Skocz do zawartości

Stalker "na wesoło" :)


pacjent1972

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 2.2 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Gość Diegtiariow

Wilk lubi to:

i?r=AyH4iRPQ2q0otWIFepML2LxRXH9jzAS20Wui

 

Już wiadomo, kto jest za maską w S.T.A.L.K.E.R. 2:

3hWUOm5N9_0.jpg?size=1280x720&quality=95

 

Szukając artefaktów:

JOoIbqIkd3U.jpg?size=864x1080&quality=96

Spoiler

k5ZRJ4OpdO4.jpg?size=1067x1061&quality=9

 

Szybcy i wściekli:

oO-ntZlaCWI.jpg?size=694x1080&quality=96

 

Wiedźmy z PS2 kontra weterani OP-2:

cmCB8yV8Wkc.jpg?size=1280x1062&quality=9


Kardan lubi to:

NK4__nR6KMs.jpg?size=960x1080&quality=96

 

I to też:

hCmFudPtJl8.jpg?size=1280x960&quality=96

 

Kiedy czekasz na Naznaczonego, który wymienił hełm na dwie butelki wódki:

i?r=AyH4iRPQ2q0otWIFepML2LxRHO1AqP6QFlwd

 

My wolność! Chwała Woroninowi:

XoYCLn7ZGvU.jpg?size=754x1080&quality=96

 

Kiedy tyle czekałeś na S.T.A.L.K.E.R. 2, a twój komputer nie pociągnie nawet na minimalnych :(

JTY7gCim_fc.jpg?size=1280x969&quality=96

 

Ekran wczytywania Zew Prypeci:

 

W oczekiwaniu na S.T.A.L.K.E.R. 2:

 

 

Wideo Wolfstalkera:

Spoiler

Idealny szturm: https://youtu.be/z6-66_pc2Bs

 

Cześć... A masz...: https://youtu.be/b6EdC8rJfC8

 

Psy zagonili stalkera w elektrę: https://youtu.be/kGX_gdiUMUA

 

Naznaczony?: https://youtu.be/aOvVogkjf84

 

Dialog roku: https://youtu.be/Qgq32nM7_Hw

 

Tata wrócił: https://youtu.be/SOQwBSb_Y0s

 

Zagraniczna stalkerka: https://youtu.be/vmhg6D1Ou-M

 

Usuwanie psów: https://youtu.be/0KBn9TVRFaQ

 

A to twoja broń...: https://youtu.be/nW3xQbD2yVo

 

Co się stało z twoją twarzą?: https://youtu.be/q_cY061RBUM

 

Psy zjedli anomalię: https://youtu.be/DMPk1_rm2j4

 

Kontrolerowi na kolację: https://youtu.be/QU7yj1pezek

 

 

A czy ty na pewno jesteś babcią?: https://youtu.be/k8VZNLUjecY

 

 

Naciśnij F:

 

 

Przydusiło drzwiami:

 

Zła odpowiedź:

 

Doigrałeś się:

 

Odpalenie poltergeistów w kosmos:

 

Z wyrzutnią rakiet: 

 

Ognisko nie jest przeszkodą w uprawianiu sportu:

 

 

 

 

Z Odwrotu Szramy 2:

Spoiler

Nie ma to jak siąść mu na łeb :D:

ss_kamil190_08-07-21_15-57-32_(l05_bar).jpgss_kamil190_08-07-21_15-57-36_(l05_bar).jpg

 

Spełniło się u niego marzenie... Poleciał:

ss_kamil190_08-09-21_16-30-51_(l11_pripyat).jpg

 

Kolejny, który nie ma gdzie siąść:

ss_kamil190_08-17-21_00-45-48_(predbannik).jpg

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Diegtiariow

Striełok gra na bębnie:

 

Postacie przynoszą ulubione przedmioty:

 

Spoiler

Zaciął się:

 

Naćpany Sacharow:

 

Nowikow...

 

Snajper:

 

Stalker pije wodę:

 

Podejdź porozmawiamy:

 

Bezpieczny Skadowsk:

 

Typowy speedrun:

 

 

Spoiler

Samotność...: 

 

 

My????:

 

Homer Simpson opowiada o koszmarach Strefy:

 

Super tajna końcówka:

 

A sprytnie to wymyśliłeś:

 

Nie leź tam:

 

50 wariantów Naznaczonego:

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Diegtiariow

Wesołe kółko bandytów:

 

Płotka przynosi losowe przedmioty #3:

 

Stalker i Metro: [KLIK]

Burerzy-strzelce: https://vk.com/video-38635106_456244327

 

Spoiler

 

Rytualny taniec Monolitu:

 

Kolan nie połamałeś?:

 

Kolan nie połamałeś #2:

 

Ta anomalia będzie w S2:

 

Uważaj Naznaczony, bo jeszcze w łeb dosta....:

 

Skąd się nie spodziewali:

 

Sacharow DA-DA:

 

Dobry z bronią, ale bez niej już nie:

 

Absurdalne przejście Zew Prypeci:

 

Zbiorowy umysł 10 godzin:

 

 

Spoiler

Konferencja stalkerów w ZOOM:

 

Koń Julij w Stalkerze:

 

Aliosza spotkał gadającą pijawkę:

 

Bogatyrowie wędkują w Czarnobylu:

 

Striełok, miałeś rację...:

 

Sidorowicz SIMP (Samsung Virtual Assistant):

 

Bandyta grabi bank w Bikini Dolnym:


Stalker trailer parodia na GTA V:

 

Żartowałem:

 

To jest bardzo trudne i przygotowywałem się do tego wideo 5 lat:

 

Sidorowicz przechodzi arenę:

 

Stalker Call of San Andreas:

 

Powrót Szramy 2 poza kontekstem: https://vk.com/video166191648_456241183

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stalker na wesoło ? Proszę bardzo ! 

Fragment z książki Oczy Diabła  W. Noczkina. 

Spoiler

789348-352x500.jpg

Przed wejściem na terytorium Powinności rozdzielili się i przeszli przez dwa różne posterunki. Od tej chwili nie znali się.

Jako pierwszy poszedł Tolik. Wyglądał... Jak by to ująć, żeby nie skłamać i bohatera nie obrazić... No, wyglądał naprawdę jak półgłupek. W starym, znoszonym waciaku, z najtańszą maską gazową w ręku. Wetknięta za pas urżnięta dwururka, rozklapane buty – no po prostu bieda-wersja stalkera Pietrowa. Napakowani powinnościowcy w serwopancerzach patrzyli na niego z obojętną pogardą, nawet mówiąc nie do, a obok niego.

Skrzypek zgodnie z instrukcją nie patrzył nikomu w oczy i długo grzebał po dziurawych kieszeniach, próbując uciułać opłatę za wejście. Jako ksywkę podał wymyślone miano „Kalosz” – imię totalnie debilne, ale doskonale pasujące do wyglądu i zachowania. Strażnicy aż wyszli ze swojej budki, żeby popatrzeć na przygłupa. Dowódca warty, kawał opancerzonego chłopa, wstukał w komputer podaną przez Tolika ksywę, pokręcił głową.

– Kalosz, powiadasz... Czyli nie Łapeć, nie Klapek, a Kalosz... I po co tutaj przyczłapałeś, Kalosz?

– Chabar zrzucić, szpeju znaleźć... – odburknął Tolik.

– Szpeju. No tak, Kalosz, to ci się przyda – parsknął powinnościowiec. – A skąd masz maskę, Kalosz? Pewnie zdobyczna, ze snorka zdjęta?

– Takiego już tygodniowego! – roześmiał się inny.

– Co to za śmiechy, kapralu?! – huknął dowódca. – Baacz-ność! W lewooo... patrz! Nasz gość, pan Kalosz, przechodzi. Prrrezentuuj... broń!

Tolik ponuro przetuptał obok wartowników i ruszył na terytorium zakładu, czytając wymalowane na ścianach napisy. Nawet nie był na tamtych zły, na ich miejscu pewnie tak samo by się zachował, żartując z oberwańca... A teraz szukał baru Sto Radów, przy czym nie chciał nikogo pytać o drogę, bo śmiechy tamtych wciąż jeszcze niosły się ponad zabudowaniami. Jedną rzeczą jest robić z siebie pajaca w imię czegoś większego, a zupełnie inną zgarniać od każdego po drodze ładunek pogardy. Nie, da sobie radę sam, nie będzie ryzykował zbędnych obelg.

W końcu wypatrzył drogowskaz ze strzałką. Irytacji w duszy nazbierało się wystarczająco dużo i sam chyba dojrzał już do tego, żeby odegrać rolę – swoją własną rolę! – skrzywdzonego przez życie frajera, który chce jak najwięcej wycisnąć z być może pierwszej i ostatniej dużej szansy.

Zszedł do baru, stanął na progu. „No wejdź, nie stój tak” – warknął ochroniarz na świeżaka. Ten rozejrzał się niepewnie, ruszył w kierunku kontuaru. Wytatuowany barman skinął mu na przywitanie.

– E... – zaczął Tolik i umilkł, tak jak to z Buddą ćwiczyli. Teraz barman powinien zareagować irytacją na przeciąganie nie wiedzieć czego. Tolik nie myślał nawet, dlaczego tak ma być: tak mu powiedział Budda.

– Wódeczki? – w miarę grzecznie zapytał barman.

– E... towar bym zrzucił – wymamrotał Tolik.

– No to wykładaj, co tam masz – uśmiechnął się z nieskrywaną wyższością kupiec. Widać było, że już ocenił i wycenił nowo przybyłego, po czym zdecydował się zagrać dobrego wujaszka. Nawet z półgłówka może z czasem wyrosnąć klient, szczególnie jeśli przyuczyć go, że handluje się właśnie tutaj, w barze. A jak nie, no cóż – i tak przeżyje jeden na tuzin, więc różnica żadna.

– Coś rzadkiego mam – powiedział Tolik z pewną dumą. – Jeśli właściwemu klientowi pokazać, to można zarobić nieźle.

Budda kazał Tolikowi unikać grypsery i prawilnych gadek, więc ten nie bez trudu składał koślawe zdania z cywilizowanych słów. Barman westchnął. Widać, że słyszał takie głodne kawałki codziennie. No, ale co zrobisz? Świeżak, pewno wytrych, myśli, że Gospodarzy Zony za nogi złapał... A potem i tak cenę dostanie taką jak wszyscy.

Tolik rozejrzał się, otworzył pojemnik i ostrożnie wytrząsnął z niego „oko diabła”. Barman w pierwszej chwili zainteresował się, ale potem zobojętniał: artefaktu nie znał, więc i ceny nie było gotowej, a jak nie ma ceny, to i przebicie nie wiadomo jakie. Odbiorcy by trzeba szukać, głowę zawracać... Dużo roboty, zysk niepewny.

– No i co to ma być, kolego?

Tolik jeszcze raz obejrzał się przez ramię – tak jak pan Budda powiedział! – i szepnął konspiracyjnie:

– „Oko diabła”!

– Niechby nawet i ucho od śledzia – parsknął barman. – I co, ile za to coś chcesz?

Trafiali się przecież i kolekcjonerzy z Dużej Ziemi, którzy zbierali wszelkie dziwactwa. Można by i z tym całym „okiem diabła” spróbować.

– Pięć koła – szepnął Tolik, oblizując usta. Półgłówek, którego maskę założył, właśnie przeraził się swoją bezczelnością, ale potrzebował pieniędzy na szpej.

– Oho. A dziesięć może być? – zainteresowanie barmana gwałtownie spadło do zera.

– No chętnie, bo z pieniędzmi krucho – przyznał Tolik, starannie nie reagując na drwinę. – A jakby dwanaście się dało, to w ogóle super. Nabojów małowato, maska się rwie, to chociaż taśmą skleję, ale filtr nowy trzeba.

Barman westchnął ciężko, od serca.

– Kolego sympatyczny, posłuchaj mojej rady. Weź się, jak cała reszta, za proste rzeczy na początek. Pójdź sobie na Wysypisko, tam się naucz, co i jak, pogadaj z ludźmi. Ogarnij ceny i towary. No a potem zapraszam, pohandlujemy, tylko nie tym barachłem.

– Nie to nie. – Tolik udał obrażonego, zgarnął artefakt do pojemnika. – Paczkę nabojów poproszę w takim razie.

– Koleżko – barman westchnął jeszcze raz, wykładając pudełko na ladę – zrozum mnie jak należy, ja ci mogę za to twoje „oko” setkę dać, i pięćdziesiąt na drogę jeszcze. I to tylko dlatego, że cienko przędziesz, a ja widzę. Czysto po ludzku bym dał i jeszcze na tym stracił.

Tolik nie odpowiedział, tylko rzucił na blat pieniądze, zgarnął naboje i odszedł. Swoją część pracy wykonał, teraz planowo miał pojawić się Budda. Wybrał sobie najgorsze, ciemne miejsce, żeby nikt mu przez plecy nie zaglądał, i wystukał wiadomość do przyjaciela. Pora była znaleźć miejsce do spania.

Samotnicy przeważnie siedzieli przy wspólnych ogniskach w starych halach warsztatowych, więc Tolik wybrał sobie niezbyt bogato wyglądającą grupę i po prostu się przysiadł. Posłuchał, jak jeden ze stalkerów brzdąka na rozstrojonej gitarze, pokiwał głową przy stalkerskich bajkach... Noc przyszła i minęła, nastał ranek – i tak nie miał co robić. Połaził po zakładzie, obejrzał sobie Arenę, popatrzył, jak wartownicy w czarnych pancerzach trzepią plecaki wchodzących przez posterunki. Czuł się trochę jak w zoo – ot, przyszedł sobie i zwiedza, ogląda frajerskie życie normitów.

W końcu jakoś po południu zdecydował, że wystarczy, i ruszył w drogę powrotną. Na posterunku warta zmieniła się już któryś kolejny raz, nikt nawet nie zwrócił uwagi na smętnego dziadygę z głupią ksywą.

BTyk9kqTURBXy9iZmFmMGVjZmE2OTMzZjMwMzI5MTViNWFmNzI1ZjI5ZC5qcGVnkpUDABXNA-jNAjOTBc0BkMzXgaEwAQ.jpg

Podczas gdy Tolik odgrywał swoje przedstawienie, Budda nadłożył drogi, aby obejść cały Rostok i zjawić się przez południową bramę. Nic nie mogło ich łączyć, więc nawet czas wejścia i ksywy będą raportowane z zupełnie innych posterunków.

Gruby wcale nie wyglądał teraz na grubego. Ha, kto by go powiązał z cieciem Kaloszem! Doskonałej jakości kombinezon, solidny karabin... Takiego na posterunkach przepuszczali jak porządniachę, jak swojaka. Oczywiście, że powinnościowiec nikogo nie uzna za równego sobie, ale na pewno już nikt na Buddę się prześmiewczo nie odważył spojrzeć: ot, szanujący siebie i szanowany stalker, takich w Stu Radach z otwartymi ramionami przyjmują.

Nawet i barman przywitał go wręcz kordialnie:

– Powitał, stalkerze! Pierwszy raz u nas?

– A witam, witam. Tak, pierwszy raz, ale też na krótko. Sprawy, sprawy... – Budda rozłożył ręce gestem udawanej bezradności.

– Sprawy to w prokuraturze – uśmiechnął się barman. – Problemy jakieś, pomóc z czymś? Skoro nietutejszy jesteś, może w czymś doradzić?

– Hm, hm. Jest jedno takie, fakt... Ale pewnie nic nie wiesz o tym, bo to mocno wąska informacja.

– Spróbujmy – zaciekawił się gospodarz.

– Nowa anomalia się pojawiła, a razem z nią nowy artefakt. Bardzo, bardzo rzadki, pojedyncze egzemplarze! Takie coś jak orzech kokosowy, ale mniejsze. Szorstkie z wierzchu, brązowe, a w środku... w środku, jak by to powiedzieć... Jak połówka piłki tenisowej, ale przeciętej i pełnej w środku, a ten środek...

– ...błękitny – szepnął barman, któremu nagle zrobiło się cokolwiek gorąco. – „Oko diabła”.

– No, no! – ucieszył się Budda. – O, to ja widzę, że kolega zna się na swoim fachu. Artefakt póki co słabo zbadany, ale podobno bardzo, bardzo ciekawy! I cenę można skosić zacną. Tylko rozumiesz, to przynajmniej na tę chwilę taka koniunktura, bo podobno tylko z jednej anomalii wyłazi to cudo. A za tydzień, kto wie? Może jak grzyby po deszczu się rozpleni, rynek się nasyci i po gorączce złota. No więc ja, rozumiesz, lecę tutaj, na północ, mało butów nie pogubię, i szukam!

– Tak, tak, no tak... A co do ceny, kolego? Po ile takie „oko diabła” teraz chodzi?

– Na razie po nic nie chodzi, ale ja mam kupca na sześć.

– Uuu, to solidny pieniądz! A powiedz mi, kolego...

– Sześć dych.

Barman poczuł, jak robi mu się słabo.

– Sześć...dziesiąt? Tysięcy?

– Ano.

Tamten dziadyga, jak mu było... Kalosz! Kalosz chciał za swój egzemplarz pięć. Jakby przycisnąć, to wziąłby trzy.

Dwudziestokrotne przebicie.

Barman zacisnął dłonie na krawędzi kontuaru, przywołał na twarz najbardziej jowialny i szczery z wyćwiczonych latami uśmiechów.

– Jak cię zwą, kolego stalkerze?

Budda spojrzał barmanowi w oczy. Całe życie się z niego śmiali, że wygląda jak betoniarka. A on przecież zawsze lubił chodzić na place budowy i patrzeć, jak pracują maszyny. I zawsze marzył o tym, że wszyscy koledzy z klasy leżą związani na ziemi, a on ich...

– Spychacz – powtórzył ksywę, którą raz już podał na posterunku.

– No, pasuje, nie powiem. Posłuchaj, Spychacz, zrobimy tak: ja zaraz twoje zapytanie w obieg puszczę, a nuż gdzieś coś wypłynie. Do nas tutaj ludzie przychodzą zewsząd, i z północy dalekiej nawet, kogo tylko Wolność tam nie zwerbowała. No i zobaczymy, tak? A nuż się uda pomóc. Na razie przysiądź, odpocznij sobie, przekąś co nieco.

– A dziękuję, chętnie. Słuszna słuszność, kiedy znowu okazja będzie, żeby jak biały człowiek się sponiewierać? Co kuchnia serwuje?

Barman mrugnął do niego szelmowsko.

– Spesjalite de la mezą: oko pseudomięsaka w majonezie! Próbowałeś kiedyś takich specjałów, Spychacz?

– Brzmi papuśnie. Niech będzie oko, może i drugie się znajdzie!

Barman schował się do kuchni, po drodze kiwnął na ochroniarza. Ten odczekał przepisową chwilę, ruszył za nim.

– Ignac – zaszeptał barman – Ignac, pamiętasz, taki oberwaniec tutaj wczoraj był, co kupił pudełko nabojów do strzelby? Znajdź typa. Znajdź i powiedz mu, że jestem gotów jego towar wziąć. Powiedz, że dzień miałem dobry, że jestem lekko wypity i mam humor akurat, żal mi się go zrobiło i chcę pomóc. Łapiesz?

– Łapię, szefie – odparł Ignac, który faktycznie w lot chwytał zamiary pracodawcy.

Poszedł, wrócił po półtorej godziny. Obszedł dokoła całą fabrykę, znalazł nawet typków, z którymi stalker o ksywie Kalosz nocował. Ale po samym oberwańcu nie było nawet śladu. Niby był, potem chyba sobie poszedł, skoro go nie ma, ale pewności nikt nie miał. Bo to mało się ludzi tu przewija? Dziś świeżak jest, jutro go nie ma, juchociągi karmi. Kto by uwagę zwracał...?

Budda tymczasem zjadł, wytarł resztkę sosu pajdą chleba. Skomplementował kunszt kucharza, rozliczył się, dał napiwek – jak dla barmana, szczodry; jak dla niego, wręcz bolesny – i przystąpił do pożegnań.

– Pora w drogę, surma wzywa na bój. Wiadomość dostałem właśnie, że gdzieś ktoś coś takiego widział. Pobiegnę, sprawdzę.

– Spychacz, weź no posłuchaj. – Barman nachylił się przez kontuar. – Jak dwadzieścia mi kopsniesz, to towar znajdę. Poczekaj do jutra.

Budda zmarszczył brwi, udając, że myśli. Potem jednak potrząsnął głową.

– Nie da się. Dwadzieścia, no spoko, cena uczciwa... Chociaż miałem nadzieję, że taniej dorwę, za jakieś siedemnaście, osiemnaście maksimum, tyle bym mógł dać, żeby drobne w kieszeni zostały. Ale czas, czas, czas nagli! Już chłopakom odpisałem, że idę, czekają na mnie. Trzeba się spieszyć, bo pierwszy zgarnia pulę!

– Skoro tak, to ty biegnij, a mnie zrzuć tylko adres. Jakby co, odezwę się – zdecydował barman.

– No, a ja i tak tutaj w drodze powrotnej zajrzę, to na pewno! Oko pseudomięsaka w majonezie jest tego warte, nawet tylko dla niego wpadnę!

– Powodzenia, kolego!

Barman patrzył w ślad za wesołym, kasiastym Spychaczem i przeliczał. Przeliczał hrywny na euro, euro na ruble, ruble na dolary... Piątkę, no czwórkę może wciśnie się frajerowi Kaloszowi. Spychacz łyknął dwudziestkę jak pelikan, bo się spieszy... To co, szesnaście na cztery... Czterysta procent zysku. Czterokrotne przebicie, minus drobne na znalezienie tamtego dziada, niech będzie, że trzykrotne.

Wypłacalność Spychacza nie podlegała dyskusji. Zamówił, co mu polecono, o cenę nawet nie zapytał, jeszcze pochwalił... A barman naprawdę był ze swego kucharza dumny, na pomysł z majonezem zaś wpadł sam. Jak to miło, kiedy się w końcu ktoś mądry na dobrym pozna.

Ignac ogarniał okoliczności nie gorzej od szefa, więc kiedy barman spojrzał na niego wyczekująco, od razu wyszedł z inicjatywą:

– Znaleźć za wszelką cenę?

– Tak. Zasuwaj do czarnych, pytaj o niego. Jeśli na posterunku wypłynie, mają go zhaltować i dzwonić. Ja pokrywam koszty.

Żołnierze Powinności w podobnych sytuacjach zawsze współpracowali, w końcu bar był częścią ich bazy, a i ludzie w nim nie obcy. Zdarzało się, że jeśli ktoś z barmanem się nie rozliczył jak należy, albo coś po prostu nie tak było, to sprawca spadał nocą z żelaznych schodów. Słowem, Powinność pilnowała i chroniła, co prawda nie za darmo, ale współpraca była korzystna dla obydwu stron.

Kiedy pomocnik barmana ruszył na teren fabryki, Budda już ile sił w nogach zasuwał ku północno-zachodniemu posterunkowi, skąd wcześniej przyszedł niejaki Kalosz. W końcu stamtąd musiało wziąć się też „oko diabła”, zgadza się?

Cwaniaki :) 

  • Dodatnia 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Diegtiariow

 

Spoiler

5hQdvDVppEA.jpg?size=364x512&quality=96&78ZjVxB_kBk.jpg?size=604x453&quality=96&Ck6NQE9fF-k.jpg?size=731x660&quality=96&

 

Za Monolit:

 

Wariant, gdy Diegtiariow weźmie bandytów do drużyny:

 

Granat wybuchł w rękach:

 

Wiesz, gdzie mnie znaleźć?

 

Wojskowi zapomnieli broni:

 

Wybór Striełoka:

 

Płotka przynosi losowe przedmioty #2:

 

Płotka przynosi losowe przedmioty #4:

 

Postacie przynoszą ulubione przedmioty:

 

Poważna rozmowa:

 

O, a ten jest prędki:

 

Dobrze, że żywy jesteś:

 

Dzięki, nie oszukałeś:

 

Umiecie jeśli chcecie:

 

Sacharow przy Naznaczonym:

 

Jesteście gotowi?

 

Jak kupić Grozę 5.45 bez pieniędzy:

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając z tej strony, zgadzasz się na nasze Warunki użytkowania.