanie wysłana najpierw na Księżyc w 2019 r. Putin planuje rozpocząć podbój Marsa w 2019 r. Podbój Marsa to jeden z najważniejszych celów kosmicznych różnych rządów i organizacji na najbliższe lata. - Planujemy bezzałogowe, a później załogowe starty - w przestrzeń kosmiczną, w ramach programu księżycowego i eksploracji Marsa. Najbliższa misja już niedługo, bo w 2019 r. Planujemy w ten sposób rozpocząć podbój Marsa - powiedział Putin. Rosyjski prezydent ujawnił, że program eksploracji Księżyca będzie ukierunkowany głównie na regiony polarne naszego naturalnego satelity. - Nasi specjaliści spróbują wylądować w pobliżu biegunów, ponieważ istnieją dowody, że możemy znaleźć tam wodę. Na Księżycu można przeprowadzić wiele ciekawych badań naukowych, także takich dotyczących innych planet i przestrzeni kosmicznej - powiedział Putin. Pierwsza bezzałogowa misja Rosjan na Księżyc w 2019 r. Stała baza na Srebrnym Globie zostanie wybudowana w latach 2040-2050. Źródło: http://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/misje/news-rosjanie-ruszaja-na-marsa,nId,2557371
  3. Korzystając z już istniejącego tematu, wrzucam kilka ikonek do podmiany pulpitowych skrótów. Ikony.7z
  4. @anatol to scena z "Hamleta". "To by, or not to by"
  5. @gawron najprawdopodobniej w pochłaniaczu maski
  6. @cichy nie zauważyłem żeby ktoś tu kogoś obraził. Osobiście nie będę dawał ujemnych punktów, nawet jeżeli się nie zgadzam z czyjąś wypowiedzią. Jedyny przypadek gdy to zrobiłem, to chamski napad słowny na jednego z naszych userów dość dawno temu. Rozumiem prośbę @kondotiera który chciał tylko upamiętnić ofiary amerykańskiego nalotu, a wyszła z tego dyskusja nad grobem pomordowanych. Aby uszanować jego wolę proponowałbym przenieść wszystko poniżej pierwszego postu do nowoutworzonego tematu. Taki chichot historii: https://www.youtube.com/watch?v=tVuXqRkTqcA I jej prawdziwy rechot na naszym podwórku, to kultywowanie urodzin Adolfa przez bandę kretynów.
  7. @smox Przecież to jest oczywiste. Ale chyba też nie jest negacjonizmem, czy próbą zmieniania historii przyznanie że w tych konkretnych przypadkach Alianci dopuścili się zwykłego, kulawo uzasadnianego ludobójstwa. Jeszcze raz powtórzę, chciałem wykazać że ci "dobrzy" też nie mają do końca czystych rąk. I w żadnym wypadku nie jest to próbą pomniejszania czy usprawiedliwiania zbrodni jakich dopuścili się Niemcy. @A6AKAH zachęcał do obejrzenia "Czasu Apokalipsy", ja dodałbym jeszcze "Ofiary wojny".
  8. Czy próbuję zmieniać historię? Czy twierdzę że biedni Niemcy musieli zareagować w związku z nieustannymi "prowokacjami granicznymi" Polaków? Bez urazy @smox ale idąc tym tokiem myślenia można usprawiedliwić każdą podłość i zbrodnię. Uogólniłerm temat o Niemcy, ponieważ doktryna bombardowań lotniczych była praktycznie taka sama jak w przypadku Japonii. I może w końcu ktoś mi odpowie, jak bombardowanie niemieckich miast które nie miały żadnego znaczenia militarnego, w czasie gdy III rzesza dogorywała można nazwać inaczej niż ludobójstwem? Tym bardziej że były to zaplanowane i celowe działania. Nie oburzajmy się też na radzieckich sołdatów, którzy wyzwalając ten kraj weszli jak do siebie i tak się zachowywali. Tym bardziej szkoda strzępić języka na temat gwałtów i mordów jakich dokonywali na Niemkach, przecież im się należało. W takim razie nie potępiajmy Niemców i Japończyków za ich zbrodnie. A wszystkich uznanych za zbrodniarzy wojennych zrehabilitujmy. Czy tak trudno zrozumieć że aprobując takie metody działania, mentalnie stajemy po stronie oprawców i osiągamy dno moralnego szamba? Albo uznajemy pewne zasady i się ich trzymamy, albo nie. Wolny wybór. Tylko jeżeli się ich trzymamy to proszę mi nie argumentować że ludobójstwo było rzeczą słuszną, bo wtedy zszargamy pamięć wszystkich ofiar. I jako ciekawostka pytanie: Któremu państwu jako jedynemu w XX w. Polska wypowiedziała wojnę i kiedy zawarła z nim formalny pokój?
  9. Jak rozumiem, cel uświęca środki. To dlaczego potępiamy zbrodnie hitlerowskie (niemieckie)? Przecież oni też mieli swój cel. Stworzenie państwa mlekiem i miodem płynącego dla swoich obywateli. A że w tym celu masowo wyniszczano podbitą ludność cywilną w sprawnej machinie obozów zagłady? Przecież cel uświęca środki. We wszystkich państwach zaangażowanych w działania wojenne w mniejszym lub większym stopniu każda dziedzina gospodarki była podporządkowana wysiłkowi wojennemu. Tak więc jest to argument obosieczny, bo w takim razie Niemcy w swych nalotach na miasta bez żadnego znaczenia militarnego, eliminowali ludzi którzy mogli ten wysiłek wesprzeć. Równie ciekawie, co niedorzecznie to brzmi. Prawda? Trafiłem na bardzo ciekawy i moim zdaniem obiektywny artykuł w tym temacie: http://blogpublika.com/2017/02/14/13-14-lutego-1945-r-aliancki-nalot-na-drezno-final-ofensywy-bombowej-przeciw-iii-rzeszy/ Podobnie jak 300% strat armii francuskiej w I WŚ. Zresztą w powyższym artykule dokładniej to wyjaśniono. Czy ja twierdzę że te bombardowania nie miały wpływu na gospodarkę niemiecką? Chodzi o to że w stosunku do sił i środków zaangażowanych w te działania, oraz strat poniesionych w ich trakcie, były one po prostu nieefektywne. Taką argumentacją odchodzimy od meritum sprawy. Nie odnosisz się @apg2312 do innych cytatów, przypomnę ten: Podobnie z nalotem na Drezno w którym zginęli nie tylko ci źli Niemcy, ale również robotnicy przymusowi i więźniowie obozów koncentracyjnych. No tak, cel uświęca środki. Umierali "szczęśliwi" że giną od alianckich bomb, a nie z rąk niemieckich oprawców. Czyli jednak zasada odpowiedzialności zbiorowej. Ale czy nie przypomina to trochę mentalności Kalego? I nie chodzi tu już o liczbę ofiar, a o fakt zaistnienia takiej sytuacji po jednej i drugiej stronie. Poza tym pobrzmiewa tu cynizm Stalina: "Śmierć jednostki to tragedia, śmierć milionów to statystyka". Nie płaczę, ale uważam te działania za ludobójstwo, bo takie między innymi było ich założenie. Cieszę się że III Rzesza została unicestwiona wraz z jej "dorobkiem". Gdyby tak się nie stało, to pewnie nie pisalibyśmy tu dzisiaj i prawdopodobnie nigdy byśmy nie zaistnieli. Ale chcę pokazać że ci "dobrzy" nie zawsze działali w białych rękawiczkach i trudno te działania usprawiedliwić. Poza tym nienawidzę tępego i bezdusznego militaryzmu. Po tym co napisałem pewnie zostanę uznany za: lewaka, rewizjonistę, negacjonistę, pogrobowca Adolfa i ogólnie za najgorsze ścierwo jakie stąpa po ziemi . Nie zmienia to faktu że całkiem przyjemnie mi się dyskutuje
  10. Pozwolę sobie przytoczyć kilka fragmentów z artykułu który warto przeczytać w całości. Link podam na końcu. I jeszcze taki kwiatuszek dotyczący działań w 1945 roku: W marcu Anglicy kontynuowali nocne naloty, niszcząc niemieckie średnie i małe miasta, które nie przedstawiały żadnego celu militarnego. http://air2ww.webd.pl/artykuly/nachtjagd/nj4.htm Ogólnie odchodzimy od zasadniczego tematu, ale chciałem pokazać że nawet z militarnego punktu widzenia doktryna ta była co najmniej lekko chybiona. Poza tym wiadomo, historię piszą zwycięzcy. Tylko czy potrzebna była ta bezsensowna rzeź ludności cywilnej? Nawet Churchill miał duże obiekcje w stosunku do prowadzonych nalotów bombowych w związku z powiększającą się liczbą ofiar. Oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania w tej kwestii, ja uważam że była to niepotrzebna eksterminacja ludności cywilnej. I żeby było jasne, nie jestem obrońcą porypanej, zbrodniczej nazistowskiej idei i jej twórców.
  11. @apg2312 masz rację, ale w tym wypadku nie do końca. Jak dzisiaj nazywa się działania militarne wymierzone w ludność cywilną? Czyż nie jest to zwykłe ludobójstwo, czyli zbrodnia wojenna? Zarówno w przypadku LeMaya na Pacyfiku, jak i Harrisa w Europie ich doktryny bombardowań zakładały między innymi załamanie morale wrogiego społeczeństwa poprzez zrównanie z ziemią ośrodków miejskich i zadanie strat ludności cywilnej. Pytania retoryczne, czy wszystkie ofiary tych nalotów były fanatycznymi wyznawcami Wielkiej Rzeszy lub Strefy Wspólnego Dobrobytu Wielkiej Azji Wschodniej? A co powiedzieć o dzieciach (na co jestem szczególnie uwrażliwiony) które tam zginęły? Czy śmierć wszystkich tych którzy niejednokrotnie spłonęli żywcem, można usprawiedliwić zasadą odpowiedzialności zbiorowej? Interesuję się lotnictwem z okresu II WŚ praktycznie od połowy podstawówki, ale akurat do tych wydarzeń jestem bardzo krytrycznie nastawiony. No bo co się okazuje, Amerykanie i Brytyjczycy byli niewiele lepsi od faszystów którzy zapoczątkowali takie naloty terrorystyczne (Guernica, Wieluń, Rotterdam, Coventry i wiele innych). W zasadzie to nawet byli od nich gorsi, rozwijając i doskonaląc tą strategię. Dlatego pewnie zawsze wolałem lotnictwo myśliwskie. Swoją wypowiedzią nie usprawiedliwiam okrucieństw jakich dopuszczali się żołnierze państw Osi. Zbrodnia pozostaje zbrodnią. Ale pozostaje nią w każdym wypadku. Dlatego myślę że @kondotier słusznie użył określenia - zamordowani. Poniżej daję linki do biografii dwóch słynnych "strategów". https://pl.wikipedia.org/wiki/Curtis_LeMay https://pl.wikipedia.org/wiki/Arthur_Harris
  12. Rosyjski koncern zbrojeniowy Kałasznikow konsekwentnie realizuje program stworzenia autonomicznej, działającej w dużej mierze samodzielnie, broni. Rosjanie zaprezentowali dwa bezzałogowe, półautonomiczne pojazdy. Na tym nie koniec. Towarzysz - nowy pojazd bojowy Koncernu Kałasznikow Koncern Kałasznikow zaprezentował dwa bezzałogowe pojazdy o nazwach Towarzysz i Pasożyt. Pierwszy ma zamontowaną wyrzutnię granatów o średnicy 30 mm lub, zależnie od wersji, ciężki karabin maszynowy. Pasożyt ma inne zadanie - na pojeździe można umieścić wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych lub przeciwpancernych. Co wyróżnia oba pojazdy? Przede wszystkim będą one wyposażone w półautonomiczne systemy, dzięki którym operujący nimi żołnierz będzie mógł zdalnie wykonywać powierzone zadania. Kałasznikow stawia na autonomię Kałasznikow jeszcze w lipcu zeszłego roku zapowiedział, że w najbliższej przyszłości zamierza zaprezentować całą linię sprzętu wojskowego korzystającego z technologii sieci neuronowych. Sztuczne sieci neuronowe to technologia działająca na zasadzie podobnej do ludzkiego mózgu. System oparty na takich rozwiązaniach sam uczy się zleconego mu zadania. Jaką - w teorii - przewagę taktyczną mogą przynieść moduły neuronowe w sprzęcie wojskowym? Przykładowo, ciężki karabin maszynowy z odpowiednim modułem mógłby podejmować decyzję o tym, czy należy otworzyć ogień znacznie szybciej niż operująca nim załoga. Sieć takich karabinów, wymieniająca się zdobytą wiedzą, potrafiłaby spełniać swoje zadanie z jeszcze większą precyzją, 24 godziny na dobę, bez miejsca na błąd. Tyle akademickiej teorii. Praktyczne zastosowanie sieci neuronowych, a co za tym idzie, zdobywanie wiedzy przez maszyny, budzi duże wątpliwości naukowców i wojskowych. Sztuczna inteligencja posiadająca zbyt wiele autonomii staje się nieprzewidywalna, jej wzory zachowań mogą być sprzeczne z przyjętą strategią działań. Mówiąc bardziej dosadnie - istnieje ryzyko utraty kontroli nad maszynami, co może doprowadzić do tragedii. Pasożyt - drugi z pojazdów Nowa, rosyjska armia? Rosjanie chcą pokazać, że produkowane przez nich uzbrojenie jest nowoczesne. Na początku marca, podczas orędzia Władimira Putina na forum rosyjskiego Zgromadzenia Federalnego, prezydent Rosji potwierdził istnienie rakiety RS-28 Sarmat i podwodnego drona o napędzie nuklearnym. Prezydent Rosji zapewnił, że dla rakiety Sarmat nie są groźne "żadne systemy obrony przeciwrakietowej, nawet perspektywiczne". Projekt ma być odpowiedzią na rozwój amerykańskiej tarczy antyrakietowej. PPDU, ciężki karabin maszynowy Oprócz Towarzysza i Pasożyta, rosyjski koncern zaprezentował jeszcze PPDU, ciężki karabin maszynowy, który może być obsługiwany zdalnie przez połączenie satelitarne lub przy pomocy bezpośredniego połączenia kablem. Nie podano, kiedy nowe uzbrojenie Kałasznikowa trafi do masowej produkcji. Źródło: http://nt.interia.pl/raporty/raport-wojna-przyszlosci/wiadomosci/news-towarzysz-i-pasozyt-bezzalogowe-pojazdy-kalasznikowa,nId,2554968#iwa_source=log_k_zaloguj
  13. Amerykańska Agencja Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności (DARPA) planuje rozwinąć technikę spowalniania metabolizmu żołnierzy na polu bitwy w oczekiwaniu na pomoc lekarską. Takie rozwiązanie może ocalić życie tysiącom osób na całym świecie. Mimo że pomysł brzmi jak z filmu science fiction, istnieją realne dowody, że może się to udać. Podczas poważnego urazu lub ostrej infekcji, to czas od wystąpienia pierwszych objawów do zastosowania leczenia jest czynnikiem decydującym o uratowaniu życia. To okno czasowe jest nazywane "złotą godziną". - Naszym celem jest kontrolowanie molekularnych maszyn, które przekształcą energię chemiczną i kinetyczną w procesy biologiczne i sprawią, że wszystkie spowolnią. Dzięki temu będziemy mogli ograniczyć funkcje życiowe bez negatywnych konsekwencji - powiedział Tristan McClue-Begley, kierownik programu Biostasis. Mimo iż cały koncept brzmi podobnie do krioniki, program Biostasis jest inspirowany procesami, które powszechnie występują w przyrodzie. Niektóre organizmy mogą wykorzystywać białka do kontrolowania i spowalniania funkcji komórkowych w ekstremalnych warunkach. Niesporczaki mogą indukować stan kryptobiozy, aby przetrwać niesprzyjające warunki środowiskowe - zimno, upał, a nawet promieniowanie. Podobne mechanizmy wykorzystują także żaby leśne. Naukowcy biorący udział w projekcie Biostasis poszukują sposobów, jakie można by wykorzystać do spowolnienia procesów biochemicznych organizmu bez jednoczesnego stałego uszkadzania komórek. Źródło: http://nt.interia.pl/raporty/raport-medycyna-przyszlosci/medycyna/news-darpa-spowolni-metabolizm-rannych-zolnierzy,nId,2554107
  14. Cyber wojna trwa już co najmniej od kilku(?) lat. Nawet u nas, Antoni za swojej kadencji zaczął rozwijać tą gałąź służby. Wg. mnie jego(?) jedyny sensowny pomysł. Jeżeli chodzi o Rosjan, to odcięcie się od globalnej sieci utrudni innym cyberataki na ich podwórku. Ale myślę że Putin chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Przy okazji ograniczy wyciek informacji które przedstawiałyby jego rządy w niekorzystnym świetle, oraz najprawdopodobniej zacznie inwigilować społeczeństwo na masową skalę. Coś jak Stasi w NRD. Z drugiej strony, takie działania świadczą o chęci podjęcia jakichś kroków militarnych i to jest najbardziej niepokojące.
  15. Doradca prezydenta Rosji ds. Internetu German Klimenko ocenił, że jego kraj jest gotowy technicznie do odłączenia się od globalnej sieci; proces jednak nie będzie łatwy - podał dziennik "Moskowskij Komsomolec". Klimenko oświadczył, że jeśli Rosja "jutro odłączy się" od globalnego Internetu, "nie jest w stanie zagwarantować, że dla wszystkich proces ten będzie przebiegał bezboleśnie". Jego zdaniem pewne jest, że w razie odłączenia Rosji od światowej sieci internetowej, problemów doświadczą m.in. osoby, które przechowują i przetwarzają dane poza granicami kraju mimo dekretu nakazującego ich przechowywanie na terytorium Rosji. Problemy mogą również dotknąć właścicieli domen i serwerów zagranicznych. "Pod kątem sprzętu i oprogramowania nie ma żadnych przeciwskazań dla naszego normalnego i dobrego funkcjonowania, nawet jeśli zostanie nam wypowiedziana wojna w rodzaju izolacji na Krymie" - powiedział doradca prezydenta Władimira Putina, dodając, że stworzony na polecenie gospodarza Kremla segment internetu przeznaczony przede wszystkim dla administracji państwowej, działa sprawnie i bezproblemowo. "Wszyscy pracownicy administracji, a także instytucje państwowe, znajdują się za swego rodzaju wielkim chińskim firewallem" - oznajmił Klimenko, dodając, że dzięki temu są oni bezpieczni pomimo potencjalnych zagrożeń. "Moskowskij Komsolomec" przytacza również wypowiedź Klimenki, w której wspomina on czas, gdy ponad 15 lat temu był obecny przy podejmowaniu decyzji o legalizacji produktów Microsoftu w administracji państwowej i szkołach publicznych. Jego zdaniem, przedstawiciele Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF) ostrzegali wówczas, że "Amerykanie wzmocnią uścisk wokół nas, a potem wyłączą internet". Przedstawiciele Microsoftu według słów Klimenki, mieli wtedy zapewniać, że nic takiego w przyszłości nie będzie miało miejsca. "Niezależnie od zapewnień i sojuszy, zawsze znajdą się sytuacje, w których będzie można powiedzieć wam: teraz na Krymie nie działa Google i Microsoft, a wy odpowiecie: jak więc jest możliwe, że mamy komercyjne banki i komunikację?" - powiedział Klimenko, dodając, że większość zwykłych obywateli nie zdaje sobie sprawy z tego, jak komunikacja internetowa działa pod względem technicznym. W 2010 roku rząd Rosji nakazał całkowitą wymianę oprogramowania w kraju na rosyjskie w ciągu pięciu lat. "Pokazano nam jasno, że musimy zatroszczyć się o nasz dom, w którym musimy zamontować zamki w drzwiach, do nas należące" - podsumował Klimenko. Wcześniej rosyjskie media poinformowały o wniesieniu pod obrady Dumy projektu nowego prawa, które miałoby wprowadzić obowiązek moderacji treści w sieciach społecznościowych. Źródło: http://nt.interia.pl/internet/news-doradca-putina-jestesmy-technicznie-gotowi-by-odlaczyc-sie-o,nId,2553549
  16. @A6AKAH ostatni screen to scenka z pit-stopu kraza, chłopaki na szybkości gumy wymieniają A ja zaobserwowałem okres godowy w Zonie.
  17. Kontroler nabawił się "choroby drutów" Dziwne rytuały bandytów. @Agrael może zorganizowałbyś swoim chłopakom jakąś damską rozrywkę, bo ewidentnie, delikatnie rzecz ujmując dziwaczeją
  18. @dragon von chimera "kombinuj dziewczyno, nim twe wdzięki przeminą".
  19. Zgodnie z wcześniejszymi obietnicami, w miniony weekend w internecie zadebiutował "Papers, Please" - krótkometrażowy film na podstawie niezależnej gry o tej samej nazwie. W prace nad ekranizacją zaangażował się twórca oryginalnego tytułu - Lucas Pope. Developer pomagał przy niemalże każdym elemencie powstającego projektu, w tym scenariuszu oraz kwestiach producenckich. Za przygotowanie historii odpowiadają początkujący twórcy z Rosji - Lilia i Nikita Ordyńscy. Drugi członek duetu zajmował się także reżyserią. W rozmowie z brytyjskim Eurogamerem artysta wyjaśnił, że film nie miał wsparcia żadnego większego studia, podkreślając, że jest to niezależny projekt bazujący na niezależnej grze. Pierwowzór ukazał się w 2013 roku. Akcję tytułu osadzono w fikcyjnej Aristoczce, która jest krajem totalitarnym. Gracze wcielają się w anonimowego urzędnika pracującego na przejściu granicznym, a głównym zadaniem jest sprawdzanie papierów petentów. W trakcie rozgrywki wielokrotnie trzeba podjąć różne decyzje moralne. Istnieje możliwość nagięcia przepisów, by pomóc osobom starającym się uciec z opresyjnego państwa. Tyle tylko, że ewentualne przyłapanie na łamaniu prawa może poskutkować przykrymi konsekwencjami - nie tylko dla bohatera, ale i jego rodziny. W ekranizacji w rolę urzędnika wcielił się Igor Sawoczkin - rosyjski aktor znany między innymi z "Lewiatana", którego nominowano do Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny. W krótkometrażowym obrazie na podstawie "Papers, Please" nie zabrakło wschodnioeuropejskiego klimatu. Produkcję można obejrzeć poniżej (dostępne są też polskie napisy): Źródło: http://gry.interia.pl/newsy/news-krotkometrazowy-film-na-podstawie-papers-please-juz-dostepny,nId,2550772
  20. Będąc na Alledrogo z głupoty postanowiłem coś zalicytować, bardziej dla poprawy nastroju niż samego zakupu. Znalazłem licytację z klawiaturą, trochę nietypową jeżeli chodzi o wygląd i kliknąłem kwotę niewiele wyższą od ówczesnej przez kogoś zadeklarowanej. Wchodząc na pocztę pod koniec dnia, ze zdziwieniem stwierdziłem że licytację wygrałem. I tak od wczoraj jestem posiadaczem takiego oto cudaka, na którym obecnie piszę. Tadam! W realu wygląda nawet lepiej niż na zdjęciu. Mam jednak zagwozdkę. Czy biorąc ją do ręki, nie powinienem z prawą ręką na sercu odśpiewać "Gwiaździstego Sztandaru"? Póki co raz dziennie puszczam go sobie w moim ulubionym wykonaniu.
  21. W rzeczy samej @Alpa. Jestem tak niekumatym mastodontem, że trzeba mi pewne rzeczy wyryć dłutem na korze mózgu, który najpierw trzeba znaleźć
  22. @Alpa zerknij do tematu "Pomysł na postać w Stalker 2". Zadania w Monolicie może zlecać jedynie @Sierioża. Pomysł ciekawy gdyż niosąc ciało nie możesz używać broni, w związku z czym jesteś narażony na ataki mutków, których pewnie pełno dookoła. Co do nagrody to pomyliłeś walutę, a w bochenku chleba ukryty jest artefakt "Słońce Zony" umożliwiający natychmiastowy teleport w bezpieczne miejsce, przy spadku żywotności poniżej 10%. Jednak aby rozkroić chleb i pozyskać ten artefakt, potrzebny jest "Brzeszczot Spełnienia". Posiada go @Darth ReX, którego należy zabić śmiechem.
  23. Gdy pojawia się wierzyciel... - Chłopaki ewakuacja! Sidor na horyzoncie!
  24. W 1959 roku w góry Uralu wyruszyła radziecka ekspedycja Igora Diatłowa. Nie przeżył nikt z jej dziewięciu członków. Co się wydarzyło na zboczu góry Cholat Sjakl? Tego nie wiemy do dziś... Do samej śmierci w 2013 roku Jurija Judina dręczyła jedna myśl: - Gdybym mógł zadać Bogu jedno jedyne pytanie, brzmiałoby ono tak: "Co naprawdę stało się tamtej nocy z moimi przyjaciółmi?". W ostatnich dniach stycznia 1959 roku z powodu choroby opuścił ekspedycję - i ta decyzja najprawdopodobniej uratowała mu życie. Zaledwie kilka dni później dziewięcioro jego towarzyszy było już martwych. Tragedia na Przełęczy Diatłowa do dziś uchodzi za najbardziej tajemniczy przypadek prowadzony przez radzieckich i rosyjskich śledczych. W ostatnich dniach stycznia 1959 roku z powodu choroby opuścił ekspedycję - i ta decyzja najprawdopodobniej uratowała mu życie. Zaledwie kilka dni później dziewięcioro jego towarzyszy było już martwych. Tragedia na Przełęczy Diatłowa do dziś uchodzi za najbardziej tajemniczy przypadek prowadzony przez radzieckich i rosyjskich śledczych. Pierwszego lutego 1959 roku głęboko w górach Uralu siedmiu mężczyzn i dwie kobiety rozbijają obóz, w którym będą nocować. Znajdują się na zalesionym wschodnim zboczu góry Cholat Sjakl (przełęcz nazwano później imieniem dowódcy wyprawy Igora Diatłowa) w pobliżu szczytu Otorten (co w języku miejscowych oznacza mniej więcej tyle, co "Nie idź tam"). Termometr wskazuje -24 stopnie Celsjusza, a burza śnieżna szaleje na przełęczy. Dla doświadczonych i dobrze wyposażonych członków ekspedycji takie warunki to nic nowego. Ośmioro studentów i ich przewodnik, kładąc się do śpiworów w namiocie, nie przeczuwają nawet, że ta noc będzie ostatnią w ich życiu... Obóz śmierci Gdy wbrew wcześniejszym uzgodnieniom do 20 lutego członkowie wyprawy nie dali znaku życia, rozpoczęła się szeroko zakrojona akcja poszukiwawcza. Minął jednak prawie tydzień, zanim ekspedycja ratunkowa odkryła opuszczony obóz. - To, co tam zobaczyliśmy, zmroziło nam krew w żyłach - opowiadał kierujący śledztwem Władimir Korotajew. Namiot był rozcięty od środka, ślady stóp prowadziły w dół zbocza, w kierunku pobliskiego lasu. Pod jedną z sosen ekipy ratownicze natknęły się na zwłoki dwóch mężczyzn. Obaj, rozebrani do bielizny, siedzieli w śniegu. Między skrajem lasu a obozem znaleziono troje kolejnych zmarłych, w odległości kilkuset metrów od siebie. Dopiero ponad miesiąc później odkryto cztery pozostałe ciała - pod pokrywą śniegu w leśnym wąwozie. Przyczyna śmierci została szybko ustalona - przynajmniej oficjalnie. Po obdukcji zwłok radziecka prokuratura ogłosiła: "Dziewięcioro członków ekspedycji zmarło wskutek wyziębienia". I rzeczywiście, po wglądzie w akta wiele wskazuje na to, że przyczyną śmierci było zamarznięcie. Do dzisiaj zdarzają się przypadki tzw. otępienia hipotermicznego. Osoby dotknięte tym zjawiskiem, mimo iż są bliskie śmierci z zimna, czują nieznośne gorąco i zdzierają z siebie ubranie. To teoretycznie wyjaśniałoby niekompletne ubranie na ciałach członków ekspedycji. Według większości lekarzy prawdopodobieństwo, że dziewięcioro doświadczonych wspinaczy zlekceważy warunki do tego stopnia i u wszystkich prawie jednocześnie dojdzie do otępienia hipotermicznego, jest zerowe. Poza tym dzienniki prowadzone przez studentów potwierdzają, że jeszcze na dzień przed śmiercią byli w dobrej kondycji. I nie jest to wcale jedyna wątpliwość dotycząca oficjalnej wersji zdarzeń... Wyniki sekcji zwłok zniknęły w archiwach KGB, gdzie zostały utajnione na prawie trzydzieści lat, a pod naciskiem przedstawicieli rządu kierujący dochodzeniem Lew Iwanow musiał wkrótce wstrzymać swoje prace. Przez trzy lata nikt nie miał wstępu na Przełęcz Diatłowa. Dopiero w latach 90. XX wieku zaczęły wypływać pojedyncze kopie sprawozdań z sekcji zwłok - które potęgują wątpliwości dotyczące teorii o zamarznięciu. I tak, według raportu, u dwóch ofiar tragedii wykryto poważne pęknięcia czaszki, u dwóch innych stwierdzono liczne złamania żeber, a jedna nie miała języka. "Takich obrażeń nie mógł spowodować człowiek. Wywołała je siła porównywalna z oddziałującą na ludzkie ciało w czasie wypadku samochodowego" - wyjaśnił lekarz wykonujący sekcję zwłok, Borys Wozrożdenny. W konkluzji został też zapisany wniosek, w którym sugeruje się działanie "nieznanej siły". Nadprzyrodzone moce w Związku Radzieckim? Coś jednak musiało spowodować te obrażenia! Zespół badaczy z USA zbadał niedawno tę sprawę gruntownie i odkrył kolejne poszlaki, przemawiające przeciwko oficjalnej wersji rządowej... Yeti czy infradźwięki? Zdjęcie jest nieostre, jednak eksperci uznali je za autentyczne. Także data i miejsce, w którym je zrobiono, są potwierdzone. Znaleziono je na kliszy fotograficznej jednego z dziewięciorga zmarłych członków wyprawy. Fotografię wykonał 1 lutego 1959 roku, na krótko przed śmiercią. Co na niej widać? Czarną postać, znacznie wyższą od człowieka, poruszającą się w śniegu, w odległości kilku metrów od trzymającego w ręku aparat. Czy na tym zdjęciu widać więc prawdziwą przyczynę śmierci członków ekspedycji? Czy zaskoczyło ich we śnie stworzenie przypominające legendarne yeti? Czy dlatego uciekli oni z namiotu do lasu? Naukowcy dopiero niedawno odnaleźli w archiwach dotyczących tajemniczej śmierci dziewięciorga alpinistów to zdjęcie. Zrobiono je na kilka godzin przed tragicznymi wydarzeniami. Widać na nim wyraźnie zarys około 2,5-metrowego stworzenia Faktem jest, że Amerykanie krótko po tragedii na Przełęczy Diatłowa intensywnie zajmowali się kwestią istnienia yeti. Potwierdza to dokument z grudnia 1959 roku, w którym ambasador USA w Nepalu informuje Departament Stanu, że podczas poszukiwania yeti w Himalajach stworzenie to można zastrzelić tylko w razie najwyższej konieczności, a wszystkie dowody, takie jak jego zwłoki, zdjęcia i nagrania, należy oddać rządowi nepalskiemu. Ale jeśli członków wyprawy naprawdę zabiło jakieś nieznane nauce stworzenie, dlaczego w śniegu nie znaleziono śladów jego stóp, tylko te pozostawione przez ofiary? I dlaczego żadna z nich nie miała widocznych ugryzień ani zadrapań? Te pytania, które do dziś pozostają bez odpowiedzi, powodują, że wielu naukowców wątpi w teorię o yeti. Część z nich jest za to przekonana, że za tragedię odpowiada radziecki rząd. Faktycznie, w raportach z obdukcji znajdują się punkty wskazujące na jeszcze inną przyczynę śmierci. Wykonane przez lekarzy sądowych pomiary wykazały wysokie dawki promieniowania radioaktywnego na ubraniach ofiar. Poza tym po pogrzebach rodziny zmarłych podały, że skóra ofiar miała dziwne pomarańczowe zabarwienie. Przypuszczano, że w odległych częściach Uralu w ramach radzieckiego programu atomowego prowadzono próby nuklearne, w które wpakowali się niczego nieświadomi studenci, a rząd postanowił to zatuszować. Obecnie bardziej prawdopodobna wydaje się jednak teza, że skażenie radioaktywne pochodziło z zajęć laboratoryjnych na uczelni, a kolor twarzy to po prostu opalenizna. Kolejną z hipotez próbujących racjonalnie wyjaśnić przyczyny tragedii jest przedstawiona rok temu przez Donniego Eichara rekonstrukcja wydarzeń, w której sugeruje, że przyczyną irracjonalnego zachowania studentów były... infradźwięki. Według tej hipotezy wiatr i specyficzne ukształtowanie terenu spowodowały powstanie tak zwanych ścieżek wirowych Kármána, a efektem ich oddziaływania na ludzi były nagłe ataki paniki. Tak czy inaczej, do dzisiaj nie udało się ze stuprocentową pewnością wyjaśnić, co naprawdę zdarzyło się na Przełęczy Diatłowa w nocy 2 lutego 1959 roku. Amerykański śledczy Paul Stonehill jest jednak przekonany, że wyjaśnienie zagadki znajduje się na publikowanym przez nas zdjęciu: - Uczestnicy wyprawy zostali zamordowani. Tyle że przez coś, czego nie znamy. Źródło: https://on.interia.pl/styl-zycia/ciekawostki/news-tajemnice-gory-umarlych-tragedia-na-przeleczy-diatlowa,nId,2548036 Ode mnie: Dobrze się to czyta i ogląda, dużo pytań bez odpowiedzi pozostawia szerokie pole do spekulacji i domysłów. Niestety często jesteśmy karmieni tzw. internetowymi legendami i teoriami spiskowymi które są chwytliwe i bezmyślnie powielane. W powyższym przypadku faktycznie do dnia dzisiejszego nie ustalono ze 100% pewnością przyczyny tego dramatu. Warto jednak trochę "pokopać" w internecie, żeby znaleźć bardziej racjonalne wyjaśnienie. Poniżej podaję link do ciekawego dwu-częściowego artykułu, który zawiera bardziej "przyziemne" ale (przynajmniej dla mnie) wiarygodniejsze wytłumaczenie tragedii jaka rozegrała się na przełęczy. http://www.planetagor.pl/articles/entry/Tajemnica-tragedii-na-prze-czy-Diat-owa-cz-I-pytania-bez-odpowiedzi
  25. Yossarian

    Zdjęcia

    Dzisiejszy, zimowy zachód słońca w Beskidach.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając z tej strony, zgadzasz się na nasze Warunki użytkowania.