Skocz do zawartości

Yossarian

Weteran
  • Postów

    840
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    51

Treść opublikowana przez Yossarian

  1. No jasne, Niwka "przykryta" ul. Stojałowskiego . Nie tak dawno zakończono jej remont. Przejeżdżam tędy zawsze gdy wybieram się do miasta. A właśnie. Orientujesz się może @kondotierze czy prawdą jest, że ten kościół w Białej (widoczny na zdjęciach) jako jedyny w Polsce(?) ma dwie identyczne wieże? Moja żona, rodowita bielszczanka tak twierdzi.
  2. @kondotierze, czyżby Ci chodziło o Niwkę wpadającą do Białki? Przyznam, że nie jestem pewien i strzelam w tym momencie (choć mi nie kazano).
  3. Intel zaprezentował pierwszy na świecie procesor Intel Core i9 stworzony z myślą o urządzeniach mobilnych. Nowe procesory Intel Core i9, i7 i i5 ósmej generacji przeznaczone do laptopów zostały oparte na architekturze Coffee Lake i procesie technologicznym 14nm++. Dzięki temu są w stanie obsłużyć o 41 proc. więcej klatek na sekundę w grach oraz umożliwiają edytowanie materiałów wideo o rozdzielczości 4K nawet o 59 proc. szybciej w porównaniu z poprzednią generacją procesorów z taką samą kartą graficzną. Najbardziej zaawansowanym rozwiązaniem jest procesor Intel Core i9-8950HK ósmej generacji, który został zoptymalizowany pod kątem maksymalnej wydajności. To pierwszy 6-rdzeniowy i 12-wątkowy procesor firmy Intel do urządzeń przenośnych. Procesor jest dostarczany z całkowicie odblokowanym mnożnikiem. Został wyposażony w technologię Intel Thermal Velocity Boost (TVB), która w odpowiednich momentach automatycznie zwiększa częstotliwość zegara nawet do 200 MHz, jeśli temperatura procesora jest wystarczająco niska i jeśli dostępna jest rezerwa mocy obliczeniowej turbo. Oznacza to możliwość uzyskania częstotliwości turbo rzędu aż 4,8 GHz. Rynek komputerów gamingowych rośnie w niezwykle szybkim tempie Intel dostrzega zapotrzebowanie na bardzo szybkie laptopy, zapewniające wydajność porównywalną z urządzeniami stacjonarnymi i pozwalające uzyskać bardziej realistyczną rozgrywkę, co obejmuje także możliwość transmisji strumieniowej i nagrywanie bez zmniejszania płynności gry. Wydajność jest jednak niezbędna nie tylko w grach. Elektroniczne treści są bardziej atrakcyjne i multimedialne, zatem do tworzenia i odtwarzania tego typu materiałów potrzebne są wydajniejsze urządzenia. Rodzina procesorów Intel Core ósmej generacji to zaawansowana platforma mobilna przeznaczona dla projektantów i twórców. Ponadto wydajność obsługi przetwarzania jednowątkowego i wielowątkowego, oferowaną przez nowe procesory Intel Core ósmej generacji do urządzeń mobilnych, gwarantuje użytkownikom płynną obsługę wirtualnej rzeczywistości i nowej technologii Windows Mixed Reality Ultra. Rodzina procesorów Intel Core ósmej generacji została uzupełniona o chipset Intel z serii 300, zawierający zintegrowane funkcje komunikacji z gigabitowymi sieciami Wi-Fi. Dzięki temu można uzyskać połączenie nawet dwukrotnie szybsze, niż w przypadku standardowej komunikacji 2x2 802.11AC 80 MHz (867 Mb/s). Pamięć Intel Optane także jest dostępna na platformach mobilnych i stacjonarnych Intel Core ósmej generacji. Pamięć Intel Optane to inteligentny, adaptowalny akcelerator dysku twardego dla platform stacjonarnych i mobilnych. Pozwala na zwiększenie wydajności i szybkości reakcji pamięci masowej z interfejsem SATA bez ograniczania pojemności urządzeń. Wraz z premierą pamięci Intel Optane na platformach mobilnych ósmej generacji, Intel udostępnił także nową funkcję Data Drive Acceleration, która pozwala przyspieszyć działanie dużego dodatkowego dysku twardego. Dzięki temu zestawowi rozwiązań technologicznych czas ładowania gier może ulec skróceniu nawet o czynnik 4,74, a w przypadku materiałów multimedialnych o czynnik 1,75. Więcej informacji na temat technologii Data Drive Acceleration można znaleźć na stronie producenta. Na rynku pojawi się również nowe rozszerzenie platformy, co będzie widoczne w postaci logo Intel Core i5+, i7+ oraz i9+ na wybranych produktach, począwszy od urządzeń z wydajnymi procesorami Intel Core ósmej generacji przeznaczonymi do komputerów przenośnych i stacjonarnych. Oznaczenie to informuje klientów, że nabywane przez nich urządzenie odznacza się wydajnością typową dla procesorów Intel Core i oferuje większą szybkość działania dzięki zastosowaniu pamięci Intel Optane. Źródło: http://nt.interia.pl/komputery/news-intel-core-i9-osmej-generacji-i-intel-optane-dla-urzadzen-mo,nId,2564849
  4. @Anton Gorodecki Prosiłbym, abyś to co teraz napiszę, nie odebrał jako ataku na Twoją osobę. Piszesz że nie miałeś okazji go poznać, nie było Cię też wtedy gdy cała ta sytuacja miała miejsce. Wiesz o tym tylko ze słyszenia. Dlatego taki argument w tej dyskusji, jak wyciąganie czyjejś przeszłości, jest nie fair, podobnie jak cios poniżej pasa. Owszem, Paranoia zachował się chamsko w stosunku do jednego z userów, ale poniósł tego konsekwencje. To że później został "odstrzelony", to już inna sprawa. Co do jego projektów graficznych, uważam (co może niektórym stanąć ością w gardle) że są całkiem niezłe. Facet ma niebagatelną wiedzę i umiejętności w tej dziedzinie. Nie wiem dlaczego byłem wówczas odbierany jako jego "obrońca", owszem wspólnie się wydurnialiśmy i tyle. Pewnie teraz też zostanę uznany za advocatus diaboli, ale prawdę powiedziawszy to mi to już lotto. Tyle w tym temacie. Co do tematu zasadniczego to powoli się w tym już gubię. Z jednej strony jest ustalona nomenklatura w tłumaczeniu, z drugiej okazuje się że pewne nazwy były błędnie tłumaczone od podstaw. Jeżeli mój prosty umysł jest w stanie się w tym połapać, to zespół tłumaczy trzyma się ustalonych wzorców, a "wolni strzelcy" starają się tłumaczyć tak jak jest to w oryginale. O ile dobrze to ogarniam, może warto byłoby zasadnicze nazewnictwo ujednolicić? Czy też zależy to od konkretnego moda?
  5. A ja mam takie pytanie. Czy zasady podane w tym temacie dalej obowiązują tłumaczy, czy też jest to zapomniana pieśń przeszłości? Bo jeżeli obowiązują, to sprawa jest jasna - trzeba się trzymać pewnego szablonu i nazewnictwa. Natomiast jeżeli jest to już nieaktualne, to mamy "wolną amerykankę" i każdy tłumaczy jak chce. Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku powyższa dyskusja nie ma sensu. Chyba że ... jest jakaś "trzecia alternatywa"
  6. Z tych ostatnich screenów to Seba się ucieszy. Dla niego może być nawet taka "wczesna" wersja
  7. Myślałem, że jak każda durna teoria, umrze to śmiercią naturalną. Okazuje się jednak, że te bzdury mają się całkiem dobrze i zyskują coraz większy posłuch wśród młodych ludzi. Stąd lekkie odkurzenie tematu.
  8. Brytyjski eksperyment, który ma zwalczać kosmiczne śmieci został wysłany na orbitę okołoziemską. Przybiera on formę małego satelity, który będzie śledził szczątki i je przechwytywał. RemoveDebirs zostanie uwolniony w maju System RemoveDebris wkrótce dotrze na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS), skąd astronauci mają go uruchomić pod koniec maja. Jeżeli urządzenie dobrze spełni swoją rolę, może znacznie oczyścić nasze kosmiczne sąsiedztwo. Kosmiczne śmieci to coraz większy problem - wokół Ziemi obecnie krąży 7500 ton zbędnego sprzętu, począwszy od starych fragmentów rakiet, przez śruby, po miniaturowe plamy zaschniętej farby, które zagrażają astronautom. RemoveDebris waży 100 kg i w poniedziałek opuścił Ziemię na pokładzie rakiety SpaceX. Powinien dotrzeć na ISS w środę. Satelita będzie przechowywany na pokładzie stacji kosmicznej przez kilka tygodni, zanim zostanie uwolniony przez robotyczne ramię. RemoveDebirs ma swoje własne "śmieci" - małe kostki, które zostaną wyrzucone z pokładu satelity, a następnie będą namierzane za pomocą lidara i małego harpuna. Cały projekt RemoveDebris kosztował 15 mln euro. Połowa z tych środków pochodzi z Komisji Europejskiej, a druga połowa od 10 zaangażowanych partnerów (m.in. Airbusa oraz Surrey Satellite Technology Limited). Źródło: http://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/misje/news-brytyjczycy-beda-walczyc-z-kosmicznymi-smieciami,nId,2564733 Ode mnie: Jak to jest, że gdzie by się człowiek nie pojawił, to pozostawia po sobie taki czy inny "bardak"?
  9. Japońska firma Devtac opracowała specjalny hełm z maską, wyposażony w system wentylacji, dodatkowy ekran, a nawet noktowizor. Ronin Devtac Ta modułowa osłona głowy z rozbudowaną częścią twarzową, została stworzona przez japońskie przedsiębiorstwo Devtac z siedzibą w Shizuoka, które od 2010 projektuje i wytwarza sprzęt ochronny dla miłośników airsoftu i paintballu, zaś w 2016 weszła na rynek osłon balistycznych. Osłonę opracowano na bazie kasku Ronin i zasłaniającej nos, usta i szczękę maski Samurai Menpo Mask. Chronią one twarz przed plastikowymi pociskami z replik ASG, oraz żelowymi wystrzeliwanymi przez miotacze paintballowe. Ronin bazuje na airsoftowym modelu, ale wykonano go z materiałów aramidowych zapewniających osłonę balistyczną głowy na poziomach IIA (chroni przed 10,2-g pociskami rewolwerowymi .357 Magnum i 8-g pociskami 9 mm x 19 wystrzelonymi z pistoletów samopowtarzalnych) lub IIIA (chroni przed 15,6-g pociskami .44 Magnum i 8-g pociskami 9 mm x 19 z pistoletów maszynowych). Detale konstrukcji Ronina. Masa osłony wraz z kompletem paneli opancerzenia IIIA wynosi 2,2 kg. Odporność balistyczną maski sprawdzano m.in. poprzez ostrzał jej elementów amunicją rewolwerową .44 Magnum Osłona ma modułową budowę, opartą o ażurowy szkielet wykonany z polimeru na bazie włókien szklanych. Do tej bazy, dzięki zastosowaniu magnesów neodymowych i zatrzasków, można dołączyć dwa elementy ochronne – maskę i osłonę potyliczną. Część twarzową można wykorzystywać samodzielnie, w razie potrzeby i w sytuacji zagrożenia uzupełniając o drugą, mocowaną z tyłu. Wówczas uzyskuje się pełną osłonę balistyczną, która zapewnia ochronę 80% powierzchni głowy. Ronin tylko z częścią twarzową mocowany jest na głowie za pomocą elastycznych taśm skrzyżowanych z tylu. Przechodzą przez obszerną poduszkę i dociskają całą konstrukcję do głowy. Część potyliczną łączy z maską zatrzask w górnej części i magnesy neodymowe N50. Siła przyciągania jest na tyle duża, że nie można ich rozłączyć nawet podczas gwałtownych i silnych ruchów głową. Szkielet osłony Ronin (po lewej) z widocznymi otworami wentylacyjnymi wypełnionymi wzmocnioną siatką nylonową. Kompletna osłona Ronin (po prawej) z przykręconymi panelami balistycznymi. Poniżej ucha dobrze widoczne pokrętło regulacji prędkości miniwentylatorków. Otwory policzkowe i wentylacyjne o dużej powierzchni wypełnione zostały lekką nylonową siatką, wykonaną z włókna wzmocnionego specjalną żywicą. Zapewnia to elastyczność i udaroodporność. Wycięcia w policzkach zaprojektowano tak, aby umożliwić użytkownikowi bezproblemowe złożenie się do strzału z broni długiej. Elastyczna i poddająca się naciskowi siatka nie przeszkadza w strzelaniu w postawie leżąc. Płyty policzkowe można natychmiast przyczepić i odczepić. Są bowiem połączone z bazą za pomocą trzech silnych magnesów neodymowych N52, które umieszczono w każdym narożniku policzkowym po stronie maski. W szkielecie umieszczono punkty montażowe, do których można dołączyć 7-mm profilowane geometryczne płyty pancerza aramidowego o odporności IIIA. Elementy szczytowe, uszne oraz osłona ust są przykręcane. Do Ronina można także dołączyć elementy wyposażenia dodatkowego. Osłonę twarzy uzupełniają dwa okulary w kolorze białym lub bursztynowym Wykonano je z poliwęglanu i można je łatwo demontować, co istotne w przypadku uszkodzenia lub porysowania. Soczewki są odłamkoodporne i odpowiednio wyprofilowane. Kąt widzenia wynosi 120 stopni. Wojskowy model Ronina wyposażono w zmodernizowany system wentylacji, umożliwiający odprowadzenie gazów i ciepła. Zgodnie z informacjami, w osłonę wbudowano system identyfikacji swój-obcy, a także odbiornik GPS. Dane z tego urządzenia rzutowane są na soczewki. Oprócz nowatorskiego wykorzystania magnesów do łączenia Devtac wprowadził inne, nieszablonowe rozwiązanie w budowie Ronina. Dla zapewnienia dobrej wentylacji i dla zapobiegnięcia zaparowywania szkieł, w okolicach oczu ulokowano mikrowentylatory zasilane akumulatorkami typu AA. Zasysają one powietrze z zewnątrz przez specjalne kanały nad otworami ocznymi, rozprowadzają je po wnętrzu ramek soczewek wyprofilowanych w specjalny sposób i odprowadzają na zewnątrz. Prędkość obrotów wentylatora jest zmieniana przy użyciu pokrętła płynnej regulacji umieszczonego powyżej policzka, na prawym boku maski. Modułowa konstrukcja umożliwia korzystanie z wymiennych elementów. Panele płatów czołowych mogą zostać zastąpione elementem NVG Plate z czołowym gniazdem montażowym w standardzie Wilcox. Na bocznych płaszczyznach można zamontować krótkie odcinki uniwersalnych szyn montażowych. Użytkownicy nie narażeni na zagrożenie pociskami, mogą wymienić panele pancerza na płyty wykonane z włókna szklanego o tej samej grubości 7 mm. Koszt tak skompletowanej maski jest o 1/3 niższy, niż osłony balistycznej z aramidu. Co ciekawe, produkcja Ronina jest wznawiana tylko co 3-4 miesiące. Kolorystyka i wykończenie zależą od zamawiającego, producent ma w ofercie kilka opcji. Cena kompletnej maski z dwoma elementami twarzowym i potylicznym wynosi 1965 USD (7,1 tys. zł). Devtac obejmuje roczną gwarancją elementy wyposażenia elektronicznego i dwuletnią pozostałe. Devtac Ronin plus specjalna tarcza balistyczna Na podstawie: https://www.milmag.pl/news/view?news_id=221&q= ; http://nt.interia.pl/raporty/raport-wojna-przyszlosci/wiadomosci/news-kuloodporny-helm-ronin-devtac,nId,2564710
  10. Naukowcy z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie przedstawili technologię, która według ich zapewnień przyspieszy pracę komputerów stukrotnie. Fotonika krzemowa jest obiecującym kierunkiem w elektronice Technologia pamięci nieulotnej jest szeroko stosowana w nowoczesnych urządzeniach, tj. w dyskach twardych, napędach magnetycznych i pamięci flash. Według fizyków z Uniwersytetu Hebrajskiego, wraz z rozwojem fotoniki krzemowej stało się możliwe zintegrowanie pamięci flash z urządzeniami fotonicznymi. Obecnie istnieją już urządzenia fotoniczne oparte na mikroukładach - mikrorezonatory, ale ich właściwości, takie jak częstotliwość, są poważnie ograniczone. Łącząc lotną pamięć flash z krzemowymi obwodami fotonicznymi, naukowcy stworzyli technologię, która ich zdaniem, może przyspieszyć pracę komputerów stukrotnie. Technologie optyczne są dziś stosowane w liniach komunikacyjnych - na przykład w kablach światłowodowych, które przesyłają sygnały optyczne w postaci fotonów. Dr Uriel Levy, szef grupy badawczej z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie uważa, że zastosowanie tej metody w mikrorezonatorach ma pewne ograniczenia. Jego zdaniem fotonika krzemowa jest obiecującym kierunkiem, więc włączenie do niej lotnej pamięci flash sprawi, że komputery będą szybsze. Zespół naukowców zademonstrował to na strukturze MONOS (struktura metal-tlenek-tlenek-krzem). MONOS pozwala trzymać ładunek w cienkiej warstwie azotku krzemu, co z kolei zmienia częstotliwość rezonansową. "Nasze odkrycie pomoże stworzyć nowe, bardziej wydajne urządzenia bezprzewodowe, które będą w stanie przesyłać dane ze znacznie większą prędkością. W świecie wysokich technologii będą one decydującą zaletą" – tłumaczy dr Levy. Fotonika krzemowa jest obiecującym kierunkiem w elektronice, który powinien zmniejszyć zużycie energii, jednocześnie zwiększając przepustowość. Dzięki temu inżynierowie tworzą mikroukłady elektroniczno-optyczne oparte na kryształach krzemu. Chipy oddziałują na sygnały optyczne, a nie elektryczne. W ubiegłym roku naukowcy z Caltech (California Institute of Technology) opracowali układ komputerowy, który może przechowywać informacje kwantowe w postaci światła w kubitach (ang. qubit od quantum bit, bit kwantowy) – jest to najmniejsza i niepodzielna jednostka informacji kwantowej. Źródło: http://nt.interia.pl/news-nowa-technologia-radykalnie-przyspieszy-prace-komputerow,nId,2562819
  11. Korporacja Microsoft opracowała zaawansowanego tłumacza, który potrafi bez problemu przetłumaczyć język chiński na angielski. Możliwości tego systemu porównywane są do umiejętności profesjonalnych tłumaczy. Nowy tłumacz oparty o sztuczną inteligencję jest w stanie przetłumaczyć bezbłędnie całe zdania w języku chińskim Translacja z chińskiego na angielski jest bardzo trudna. Również opracowane dotychczas programy komputerowe przeznaczone do automatycznego tłumaczenia miały ogromne problemy z tłumaczeniem języka chińskiego. Bardzo często dochodzi do błędnych interpretacji nawet najprostszych, pojedynczych słów. Microsoft właśnie odmienił ten stan rzeczy. Nowy tłumacz oparty o sztuczną inteligencję jest w stanie przetłumaczyć bezbłędnie całe zdania w języku chińskim na język angielski. Twórcy sprawdzili jego skuteczność na podstawie 2 tysięcy zdań, które zostały wcześniej przetłumaczone przez profesjonalistów. Aby upewnić się, że system robi to prawidłowo, Microsoft wynajął zespół konsultantów-bilingwistów. Powyższy przełom daje do zrozumienia, że z pomocą sztucznej inteligencji będziemy kiedyś w stanie bezbłędnie tłumaczyć wszystkie języki świata – nawet te najtrudniejsze. Kolejnym celem korporacji Microsoft jest ulepszenie swojego programu w taki sposób, aby potrafił tłumaczyć wiadomości w czasie rzeczywistym. Takie narzędzie z pewnością znajdzie ogrom zastosowań np. dla firm, ale także w życiu codziennym Źródło: http://nt.interia.pl/raporty/raport-sztuczna-inteligencja/strona-glowna/news-microsoft-oglosil-przelom-w-pracach-nad-tlumaczem-opartym-o-,nId,2563671
  12. @kondotierze ale za cuś takiego Nobla nie dostanę. Temat "dogłębnie" zbadany i rozpracowany . Co do pytania, to... nie wiem . Już dawno się w lustrze nie przeglądałem
  13. Kurcze, czyli przeoczyłem epokowe odkrycie . Wirtualne zapłodnienie jest jednak możliwe . Nobel przeszedł mi koło nosa
  14. To się nazywa - wyorać na pysk. Grupa Laokoona
  15. Naukowcy zbudowali biokomputer z ludzkich komórek Japończycy chcą stworzyć pierwszy sztuczny deszcz meteorów
  16. Coś, co ostatnio wpadło mi w ucho I trochę historii
  17. Pierwsza załogowa misja na Marsa jest coraz bliżej. A jak może wyglądać taka ekspedycja, a następnie kolonizacja Czerwonej Planety, możecie przekonać się w nowej produkcji studia Haemimont Games. Mars z pewnością nie jest wymarzonym miejscem do zamieszkania przez ludzi. Jałowa gleba, problemy z pozyskaniem wody, brak dostępu tlenu, niski poziom grawitacji, temperatury sięgające mniej niż -60 stopni Celsjusza... Niekorzystne czynniki można by wymieniać w nieskończoność. Jednak wyprawa na Czerwoną Planetę i jej kolonizacja rozbudzają naszą wyobraźnię od lat, bo to najbliższe Ziemi miejsce we wszechświecie, w którym hipotetycznie moglibyśmy zamieszkać. Nareszcie doczekaliśmy się gry, w której możemy przeprowadzić symulację kolonizacji tego zakątka kosmosu. Surviving Mars to produkcja studia Haemimont Games, znanego przede wszystkim z serii Tropico (powstała przy współpracy z firmą Paradox Interactive, specjalizującej się w złożonych strategiach). Jednak - inaczej niż w tamtym cyklu - tutaj nie otrzymujemy do przejścia żadnej kampanii fabularnej. Jedyny dostępny tryb gry to typowy sandbox, w którym na samym wstępie ustalamy warunki rozgrywki (możemy też ten etap pominąć, decydując się na losowy dobór), a następnie... po prostu gramy. Poziom trudności to wypadkowa decyzji, które podejmujemy na początku. Warto więc dobrze przemyśleć wybór sponsora ekspedycji czy miejsca, w którym będziemy lądować. Przygodę z Marsem rozpoczynamy z gromadą robotów, które dopiero będą musiały przygotować wybrany przez nas obszar na przyjęcie kolonizatorów. I tutaj zaczynają się schody. Gra, co prawda, wyjaśnia poszczególne aspekty (jak budowa infrastruktury czy wydobycie surowców), ale robi to w sposób szarpany, za pomocą wyskakujących okienek. Oczywiście prędzej czy później opanujemy wszystko, co trzeba, ale byłoby o wiele łatwiej i przyjemniej, gdyby autorzy przygotowali dobrze poukładany samouczek. Pomimo tego już sam początek rozgrywki potrafi wciągnąć, a prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero w chwili, gdy na Marsa przybywają ludzie. Kolonizatorom trzeba zapewnić miejsce do życia, jedzenie, pracę. Każdy z nich ma nieco odmienne potrzeby. Każdy też posiada odmienne zalety oraz wady czy specjalizację. Na Czerwoną Planetę mogą trafić nerdzi, hipisi oraz inne grupy społeczne. Od tego, kto ją zamieszka, zależeć będzie ciąg dalszy rozgrywki. Chwilami mieliśmy wrażenie, że Surviving Mars bawi się bardziej w The Sims niż np. w Tropico. W grze Haemimont Games zdecydowanie więcej jest zarządzania marsjańskim społeczeństwem niż typowego rządzenia. Jednak warstwa społeczna oczywiście nie jest jedyną. Równie dużo czasu spędzamy na takim zarządzaniu kolonią, które pozwoli kolonistom przetrwać. Surowce - jak można się było spodziewać - są na Marsie mocno ograniczone, więc powinniśmy dobrze przemyśleć każdą decyzję z zakresu gospodarki. Co jakiś czas musimy też naprawić naszą infrastrukturę albo ją ulepszyć (przydają się do tego drony). Szybko okazuje się, że rozgrywka jest całkiem złożona, dlatego warto uzbroić się w cierpliwość i stopniowo zgłębiać wszystkie jej aspekty. Surviving Mars odpłaci się za to niemałą ilością przyjemności i satysfakcji, płynącą z kolonizacji Czerwonej Planety. Jeśli idzie o oprawę, Surviving Mars - pomimo niewdzięcznej tematyki (stworzenie pięknej gry z akcją osadzoną na planecie o tak monotonnym krajobrazie, jak Mars, nie jest łatwe) - robi, co może, by się podobać. Niezależnie od tego, czy oddalimy całkiem kamerę, czy zdecydujemy się na maksymalne zbliżenie, zobaczymy przyjemny dla oka obraz (który z czasem, w miarę rozwoju kolonii, staje się coraz przyjemniejszy). Spodobała nam się prezentacja całej infrastruktury i kopuł mieszkalnych, modele pojazdów, a także gra świateł i cieni (rozgrywka toczy się w cyklu dobowym). Marsjańską atmosferę skutecznie podkreśla dobiegająca z głośników muzyka. Ze swoim spokojnym, nienarzucającym się rytmem stanowi doskonałe tło. Nie nazwiemy Surviving Mars wymarzoną grą o kolonizacji Marsa. Zdecydowanie zabrakło nam w niej kampanii fabularnej, dodatkowych trybów poza sandboksem (np. scenariuszy) oraz przyjaźniejszego wprowadzenia w rządzącą nią mechanikę. Jednak - jeśli oceniać samą rozgrywkę - mamy tu do czynienia z niezwykle udanym simem, który powinien zainteresować wszystkich miłośników gatunku (szczególnie tych zainteresowanych tematyką podboju gatunku). A wspomniane powyżej braki, mamy nadzieję, zostaną wkrótce uzupełnione z pomocą modderów, na których gra wydaje się być otwarta niczym Mars na przybycie kolonizatorów (oby!). PLUSY MINUSY - bogata i satysfakcjonująca mechanika - brak dodatkowych trybów (kampania, scenariusze?) - każda rozgrywka inna od poprzedniej - przydałby się porządny samouczek - otwartość na modderów - atrakcyjna oprawa audiowizualna Platforma - PC Ocena - 7/10 Źródło: http://gry.interia.pl/recenzje/news-surviving-mars-recenzja,nId,2561946
  18. Sorry za OT, ale widząc tytuł tematu naszła mnie taka refleksja, że w każdej chwili może teraz tu wjechać Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami Jakby co, to kierujcie ich do tego Noego skaczącego na główkę
  19. Australijscy i chińscy naukowcy zapowiadają przełom w magazynowaniu danych. Opracowali technologię dysku optycznego o znacznie większej pojemności i trwałości. Jak piszą w czasopiśmie "Nature Communications" do jego wytwarzania używa się miedzy innymi nanocząsteczek złota, a dane zapisuje się wykorzystując nie tylko trzy wymiary przestrzenne, ale też kolor i polaryzację światła. Nowa technologia wiąże nanocząsteczki złota ze szkłem hybrydowym o wysokiej mechanicznej wytrzymałości i umożliwia zapis danych z pomocą pełnego widma widzialnego światła Nowy dysk pozwala zapisać 10 terabajtów danych i ma trwałość szacowaną na... 600 lat. Jeśli zostanie wykorzystany, może pomóc rozwiązać rosnący problem wielkich centrów danych, które nie tylko zużywają do zasilania i chłodzenia gigantyczne ilości energii, to jeszcze muszą praktycznie co dwa lata wymieniać swoje twarde dyski. Nasza cywilizacja produkuje gigantyczną ilość danych, ich przechowywanie staje się coraz większym problemem. Centra magazynowania danych zużywają w tej chwili około 3 proc. produkowanej na świecie energii i bazują głównie na systemach twardych dysków, które mają ograniczoną pojemność (do 2TB) i żywotność (do 2 lat). Naukowcy z RMIT University w Melbourne i Wuhan Institute of Technology w Chinach opracowali technologię wytwarzania nowej generacji dysków optycznych, które umożliwią zapisanie nawet 10 TB danych i przechowanie ich przez czas nawet 6 stuleci. Takie dyski mogą zapewnić danym znacznie większe bezpieczeństwo, a oparte na tej technologii centra ich magazynowania powinny zużywać nawet tysiąc razy mniej energii niż obecne. Nie wymagałyby też kosztownej operacji migracji danych na nowe dyski twarde. Jak podkreśla jeden z autorów pracy, prof. Min Gu z RMIT University, wynalazek otwiera drogę do tworzenia optycznych centrów magazynowania danych, które pomogłyby rozwiązać narastające problemy. "W systemie Big Data tworzymy dziennie około 2,5 kwintylionów bajtów, trzeba je gdzieś przechowywać. Tymczasem nasze obecne technologie magazynowania danych powstały w zupełnie innych czasach" - przekonuje Gu. "Obecna technologia optyczna pozwala zwiększać jeszcze pojemność dysków, ale ich żywotność nie przekracza 50 lat. Nasza metoda pozwala tworzyć dyski o zdecydowanie największej pojemności, a testy wskazują, że ich trwałość przekroczy pół tysiąclecia" - dodaje. Nowa technologia wiąże nanocząsteczki złota ze szkłem hybrydowym o wysokiej mechanicznej wytrzymałości, umożliwia pokonanie ograniczeń dotychczasowej technologii blu-ray i zapis danych z pomocą pełnego widma widzialnego światła. Zdaniem autorów pracy, nowa technologia może pomóc w łatwiejszym przejściu od systemu gromadzenia danych Big Data do systemu Long Data, który umożliwia łatwiejsze przeszukiwanie wielkich baz danych i obserwowanie zmian zachodzących w dłuższych przedziałach czasowych. "Optymalizacja tej technologii wymaga jeszcze wiele pracy" - zaznacza Gu. "Wiemy już jednak, że nadaje się do masowej produkcji, co sprawia, że jej potencjał jest nadzwyczajny" - dodaje. "Long Data daje bezprecedensową szansę na na nowe odkrycia w bardzo różnych dziedzinach, od astrofizyki i biologii po nauki społeczne i biznes" - podkreśla dr Qiming Zhang RMIT School of Science. "Nie będziemy w stanie tych możliwości wykorzystać, jeśli nie pokonamy problemu z przechowywaniem danych" - zaznacza. Źródło: http://nt.interia.pl/technauka/news-zbliza-sie-przelom-w-magazynowaniu-danych-nowe-dyski-przetrw,nId,2560154
  20. To teraz poważnie. Będąc młodym gniewnym, zafascynowanym subkulturą i muzyką punk, postanowiłem kupić sobie gitarę basową. Na wsparcie rodziców którzy ciężko tyrali aby utrzymać naszą rodzinę nie mogłem liczyć, więc całe wakacje "zapylałem" na budowie jako pomocnik murarza. Mając zarobioną mamonę w garści pojechałem do Kielc i tam w sklepie muzycznym nabyłem coś takiego: Nie pamiętam dokładnie czy to akurat ta wersja. Na pewno miała inny kolor, ale kształt dokładnie taki sam. W komisie muzycznym dokupiłem wzmacniacz lampowy "hand made" i kolumnę. Ponieważ gitara miała dla mnie mało atrakcyjny kształt, znajomy przerobił mi dechę na taką bardziej fenderowską. Zyskała wizerunkowo, ale środek ciężkości poszedł bardziej na gryf. Planowaliśmy z kumplami założyć punkową kapelę, ale w moim wypadku życie napisało inny scenariusz. Lata później "dziecko" odkryło w sobie uzdolnienia muzyczne i gitara gdzieś przepadła. Poniżej jedno z naszych ostatnich wspólnych zdjęć W tamtych czasach nie było takiego wyboru w sprzęcie muzycznym jak dzisiaj, głównie wyroby Defila i innych demoludowych firm. Pamiętam że chwalono czeską Jolanę. Zachodni sprzęt był poza zasięgiem przeciętnego zjadacza chleba i kosztował fortunę. Gdy do miejscowego domu kultury zakupiono Fendera to traktowano go niemalże jak relikwię.
  21. Na konferencji IBM Think 2018 zaprezentowano rekordowo mały komputer. Ciężko go zauważyć bez mikroskopu. Komputer jest mikroskopijnych rozmiarów Płytka ma wymiary 1 x 1 mm, a więc jest mniejsza od ziarenka soli. Jest to pełnoprawny, działający komputer, który bazuje na architekturze x86, co oznacza, że jego wydajność jest porównywalna do komputerów z lat 90. Mimo to, przedstawiciele IBM zapewniają, że to wystarczy, aby układ zarządzał prostymi urządzeniami, a nawet realizował prymitywne operacje oparte o sztuczną inteligencję. Twórcy zapowiedzieli, że zamierzają rozwijać mikroskopijne komputery, a ich wydajność będzie systematycznie rosła. Co ważne. wyprodukowanie tego typu sprzętu kosztuje mniej niż 10 centów. Zgodnie z zapowiedziami, wynalazek może posłużyć do systemów w technologii blockchain i już niedługo zostanie “wbudowany w urządzenia codziennego użytku". Źródło: http://nt.interia.pl/news-firma-ibm-stworzyla-najmniejszy-komputer-na-swiecie,nId,2559211
  22. 20 marca to ważna data w historii polskiej motoryzacji. Właśnie tego dnia, równe 61 lat temu - linię montażową Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu opuścił pierwszy produkcyjny egzemplarz Syreny 100! Syrena - prototyp Miano pojazdu, który "zmotoryzował Polskę" przylgnęło do Malucha, czyli Fiata 126p. Wypada jednak pamiętać, że auto pojawiło się w "Polmozbytach" dopiero w 1972 roku i - w całości - było dziełem włoskich konstruktorów. Tymczasem, już od 15 lat, w PRL kupić można było wówczas FSO Syrenę - jedyne popularne auto "dla Kowalskiego" opracowane w całości przez polskich inżynierów! Historia samochodu sięga czasów powojennych. W 1953 roku "na szczeblu centralnym" zadecydowano, że Polsce potrzebny jest pojazd "dla Kowalskiego". W maju - pod okiem inż. Karola Pionniera - rozpoczęto prace projektowe w Biurze Konstrukcyjno-Projektowym FSO w Warszawie. Pierwszy prototyp miał bardzo prostą konstrukcję. Ponieważ brakowało blach, do jego budowy wykorzystano m.in. drewno (szkielet nadwozia). Samochód nie miał nawet otwieranego bagażnika. Dostęp do jego wnętrza możliwy był wyłącznie od środka. Dużo prawdy jest też w popularnym twierdzeniu o "silniku z motopompy". Opracowany pod kierownictwem inż. Ferdynanda Bluemke dwucylindrowy, dwusuwowy silnik S-14 o pojemności 690 cm3 bazował na konstrukcji wykorzystywanej do napędu pomp strażackich. Po dopracowaniu konstrukcji, decyzja o uruchomieniu produkcji Syreny 100, bo tak właśnie nazywał się pierwszy model, zapadła w 1956 roku. Początkowo - na wydzielonym obok taśmy montażowej Warszawy - "dziale montażu" pracowały... cztery osoby. Nie było tłoczników, więc blachy nadwozi klepano ręcznie na specjalnych stalowych formach. Pierwszy seryjny egzemplarz opuścił bramy FSO 20 marca 1957 roku. Do końca miesiąca załoga zmontowała jeszcze kolejne cztery pojazdy. W sumie, w całym 1957 roku, powstało około 200 egzemplarzy Syreny 100. Syrena 100 Chociaż samochód nie odbiegał konstrukcyjnie od pojazdów z połowy lat pięćdziesiątych, już wówczas trudno było nazwać go nowoczesnym. Karoseria przykręcana była do ramy, za napęd odpowiadał rozwijający 24 KM silnik dwusuwowy rozwiercony do pojemności 748 cm3. W tym miejscu wypada jednak dodać, że zastosowanie dwusuwu nie świadczyło wcale o słabości polskich konstruktorów. Była to konieczność wynikająca z kondycji naszego przemysłu. Opracowanie nowego, czterosuwowego silnika stanowiło zdecydowanie mniejszy problem, niż wdrożenie go do produkcji. Oprócz jednostki napędowej archaiczny był też wykorzystujący prądnicę układ elektryczny z plusem na karoserii. Za powiew nowoczesności uznać można jednak zastosowanie napędu na przednie koła (czterostopniowa, niesynchronizowana skrzynia biegów z lewarkiem w kolumnie kierowniczej). Napęd taki, przynajmniej w teorii, obniżał koszty produkcji i ułatwiał prowadzenie. W praktyce okazał się piętą achillesową modelu. Koszmarna jakość przegubów napędowych sprawiała, że każde nierozmyślne dodanie gazu przy skręconych kołach skutkowało awarią, która unieruchamiała auto. Trwałością nie grzeszyły też inne podzespoły, jak np. łożyska czy piasty kół. Jeszcze w latach osiemdziesiątych stosunkowo częstym obrazkiem na polskich drogach był widok syreny wyprzedzanej przez jedno z własnych kół. Tego typu "drobne usterki" użytkownicy usuwali na drodze, we własnym zakresie... W 1959 roku władze PRL postanowiły zapoznać rodaków z najnowszym produktem rodzimego przemysłu motoryzacyjnego. W tym celu, na torze testowym FSO, syrenę poddano jeździe testowej na dystansie 5 000 km, ustanawiając przy okazji kilka rekordów Polski dotyczących średnich prędkości. O jakości samochodu świadczyć może fakt, że z 65 godzin trwania wyczynu, aż 11 poświęcono na naprawy samochodu. Pokonanie 5 tys. km wymagało m.in. sześciokrotnej (!) wymiany prądnicy... Koszmarna jakość podzespołów i liczne usterki "wieku dziecięcego" sprawiły, że nad wersjami rozwojowymi Syreny 100 pracowano w zasadzie od pierwszych dni produkcji. W 1970 roku samochód zastąpiony został przez unowocześnioną odmianę 101. Ostatecznie modele marki Syrena przetrwały w produkcji przez rekordowe 26 lat (od marca 1957 do czerwca 1983 roku). Z linii montażowej Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu i Fabryki Samochodów Małolitrażowych w Bielsku Białej zjechało w sumie ponad pół miliona egzemplarzy. Odrestaurowana Syrena 100 w nietypowym dwukolorowym malowaniu Źródło: http://motoryzacja.interia.pl/motofani/oldtimery/news-syrena-100-obchodzi-61-urodziny,nId,2371533,from-embed-gallery
  23. Im mniej strun, tym lepiej. Poniżej moja fotka z Festiwalu Muzyki Trudnej Na Instrumentach Pustych i Półprzejrzystych.
  24. W tym wypadku rozmiar nie ma znaczenia
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając z tej strony, zgadzasz się na nasze Warunki użytkowania.